Kobieta występuje jako oskarżyciel posiłkowy w toczącym się w bydgoskim Sądzie Rejonowym procesie Marka M., chirurga. Oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie śmierci trzyletniego Gracjana.
[break]
Wczoraj przed sądem Justyna Kłos oświadczyła, że 15 grudnia 2013 roku otrzymała maila od nadawcy o pseudonimie „tomek li” posługującego się loginem „prawdomówny99”. Przeczytała do protokołu cały dość obszerny mail. My zacytujemy fragmenty. W liście roi się od błędów składniowych i interpunkcyjnych, dlatego podajemy wersję już oczyszczoną.
„Nagranie, które załączam, zdobyłem zupełnie przypadkiem. Wiem, że póki miał je chirurg, nie chciał go ujawniać, żeby Pani nie pogrążać”.
„Chce Pani prawdy - ma Pani do tego święte prawo i tego pani życzę, ale Pani Justyno - uczciwi i przyzwoici ludzie oczekujący prawdy sami też nie kłamią”.
„Ja uczciwie uprzedzam - nagranie trafi do sądu, bo treść informacji o rzekomym pani spotkaniu z chirurgiem nie tylko jest fałszywym zeznaniem - co prawda zaznaczam, że nie jestem prawnikiem, ale szkalowaniem dobrego imienia”.
„Poryczałem się jak bóbr”
W liście jest też dużo o zmarłym tragicznie dziecku. „Życzę zarówno Pani, jak ojcu Gracjanka przede wszystkim ukojenia bólu. A o Gracjanka się nie martwię, myślę, że jest szczęśliwy. Oczywiście, to, co się stało w Medicu to dramat, ale chociaż dziecko przynajmniej przy tym nie cierpiało”.
„Nigdy nie miałem zaszczytu zobaczyć Gracjanka - głęboko wierzę, że tam, gdzie trafił, żyje beztrosko, kontynuuje swoje dzieciństwo i na pewno „z góry” czuwa nad kochającą mamą. Mimo że nikogo z was nie znam, byłem na pogrzebie, szedłem na końcu konduktu. Szczerze? Jak doszedłem do grobu, poryczałem się jak bóbr. W sposób oczywisty rozumiem Pani stratę, ból, dążenie do prawdy - ale co to za dążenie, skoro się samemu kłamie?”.
List kończy się tak: „Jeśli mogę dać Pani radę - Pani czyta akta i zeznania świadków w tych dwóch procesach. Wiele widać. Będę się starał w okolicach Świąt pokłonić się Gracjankowi”...
Do listu nadawca załączył nagranie z 2008 r. pochodzące z gabinetu Marka M. w szpitalu w Nakle. Odwiedziła go wówczas Justyna Kłos. Wczoraj kobieta oświadczyła, że plik MP3 został sfabrykowany, bo zawiera głównie wypowiedzi chirurga oraz jej podziękowanie za rozmowę.
Drugim załącznikiem do tajemniczego maila był artykuł z „Expressu Bydgoskiego” z czerwca 2008 roku. Justyna Kłos relacjonuje w nim spotkanie z Markiem M. „Mówił, że mam przestać drążyć, bo i tak to nic nie da. Że nigdy nie poznam prawdy o przyczynach śmierci” - stwierdziła kobieta.
Wczoraj prokurator Adam Lis zawnioskował o ustalenie, na podstawie numer IP komputera, kto jest autorem listu. - Konieczne jest jego przesłuchanie na okoliczność posiadanej przez niego wiedzy w sprawie - stwierdził oskarżyciel.
Obrona wniosek poparła. - Naszym zdaniem, tego maila mogła wysłać osoba, która chciała naszemu klientowi zaszkodzić. Chcielibyśmy w ten sposób ustalić, że nadawcą maila nie był oskarżony - mówił mec. Michał Bukowiński. Sędzia Jakub Kościerzyński stwierdził, że nad wnioskiem się zastanowi. W pierwszej kolejności chce jednak przeprowadzić konfrontację dwóch biegłych. To opinie medyków są w tej sprawie kluczowe.
Przypomnijmy - we wrześniu 2002 roku w klinice Medic w Fordonie trzyletniego Gracjanka poddano zabiegowi usunięcia stulejki. W trakcie operacji chłopiec nagle przestał oddychać. Reanimacja niestety nie przywróciła funkcji życiowych i Gracjanek zmarł.
Pierwszą oskarżoną była Regina G., anestezjolożka, asystująca przy operacji. Kobietę uniewinniono. Na podstawie opinii biegłych z Akademii Medycznej z Wrocławia zarzut postawiono Markowi M., chirurgowi. Miał on podać dziecku zbyt dużą dawkę środka znieczulającego. Są jeszcze dwie inne opinie - biegłych z Bydgoszczy i Łodzi, które są korzystniejsze dla oskarżonego. W pierwszym procesie Marek M. został skazany na 2 lata w zawieszeniu, ale wyrok uchylono i sprawę wznowiono.
Kolejna rozprawa w lutym.