- ŁKS to drużyna do ogrania, która równie dobrze może ograć nas. Chcemy być zespołem poukładanym i dążącym do coraz wyższego poziomu. Na sukces trzeba pracować codziennie i w maksymalnym skupieniu – podkreślał przed niedzielnym spotkaniem trener Legii Aleksandar Vuković. Zapytany o to, kto może najbardziej zagrozić jego piłkarzom w walce o mistrzostwo, dodał: – ŁKS. W niedzielę o godzinie 17.30.
Jak na szkoleniowca lidera tabeli podejmującego zdecydowanie najsłabszą drużynę Ekstraklasy, Vuković wypowiadał się o łodzianach z ogromną dozą szacunku. Jak się szybko okazało, nie bez powodu. Oba kluby zimą straciły swoich najlepszych strzelców. ŁKS sprzedał Daniego Ramireza (sześć goli) do Lecha Poznań), a Legia Jarosława Niezgodę (14 trafień) do Portland Timbers.
Mógł to być jeden z powodów przeciętnej gry ofensywnej z obu stron. Poza interwencją Arkadiusza Malarza (bardzo ciepło przywitanego przez kibiców z Łazienkowskiej) po strzale Jose Kante w początkowych minutach, do przerwy bramkarze nie mieli zbyt wiele pracy. Największe zagrożenie stwarzał Kante, ale dwukrotnie trafiał w boczną siatkę, a raz w doskonałej sytuacji został zablokowany.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z MECZU LEGIA - ŁKS:
W pierwszej połowie legioniści oddali 11 strzałów na bramkę, w tym pięć celnych. ŁKS skupił się przede wszystkim na przeszkadzaniu rywalom. Goście próbowali pokonać Radosława Majeckiego tylko dwa razy. Najdroższy piłkarz w historii ekstraklasy (AS Monaco zapłaciło za niego 7 mln euro, ale do końca sezonu został w Polsce na zasadzie wypożyczenia) nie musiał jednak interweniować ani razu.
Już na początku drugiej połowy 20-latek w końcu został sprawdzony i... chwilę później musiał wyjmować piłkę z siatki. Pierwszy strzał obronił, przy dobitce Łukasza Piątka w kilku metrów nie miał już jednak szans. Kibiców Legii ten gol bolał podwójnie. Strzelił go wychowanek Polonii, którą fani Wojskowych interesowali się ostatnio ponadprzeciętnie. Chcąc zniechęcić potencjalnego inwestora, który ma uratować Czarne Koszule przed upadkiem, zorganizowali w internecie akcję pisania negatywnych komentarzy o jego firmie. Podczas meczu z ŁKS na Żylecie zawisnął też transparent ostrzegający Gregoire’a Nitota przed wejściem do klubu.
Zziębnięci kibice na trybunach na pewno marzyli o rosołku. Dostali go. Vuković w 63. minucie wpuścił na murawę Macieja Rosołka. Niedługo później 18-latek cieszył się z drugiego gola w ekstraklasie (pierwszego strzelił jesienią Lechowi). Napastnik wykorzystał znakomite dośrodkowanie Marko Vesovicia. Po chwili był blisko kolejnego trafienia, ale piłka zatrzymała się na słupku.
Legioniści zaczęli bombardowanie bramki Malarza. Dwoił i troił się Kante, który w końcu trafił w rękę obrońcy rywali, a rzut karny (podyktowany po analizie VAR) pewnie wykorzystał Domagoj Antolić. W końcówce Gwinejczyk wreszcie dopiął swego, pokonując bramkarza potężnym strzałem z dystansu.
Legioniści nie bez problemów, ale zdobyli trzy punkty i utrzymali pozycję lidera. Nad Cracovią mają dwa punkty przewagi. Kolejny mecz rozegrają w sobotę w Bełchatowie. Na stadionie GKS-u zmierzą się z 11. w tabeli Rakowem Częstochowa.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
ZOBACZ TEŻ:
