- Byłem w jednej z kawiarni. W ciągu godziny do stolika podeszły cztery osoby proszące o 50 groszy. Zepsuło to miłą atmosferę - skarży się nasz Czytelnik.
<!** Image 2 align=none alt="Image 170744" sub="Ulica Gdańska, centrum miasta. Mężczyzna proszący o datki, za chwilę się ich doczeka... Fot. Tadeusz Pawlowski">
W niedzielę razem ze znajomym z Krakowa udał się do kawiarni Adama Sowy przy ul. Mostowej 5.
- Siedzieliśmy w ogródku, który nawet był ogrzewany. Wszystko pięknie, kawa i wino dobre, ale apetyt zepsuło nam nieustanne proszenie o pieniądze. W ciągu godziny do stolika podeszły cztery osoby proszące o 50 groszy. Co to za porządki, by nagabywać klientów lokali? Nie zdziwił nas fakt, że osoby te kierowały się do monopolowego kawałek dalej - opowiada bydgoszczanin.
<!** reklama>
Zawsze wracają
Problem dostrzegają nie tylko klienci, ale też właściciele lokali, usytuowanych na starówce. - Oczywiście, że nie pozwalamy na to, by wchodzono do lokalu. Gdy tylko zauważymy taką osobę, od razu interweniujemy. Ale to walka z wiatrakami. Gdy osoba z obsługi oddali się do baru zrealizować zamówienie, natychmiast wracają - wyjaśnia Dorota Nowakowska, menedżer kawiarni przy ul. Mostowej 5. Może pomogłaby obecność ochrony w ogródku? - Nie byłoby to dobrym rozwiązaniem, klienci mogliby czuć dyskomfort z powodu bliskiej obecności osoby obserwującej obiekt - komentuje Dorota Nowakowska.
- Od razu widać, że na dworze zrobiło się cieplej. Sposób na nich? Wielokrotne wypraszanie, innej metody nie ma. Przychodzą ciągle te same osoby, które rozpoznawalne są już z daleka. Gdy widzą, że ktoś z obsługi jest w ogródku, nie podchodzą. Nie awanturują się też, gdy już uda im się wejść i zostają wyproszeni - mówi Łukasz Kubicki z „Kubryka”, którego niepokoi też inna rzecz. - Często ludzie po prostu dają pieniądze tym, którzy o to proszą. Ci więc wiedzą, że mają na takie zachowania przyzwolenie. Nie ma się co łudzić, te pieniądze i tak przeznaczane są na alkohol - stwierdza Łukasz Kubicki.
Zza płotka
- Gdy żebrzący wchodzi do ogródka, wypraszamy go. Gorzej, gdy jest za płotkiem, a nagabuje naszych gości... - mówi Andrzej Szkupiński z Cafe Reggio Emilia, który zaznacza, że mimo wszystko sytuacja jest nieco lepsza niż przed kilkoma laty. - Gdy czynny był monopolowy w „Kaskadzie”, jeszcze więcej się ich tu kręciło. Nie dość że żebrali, to po zamknięciu lokalu kradli nam kwiaty, brudzili - dodaje Andrzej Szkupiński.
Co na to Straży Miejska? Ta reaguje na zgłoszenia mieszkańców i informacje monitoringu.
Tylko w tym miesiącu w sprawie nagabywania i zaczepiania interweniowali, m.in., na rogu Mostowej i Grodzkiej, na samej Mostowej, w Starym Porcie, na Rybim Rynku, Gdańskiej, rondzie Jagiellonów.