Wczoraj w Bydgoszczy i Warszawie przeprowadzone zostały dwie akcje, których organizatorzy zaprotestowali przeciwko decyzjom Ministerstwa Zdrowia.
W Warszawie podczas wspólnej konferencji wystąpili przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy oraz organizacji pacjentów.
- Pod naszym protestem mogą podpisać się wszystkie grupy pacjentów - uważa Krzysztof Bukiel, prezes OZZL. - Działamy dla dobra chorych, ponieważ limitowanie leczenia przeciwnowotworowego jest barbarzyństwem i jako takie nie może być dalej tolerowane w państwie cywilizowanym. Podejrzenie choroby nowotworowej musi otwierać natychmiast drzwi do diagnostyki i leczenia. Domagamy się zniesienia wszystkich limitów.
<!** reklama>
OZZL wystąpił w tej sprawie pisząc list otwarty do premiera, ministra zdrowia i prezesa NFZ. - Sami możemy tylko wywierać naciski, dlatego spróbujemy zmobilizować polityków - dodaje Krzysztof Bukiel - może poprą nasz apel.
W Bydgoszczy decyzje ministerstwa krytykowali młodzi z Twojego Ruchu oraz Solidarnej Polski. Oni wskazali na to, że w Kujawsko-Pomorskiem jest zbyt mało miejsca dla rezydentów.
- Młodzi lekarze, po studiach, nie mają możliwości podnoszenia kwalifikacji, nie znajdują zatrudnienia w zawodzie - twierdzi Jakub Brągiel, reprezentant młodzieżówki Twojego Ruchu. - Pracują w rejestracjach, budkach z kwiatami, marketach, a pacjenci miesiącami czekają na wizytę u specjalisty.
Młodzi przekazali wojewodzie petycję dołączając zestawienie statystyk. Wynika z nich, że w ostatnim roku w naszym województwie było tylko 136 miejsc dla rezydentów: najwięcej (37) dla przyszłych pediatrów, a najmniej (zero) dla dermatologów.
O tym, że wielu rezydentów nie ma szans na rozwój zawodowy, mówią także przedstawiciele lekarskiego samorządu.
- Ograniczenie liczby miejsc dla rezydentów wprowadziło ministerstwo - potwierdza Stanisław Prywiński, prezes Bydgoskiej Izby Lekarskiej. - Naczelna rada zwracała na to uwagę już na początku tego roku.
Przedstawiciel izby lekarskiej gotów jest wspierać także działania związku lekarzy.
- Limity nie powinny obowiązywać nie tylko w onkologii, ale także w kardiochirurgii i chirurgii dziecięcej - uważa Stanisław Prywiński. - Z etycznego punktu widzenia, akcja jest godna poparcia. Nie wiem jednak, czy nas na to stać.