Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liga Światowa, czyli niekończące się uwielbienie

Krzysztof Wypijewski
Polscy siatkarze mogą przegrywać, a i tak pozostają bożyszczami tłumów. Dopingują ich wszyscy, bez względu na wiek, płeć i kolor skóry.

Polscy siatkarze mogą przegrywać, a i tak pozostają bożyszczami tłumów. Dopingują ich wszyscy, bez względu na wiek, płeć i kolor skóry.

<!** Image 5 align=none alt="Image 214973" sub="Fot.: Dariusz Bloch">

Prawie 8 tysięcy widzów zawitało w piątek do bydgoskiej hali „Łuczniczka”, aby obserwować mecz polskich siatkarzy z Argentyną w ramach Ligi Światowej. Bilety, sprzedawane głównie w internecie, rozeszły się w oka mgnieniu. Fanów (a może fanatyków?) siatkówki nie zraziło nawet sześć porażek z rzędu w ostatnich meczach o stawkę: dwie na olimpiadzie w Londynie (ostatni mecz fazy grupowej z Australią i ćwierćfinał z Rosją) oraz cztery w tegorocznej edycji „światówki”. Jeszcze przed halą widać było osoby, trzymające kartony z napisem „Kupię bilet”.

- Ostatnio naszym chłopakom faktycznie nie idzie, ale pamiętajmy, że wcześniej dwukrotnie stawali na podium Ligi Światowej, zdobyli brąz mistrzostw Europy, zajęli też trzecie miejsce w Pucharze Świata. A porażki wkalkulowane są w sport. Nasi na pewno się przełamią - tłumaczy mi fenomen wiary w męską kadrę siatkarzy starszy pan, który do Bydgoszczy przyjechał specjalnie z Zielonej Góry.

<!** reklama>I trudno nie przyznać mu racji. W piątkowym spotkaniu z Argentyną dość długo lepiej prezentowali się rywale (prowadzili już 2:1 w setach). Podopieczni Andrei Anastasiego walczyli jednak jak lwy. Najlepiej ilustruje to zdarzenie z końcówki meczu, gdy libero Krzysztof Ignaczak, próbując gonić piłkę, przewrócił ławkę, na której siedział sztab trenerski naszej kadry (dobrze, że wszyscy zdążyli uciec). I choć punkt zdobyli ostatecznie Argentyńczycy, gracz Resovii Rzeszów zebrał gromkie brawa. Po takiej akcji nie dziwił już transparent „Igła na prezydenta!”, eksponowany przez jedną z fanek w trakcie spotkania.

Biało-czerwoni wygrali w Bydgoszczy z Argentyną 3:2 po blisko 3-godzinnym boju (hymny odegrano o godz. 20.15, ostatni punkt Piotr Nowakowski zdobył dokładnie o 23.01). Kibice nawet przez moment nie tracili wiary w końcowy sukces. Śpiewali, krzyczeli, buczeli, a nawet tańczyli. Kiedy w tie-breaku spiker zapytał, czy są już zmęczeni, usłyszał gromkie „NIE!!!”.

<!** Image 3 align=none alt="Image 214962" >W tym fanatycznym uwielbieniu bez znaczenia jest wiek, płeć oraz kolor skóry. Wśród młodych łowców autografów, czekających na siatkarzy po meczu, dostrzec można było dwie dziewczynki łudząco podobne do Elizy i Zosi, bohaterek serialu „Rodzina zastępcza” (pierwsza to mulatka, druga jest pochodzenia azjatyckiego). Obie ubrane w narodowe koszulki i twarzami pomalowanymi w biało-czerwoną flagę.

- Nadal zastanawia się pan, z czego wynika fenomen siatkówki w Polsce? - zagaduje zielonogórzanin, na którego natknąłem się ponownie po meczu. - Siatkarze, nawet jeśli przegrywają, nie tracą ochoty do gry. Widać u nich sportową złość. Nie to co piłkarze. Dziwię się, że ludzie w ogóle płacą za bilety na mecze „kopaczy”. Co oni ostatnio wygrali? Nawet z łatwej grupy na Euro nie potrafili wyjść. Gdyby mieli choć połowę tej ambicji co siatkarze...

I ponownie muszę się z nim zgodzić. Żegnam starszego pana, a wraz z nim także Ligę Światową. Mam nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!