Od kilku dni furorę w Internecie robi nagranie z przeklinającym Kamilem Durczokiem. Opinia publiczna oburzyła się, ale raczej obłudnie, bo przeklinanie weszło nam w krew. Prawie wszystkim.
<!** Image 2 align=right alt="Image 110790" sub="Kamil Durczok - gwiazda Internetu /Fot. MWmedia">Niektórzy pewnie pamiętają peeselowskiego marszałka Sejmu Józefa Zycha, któremu jeszcze w poprzednim stuleciu, podczas plenarnego posiedzenia wyrwało się w pewnym momencie głośne „K... mać”. Do narodowej historii przeklinania swoją cegiełkę dołożył również dzisiejszy jubilat Kazimierz Kutz, który nie wiedząc, że mikrofony w studiu wciąż są włączone, rzucił: „Ale napierdoliłem o tym Śląsku”. A ostatnio na całym świecie delektują się niewybredną wiązanką Kamila Durczoka, który w ten sposób zwrócił uwagę swojemu współpracownikowi, że na stole jest brudno. Nie wiemy, jak ustosunkowali się do tego zdarzenia pracodawcy znanego prezentera, ale na razie nie grozi mu przynajmniej głód. Amerykańska sieć fast foodów w Polsce nagrodziła go bowiem, „jako prawdziwego mężczyznę”, za jego ekspresyjną wypowiedź „nieograniczonym dostępem do oferty” wszystkich swoich restauracji.
Inni nadużywający przekleństw prawdziwi mężczyźni i prawdziwe kobiety w naszym kraju nie mogą oczekiwać takiej smacznej nagrody. Przeciwnie. Jeżeli wyrwie im się jakieś niecenzuralne słowo mogą dostać mandat. Paragraf 141 Kodeksu wykroczeń nie pozostawia w tym względzie żadnych złudzeń: „Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany.” I trzeba przyznać, że strażnicy miejscy od czasu do czasu używają tego przepisu.
- Za używanie niecenzuralnych słów można ukarać mandatem w wysokości do 500 złotych - mówi Janusz Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej w Toruniu. - Zwykle jest on niższy, a jego wysokość wynika z oceny sytuacji przez strażnika. W ubiegłym roku nałożyliśmy 409 mandatów, 27 spraw trafiło do sądu grodzkiego, a 416 osób zostało pouczonych. Zjawisko używania przekleństw w miejscach publicznych narasta. W 2006 roku nałożyliśmy za to 192 mandaty , a w 2007 roku 228. W większości ukarani są pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
<!** reklama>- W ubiegłym roku podjęliśmy 764 tego typu interwencje - informuje Adam Dudziak, naczelnik wydziału ds. dzielnic w Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - W prawie 600 przypadkach skończyło się na pouczeniu, 161 osób zostało ukaranych mandatami, a 6 spraw trafiło do sądu grodzkiego. W 2006 roku pouczono 470 osób, nałożono 59 mandatów, a 10 spraw skierowano do sądu, natomiast w 2007 roku było 550 pouczeń, 157 mandatów i 10 spraw znalazło się w sądzie.
W zdecydowanej większości przypadków straż miejska stosuje paragraf 141 niejako przy okazji, podczas interwencji w innych sprawach. Sporadycznie podejmuje działanie na prośbę obywateli, którzy nie chcą tolerować wulgarnego zachowania. Strażnicy radzą jednak w takich przypadkach raczej chwycić za telefon niż samemu zwracać uwagę tym, którzy nie przebierają w słowach. W ostatnich miesiącach policja odnotowała bowiem przypadki pobicia, nawet ze skutkiem śmiertelnym.
Opinia
Kto przeklina częściej?
- Trudno to zbadać, bo jak na przykład określić, kto częściej przeklina w myślach? - odpowiada Magda Zena Sadurska, psycholog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie. - Publicznie częściej przeklinają mężczyźni, gdyż istnieje na to większe społeczne przyzwolenie. To zależy od konkretnej grupy społecznej i zawodowej. Warto podkreślić, że przeklinanie poza rozładowaniem emocji jest także środkiem wyrazu, często wiążącym się z seksualnością. Mając to na uwadze, lepiej jest używać przekleństw jako części żartu lub udanej rozmowy, niż w nakręcaniu wzajemnej wrogości.(„Dziennik”)