Liverpool był o krok od najwyższego zwycięstwa w historii Premier League. 9:0 to i tak jednak niecodzienny wynik, bo w zeszłym roku tyle wygrać udało się jedynie Manchesterowi United z Southampton, a wcześniej w 2019 Leicester City - również z Świętymi.
Wielkie strzelanie rozpoczęło się w 3 minucie, a skończyło dopiero w 85. Zaczął i skończył ten sam zawodnik - Luis Diaz. Na Anfield padły bramki zza pola karnego, po strzałach nogami i głową, był też samobój.
- Oni się nie zatrzymają, zaraz będą szli po dziesiątą, po rekord. Anfield chce więcej. Wszystko stoją, czekają - emocjonowali się w Viaplay komentatorzy Kamil Kania i Michał Borkowski. Oglądający popisy swoich piłkarzy Juergen Klopp po prostu usiadł i się cieszył, bo wyszło lepiej niż mógł nawet przypuszczać.
Mimo doskonałego wyniku Liverpool zajmuje odległe miejsce. Do liderującego Manchesteru City, który odwrócił wynik z Crystal Palace, traci pięć punktów.
Liverpool - Bournemouth 9:0 (5:0)
Bramki: Diaz 3', 85', Elliott 6', Alexander-Arnold 28', Firmino 31', 63', van Dijk 45', Mepham 46' (s.), Carvalho 81'
Żółte kartki: Smith
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold (83' Clark), Gomez, Van Dijk, Robertson (69' Tsimikas) - Fabinho, Henderson (70' Bajcetic), Elliott (46' Carvalho) - Diaz, Firmino (70' Milner), Salah.
LIGA ANGIELSKA w GOL24
Tak kibicowaliście na meczu Radomiaka z Koroną w PKO Ekstrak...
