Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. A kibica i działacza?

Byliśmy z wizytą w „Łuczniczce” na meczu Pałacu, w ratuszu na spotkaniu w sprawie SP Zawisza i... w Internecie. Oto komentarz do wydarzeń sportowych z ostatnich dni...

Siatkarki Pałacu na pewno nie są aniołkami, nie tylko na parkiecie. Podobnie jak każdy z nas w życiu codziennym. Zdarza im się przegrywać mecze, tak jak ostatnio 1:3 z Sopotem, ale to nie powód, żeby miały od razu dostawać „razy” w Inter-necie. Na tę działalność hejterską zwrócili uwagę koledzy z „Pomorskiej”.

„Ty je...ny nieudaczniku, rozwiązuj kontrakt i wy…laj z Bydgoszczy!”.

Teksty, które usłyszał w ubiegłym sezonie z trybun pod swoim adresem prezes KS Pałac, Waldemar Sagan, a o których już pisałem wcześniej („Gdy nam nie szło i przegrywaliśmy seriami, słyszałem często z trybun: Sagan na boisko!”), wydają się pieszczotliwą zaczepką.

Jak się tak wczytać w ten okrzyk, to można by go nawet podciągnąć pod poezję. Od razu przypomniał mi się klasyk z piłkarskich boisk z dawnych lat, za komuny, gdy kibice z trybun na żywo „recenzowali” pracę arbitrów na boisku. Czy po okrzyku „Sędzia kalosz!” arbiter mógł czuć się zhejtowany i popaść w depresję? Wątpię, ale gdyby dziś taki sędzia przeczytał o sobie jakieś dziwne teksty w Internecie, mógłby się poczuć nieciekawie.

A propos pałacanek: chyba stały się zakładniczkami własnego sukcesu, bo tak trzeba by określić ich postawę w pierwszej części sezonu. Gdyby grały tak jak rok temu, każdy machnąłby ręką i skwitował słowami: „Grają swoje, tego się można było po nich spodziewać”. Jednak zaliczyły serię fajnych meczów i zwycięstw, rozbudziły nadzieję na więcej, a wiadomo, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”.

Teraz jakby są w małym kryzysie, ale przecież nie można im odmówić woli walki. Może rywalki i ich trenerzy już troszkę „przeczytali” nasze siatkarki i potrzeba z ich strony re-kontry, albo restartu? Niestety, wszystkim nie dogodzisz i zawsze znajdą się tacy, dla których hejt jest jedyną opcją wypowiedzenia, bo inaczej nie potrafią? Ale to już temat na inną opowieść, być może socjologa (albo psychiatry).

Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. A kibica, działacza, samorządowca?

We wtorek obradował w ratuszu po raz kolejny zespól negocjacyjny stworzony z bydgoskich radnych, który ma doprowadzić do powrotu B-klasowego zespołu SP Zawisza do Bydgoszczy z „banicji” w Potulicach.

I co się okazuje? Że łatwiej jest dotrzeć do Bydgoszczy pensjonariuszom zakładu karnego w Potulicach, którzy kibicują bydgoskim koszykarkom w Artego Arenie, niż „przenieść” z Potulic zespół SP Zawisza i znaleźć dla niego boisko do treningów i ligowych meczów w Bydgoszczy.

Pod nieobecność na centralnej mapie Polski zespołu Zawiszy, który jeszcze niedawno grał w ekstraklasie i zdobywał Puchar Polski, tradycje zespołu z Gdańskiej kontynuuje B-klasowy zespół z siedzibą w Bydgoszczy, ale tak naprawdę „bezdomny”.

Stowarzyszenie Piłkarskie ma jeden problem: jest kojarzone z hejterską działalnością radykalnego odłamu kibiców, którzy w chamski sposób przenoszą swoją nienawiść do Internetu. Jeśli te ataki są bardzo, bardzo personalne, to trudno się dziwić, że ludzie z CWZS i prezydent Rafał Bruski, z rezerwą patrzą na możliwą pomocy dla SP Zawisza. Nawet jeśli ono nie stoi za tym hejtem.

Trudno ustalić, kto z kim śpi i kto z kim chodzi na piwo, ale kto z kim hejtuje i „kto nie z nami, ten przeciwko nam” - jest bardzo czytelne. Jednak po wczorajszym spotkaniu w ratuszu jestem mile zaskoczony. Czterech radnych z różnych opcji, a jednak mają wspólny cel.

Może z tej mąki będzie... boisko dla SP Zawisza?