Co szósty potwierdzony przypadek zakażenia koronawirusem w Polsce dotyczy osób z personelu medycznego. Czy Pana zdaniem, istnieje realne zagrożenie, że za chwilę nas pacjentów nie będzie miał kto leczyć?
Jeżeli nie oddzielimy chorych, albo bezobjawowych nosicieli, którzy de facto są najgroźniejsi, od populacji osób zdrowych to takie zagrożenie istnieje. Trzeba też zwiększyć liczbę środków ochrony osobistej dla medyków i wspierać wszystkie szpitale, bo jesteśmy krajem lokalnej transmisji, czyli w każdym szpitalu może się pojawić przypadek zakażenia koronawirusem. Jeżeli tego nie zrobimy, może się okazać, że pewnego dnia obudzimy się w kraju, w którym rzeczywiście zabraknie lekarzy.
WHO powtarza testy, testy i jeszcze raz testy. Jak pod tym względem wypadamy na tle innych krajów europejskich?
Testy muszą być priorytetem. Wielokrotnie apelowałem, aby w przypadku personelu medycznego były one dostępne na żądanie, przynajmniej raz w tygodniu. Powinniśmy je realizować z dwóch ważnych względów. Po pierwsze, by wykrywać osoby bezobjawowe, które zostaną odesłane do domu, aby nie zarażały współpracowników. Po drugie, będziemy mogli szybko przywracać do pracy te osoby z personelu medycznego, które pomimo kontaktu nie zaraziły się. Niestety, w Polsce wykonuje się za mało testów - ok. 2 tys. na milion mieszkańców. Na tle innych krajów europejskich wypadamy blado. Dla porównania np. Islandia robi ich 68 tys. Holandia ok. 4,4 tys. Nawet Czesi więcej od nas testują - ok. 7 tys.
Ma Pan kontakt z lekarzami z całej Polski. Czy prawdą jest, że lekarzom zabrania się wypowiadać na temat bieżącej sytuacji epidemiologicznej i stanu przygotowań placówek?
Niestety, cenzura powraca. Wiceminister zdrowia Szczurek-Żelazko napisała informację do konsultantów krajowych, aby uniemożliwić wypowiedzi konsultantom wojewódzkim we wszystkich dziedzinach medycyny. Ludzie z dorobkiem naukowym i doświadczeniem nie mogą sami mówić o sytuacji na pierwszej linii frontu, a konsultanci krajowi muszą przekaz konsultować z resortem zdrowia i GIS. Wiem też, że dyrektorzy niektórych placówek piszą listy do pracowników, aby nie wypowiadali się na ten temat. To niebezpieczne. W Wuhan też przez dwa-trzy tygodnie władze zastanawiały się jak wyciszyć lekarzy, którzy informowali się nawzajem o zagrożeniu. A te tygodnie to był właśnie czas, który mógł pozwolić na wygaszenie lokalnej epidemii.
Cała rozmowa do obejrzenia w materiale wideo.
