Właściciele działek, na których powstał łącznik między ulicą Toruńską a Metalowców, zmarli i nie doczekali wypłaty odszkodowań za odebrane grunty. Teraz o pieniądze walczą ich spadkobiercy.
<!** Image 2 align=none alt="Image 177390" sub="Łącznik już jest gotowy i niebawem tym skrótem będą przejeżdżać samochody. Nadal nie są jednak uregulowane kwestie odszkodowań Fot. Renata Napierkowska">- Miasto sprzedaje swoje grunty po 200 złotych za metr kwadratowy, a nam chce dać 55 złotych. Za te pieniądze nie kupi się metra działki nie tylko w Inowrocławiu, ale nawet w promieniu 20 kilometrów za miastem - oburzają się właściciele posesji, położonych wzdłuż pobudowanego niedawno łącznika (nazwiska do wiadomości redakcji)
Walka o pieniądze
Dwóch posiadaczy działek zmarło i nie doczekało wypłaty odszkodowań. Teraz o pieniądze, które jak twierdzą, słusznie im się należą, toczą walkę spadkobiercy. Rzeczoznawca powołany przez starostwo wycenił grunty - jednak właściciele nie zgadzali się z jego obliczeniami. Obecnie proponowanej kwoty nie aprobują też ich następcy. Każda z rodzin powołała swoich rzeczoznawców. Wycena, którą przeprowadzili, opiewa na znacznie wyższe kwoty. Konflikt próbował załagodzić starosta Tadeusz Majewski. Podczas rozprawy administracyjnej wynegocjowano dla jednej z rodzin 310 tysięcy złotych za teren przekazany pod budowę łącznika, zamiast proponowanych 264 tysięcy.
<!** reklama>- Nasze postępowanie miało na celu doprowadzenie do konsensusu. Niestety, prezydent miasta wysłał swojego przedstawiciela, który nie miał możliwości decyzyjnych, a sam nie zaakceptował warunków, jakie uzgodniły strony podczas negocjacji - twierdzi Jan Madziarski, naczelnik Wydziału Geodezyjnego w Starostwie Powiatowym w Inowrocławiu.
Władze miasta przekonują, że dla nich miarodajna i rzetelna jest wycena dokonana przez rzeczoznawcę powołanego przez powiat.
- Złożyliśmy wniosek do starosty, rzeczoznawca przeprowadził wycenę i jesteśmy gotowi, by wypłacić ustaloną kwotę. Jestem przeciwnikiem rozdawania publicznych pieniędzy według czyjegoś widzimisię, a sumy ustalone przez rzeczoznawców, których powołali właściciele nie są miarodajne - twierdzi wiceprezydent Ireneusz Stachowiak.
Spór o ogrodzenia
Właściciele działek mają również żal do władz miasta, że w żaden sposób nie zostały one ogrodzone i teraz przypominają nieużytki. Tym bardziej, że teren znajdujących się obok ogrodów działkowych został ogrodzony nowiutkim parkanem. - Ogrody otrzymują od nas dotacje, jednak to zarząd zajął się ogrodzeniem terenu. W przypadku prywatnych właścicieli za wywłaszczenie płacimy odszkodowanie i to od nich zależy, czy postawią sobie płot - dodaje Ireneusz Stachowiak.
Właściciele działek złożyli skargę do wojewody, bo jak mówią, tylko tam może doczekają się uczciwej oceny i poważnego potraktowania. Mimo że pisma wysłane zostały ponad miesiąc temu, wciąż jeszcze nie ma odpowiedzi. - Postępowanie zostanie najpewniej wydłużone ze względu na zawiłość sprawy. O decyzji wojewody zainteresowane strony zostaną poinformowane - zapewnia rzecznik prasowy Bartłomiej Michałek.