PRZECZYTAJ:Byliśmy w więzieniu w Potulicach, gdzie zamknięto jednego z najbogatszych kiedyś bydgoszczan
[break]
Nic dziwnego, że obrońcy pana P. oraz współoskarżonej w tym procesie Anny Z., głównej księgowej Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. E. Warmińskiego sięgają po odwody... w postaci związkowców, zwolnionych dyscyplinarnie ze szpitala.
Ich zeznania mają dowieść, że inicjatywa zorganizowania szkoleń, dotyczących rozliczeń z ZUS wyszła od Krzysztofa Tadrzaka, ówczesnego dyrektora miejskiej lecznicy. Miał z góry przewidzieć, ile będą one kosztować i wystąpić do Rady Społecznej Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. E. Warmińskiego w Bydgoszczy z wnioskiem o wyrażenie zgody na sfinansowanie szkoleń ze szpitalnych środków.
- Dyrektor wnioskował o jakieś 40-50 tys. zł i społeczna rada szpitala zaakceptowała ten wydatek - zeznała na ostatniej rozprawie Marlena N., była przewodnicząca Zakładowego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii. Wcześniej mieli ją podobno prosić o pomoc pracownicy szpitala, zaniepokojeni brakiem składek ZUS na ich kontach. - Dyrektor tłumaczył, że szpital składki odprowadza, ale ma problem z korygowaniem błędów i pracownicy księgowości muszą przejść dodatkowe szkolenie - zeznała N. i przekonywała sąd, że takie szkolenia się odbyły.
- Trwały dwa lub trzy lata; dyrektor Tadrzak mówił, że mamy bardzo dobre kontakty z ZUS, a wizyty Tomasza P. w szpitalu i jego rozmowy z dyrektorem działały na nas uspokajająco - tłumaczyła Marlena N. Sama w tych szkoleniach nie uczestniczyła, a o tym, że szpital płacił za nie grube pieniądze prywatnej firmie MTS, należącej do naczelnika Tomasza P., też nie miała pojęcia, ale... - Jestem zaskoczona, że o takie pieniądze toczy się proces! - oświadczyła była szefowa związku. Na jednej z wcześniejszych rozpraw równie moralne zdziwienie wyraził w sądzie świadek Bogdan Dzakanowski, były przewodniczący rady społecznej miejskiego szpitala.
- Jako członka Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Bydgoszczy oraz Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Szpitale dziwi mnie, że sprawa w takiej kwocie znalazła epilog w sądzie, podczas gdy sprawy, które ja wnoszę do prokuratury, są umarzane - oświadczył radny.
Na ostatniej rozprawie do grona świadków zdziwionych „procesem o tak niską kwotę wyłudzeń” dołączył Bronisław Sz., były szef zakładowej Organizacji Związków Zawodowych Pracowników Służby Zdrowia w miejskiej lecznicy. On też zeznał, że rada społeczna szpitala wyraziła zgodę, by szpital przeznaczył 50 tys. zł na szkolenia, dotyczące rozliczeń z ZUS, ale kiedy to było, nie pamięta.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Przejrzeliśmy wszystkie protokoły z posiedzeń rady społecznej szpitala z lat 2007-2011, bo wtedy Dzakanowski jej przewodniczył i... ku naszemu zdziwieniu, temat ZUS w ogóle się tam nie pojawia. Nie było na ten temat dyskusji, nie odnotowano rzekomego wniosku dyrektora o sfinansowanie szkoleń z kasy szpitala ani uchwały w tej sprawie.
Na wszelki wypadek zasięgamy języka u uczestników tego społecznego gremium.
- Nie pamiętam, by taki temat na posiedzeniu się pojawił - oświadcza Tomasz Rega i identyczną odpowiedź słyszymy od Łukasza Kowalskiego (obaj są członkami społecznej rady z najdłuższym stażem).
- Nic mi nie wiadomo o tym, by dyrektor wnioskował o zgodę na płatne szkolenia zusowskie, a rada się na to godziła. Uważam, że to jest bajka - jasno stawia sprawę Andrzej Wąsowski, szef Międzyzakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” w szpitalu miejskim, i tego samego zdania jest Magdalena Żmijewska, reprezentująca wówczas w społecznej radzie zakładowy Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych.
Nasze redakcyjne śledztwo wykazało, że zeznający w procesie Tomasza P. świadkowie: radny Bogdan Dzakanowski oraz byli związkowcy: Marlena N. i Bronisław Sz., delikatnie rzecz ujmując, mogli się mijać z prawdą.
„Kto składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym zeznaje nieprawdę podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech, a warunkiem odpowiedzialności jest, by przyjmujący zeznanie uprzedził o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania” - stanowi art. 233 Kodeksu karnego.
O tym, że ten przepis nie jest martwy, świadczy prokuratorskie dochodzenie w sprawie składania fałszywych zeznań przez policjantów, wszczęte na wniosek bydgoskiego sądu (o tym za tydzień w Magazynie).
Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe prowadzi też dochodzenie w sprawie nieprawidłowości w gospodarowaniu funduszem socjalnym w szpitalu miejskim. Dotyczy to lat 2009-2012, gdy funkcję przewodniczącego zakładowej komisji socjalnej pełnił Bronisław Sz., a jego zastępcą była Marlena N.
Kontrolerzy wykryli, że krociowe pożyczki, zapomogi i... nagrody z tego funduszu trafiały do kilkunastu wybrańców; głównie pracowników szpitalnej księgowości, sekcji płac oraz członków komisji socjalnej i ich rodzin. Bronisław Sz. udzielił sobie w 2010 r. dwie pożyczki po 7 tys. zł, a rok później dwie po 7 tys. zł dostały Marlena N. i główna księgowa Anna Z., współoskarżona w procesie Tomasza P.
Bronisław Sz. i Marlena N. wypłacali też sobie nagrody z... socjalnego funduszu. W 2009 r. przyznali sobie po 1000 zł, a rok później po 1829 zł w lutym i 2160 zł w czerwcu. Pisaliśmy o tym szpitalnym eldorado w maju 2013 roku w publikacjach: „Wpadła grupa trzymająca finanse” oraz „Księgowość wieczorową porą” i niecierpliwie czekamy na wynik prokuratorskiego śledztwa.
- Ta sprawa należy do skomplikowanych i wymaga licznych ekspertyz, ale mogę powiedzieć, że jest w finałowym stadium. Czekamy jeszcze na opinie biegłych, które pozwolą stwierdzić, czy i komu należy postawić zarzuty - informuje Włodzimierz Marszałkowski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.