Do szpitala w Brodnicy trafił pacjent, któremu w prywatnej przychodni „Alfa” zaaplikowano dożylnie wycofany corhydron.
<!** Image 2 align=right alt="Image 38862" sub="Oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy sierżant sztab. Agnieszka Wiśniewska prezentuje sześć zabezpieczonych ampułek leku wraz z dokumentacją pacjenta. ">Do zdarzenia doszło w miniony piątek. 56-letni mężczyzna z przewlekłą chorobą płuc trafił do przychodni. Tam podano mu corhydron z jeleniogórskiej Jelfy. Pacjent zasłabł i musiało interweniować pogotowie.
- Policjanci zostali powiadomieni przez rodzinę, że w ośrodku zdrowia pacjentowi z dusznościami i kłopotami oddechowymi lekarka zaleciła podanie leku o nazwie corhydron - poinformował nadkomisarz Jacek Krawczyk, rzecznik kujawsko-pomorskiej policji. - Po otrzymaniu zgłoszenia policjanci udali się do tego ośrodka i zabezpieczyli kilka ampułek tego leku oraz dokumentację medyczną dotyczącą wskazanego w zawiadomieniu pacjenta. Obecnie prowadzone są czynności wyjaśniające.
<!** reklama left>Pacjentem, który trafił do szpitala, jest brodniczanin Kazimierz P. (nazwisko do wiadomości redakcji). Mężczyzna czuje się dobrze. Zdaniem lekarzy, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według Jacka Furgalskiego, ordynatora oddziału wewnętrznego, pacjent nie miał objawów, które mogłyby wskazywać na działanie leku zwiotczającego mięśnie. Takie zaś objawy mogłyby wystąpić, gdyby zaaplikowano skażony corhydron. Pacjent ani nie leżał na „erce”, ani nie było konieczności zastosowania intubacji.
Kazimierza P. zastaliśmy spacerującego po szpitalnym korytarzu i ciężko oddychającego.
- W piątek byłem w przychodni i pani doktor skierowała mnie na prześwietlenie płuc - powiedział redakcji. - Kiedy przyszedłem ze zdjęciem, skierowała mnie na zastrzyk do pielęgniarki. Po zastrzyku wyszedłem z gabinetu, żeby się ubrać. Wtedy oblał mnie zimny pot i poczułem, że słabnę.
Dlaczego przychodnia „Alfa” posiadała lek, który powinien być wycofany? Dlaczego podano go pacjentowi? Czy to corhydron był przyczyną zasłabnięcia pacjenta? Na te pytania odpowie policyjne śledztwo. Wczoraj wyjaśnienia składały pielęgniarka oraz lekarz z kierownictwa przychodni. Lekarze prowadzący w Brodnicy niepubliczne ZOZ-y uważają przypadek „Alfy” za incydent. Trudno im zrozumieć, dlaczego w tej przychodni nie zastosowano się do nakazu wycofania groźnego leku.