Przywłaszczenie części pieniędzy z mandatów karnych zarzuca się funkcjonariuszowi inowrocławskiej straży miejskiej. Władze miasta rozpoczęły procedurę zwolnienia go z pracy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 5748" >Jeszcze kilkanaście dni temu prezydent wręczał nagrodę dwóm strażnikom, którzy ścigali z wieży ciśnień grupę nastolatków. Teraz zwalnia ich kolegę z pracy.
Przekroczył uprawnienia
Afera wybuchła w środę po południu. Ratusz poinformował, że na polecenie prezydenta Ryszarda Brejzy wszczęto procedurę dyscyplinarnego zwolnienia z pracy Adama Ch. Jest on podejrzany o przekroczenie uprawnień w celu przyjmowania korzyści majątkowych.
- Wspomniany strażnik podejrzany jest o przywłaszczenie części pieniędzy pobieranych za mandaty karne - informuje ratusz.
Funkcjonariusz nie może być jednak zwolniony natychmiast, bowiem od kilkunastu lat ma status pracownika mianowanego. To oznacza, że jest szczególnie chroniony przez prawo.
Zresztą w inowrocławskim ratuszu to już druga taka sytuacja. Zwolnić nie można także byłego wiceszefa wydziału nieruchomości, który jest oskarżony o nakłanianie do przyjmowania łapówek. On też jest pracownikiem mianowanym.
Już mu nie ufa
- W tej chwili to nie jest człowiek, do którego można mieć zaufanie - oceniał włodarz, ale pracownika zwolnić nie może. Czeka na uprawomocnienie się wyroku. Tak samo zapewne będzie ze strażnikiem. Do zwolnienia go trzeba będzie powołać specjalne komisje, które będą rozpatrywały sprawę.
Sami strażnicy miejscy nie mieli w ostatnich latach wysokich notowań w mieście, a to głównie za sprawą wpadek.
Radny Marek Bartkowicz nakrył ich, gdy podczas służby wąchali w sklepie perfumy, a wiceprezydent Jacek Olech, gdy służbowym samochodem pojechali pomagać koledze w przeprowadzce. Wpadka funkcjonariusza to także pierwszy poważny problem nowego komendanta straży miejskiej. Krzysztof Guza został zatrudniony na okres próbny do końca roku. Za pierwsze zadania postawił sobie zwrócenie szczególnej uwagi na osiedla oraz walkę z właścicielami psów zanieczyszczających chodniki i piaskownice. Teraz okazało się, że bacznie należy patrzeć także podkomendnym na ręce.