https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto zapłaci za nasz Urbex?

Jarosław Reszka
Monika Stelmach, reporterka „Polityki”, przeżyła z Załogą Urbex Polska niesamowitą przygodę. Jej opowieść zaczyna się tak: „Załoga Urbex Polska zbiera się przy jednej z nieczynnych fabryk na warszawskiej Pradze. Stawili się Kaja i Dave.

<!** Image 1 align=left alt="http://express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Monika Stelmach, reporterka „Polityki”, przeżyła z Załogą Urbex Polska niesamowitą przygodę. Jej opowieść zaczyna się tak: „Załoga Urbex Polska zbiera się przy jednej z nieczynnych fabryk na warszawskiej Pradze. Stawili się Kaja i Dave. W ekipie jest jeszcze Marek, operator filmowy, który tego dnia jest na zdjęciach. Ogrodzenie wysokie na dwa metry. Byle wdrapać się na mur, po drugiej stronie jest prowizoryczna drabinka z framugi okna. Trzeba szybko zniknąć z ulicy, zanim ktokolwiek zobaczy, że obcy się kręcą, i wezwie policję. Atmosfera konspiracji. Ogromny zakład, gdzie przed wojną produkowano odbiorniki radiowe, dziś straszy powybijanymi oknami i zawalonymi schodami. Dziedziniec gęsto porastają drzewa i chwasty. Czuć zapach stęchlizny. Kaja i Dave byli tu rok temu. Wtedy budynki pofabryczne były w dużo lepszym stanie, teraz cała podłoga usypana jest gruzem z rozpadających się ścian”.

Urbex jest wyzwaniem, które pochłania zespoły młodych ludzi na całym świecie. Penetrują stare zakłady, kanały, nieczynne stacje metra, opuszczone domy mieszkalne. Święta zasada urbeksowców brzmi: nie zabieraj niczego oprócz zrobionych przez siebie zdjęć i nie zostawiaj nic poza śladem buta. Urbex to nie tylko silny zastrzyk adrenaliny, który daje wejście do miejsc zakazanych: grożących katastrofą, chronionych przez strażników i kamery. Załoganci twierdzą, że z takich ruin można czytać jak z książki. Więcej mówią o historii ludzi i miejsca niż muzealne wnętrza.

Reportaż o polskim Urbeksie, opublikowany parę tygodni temu, skojarzył mi się z bydgoskim pomysłem na rozruszanie turystyki, który latem tego roku obiegł media. Otóż ratusz, w ramach unijnego projektu SHIFT-X, przygotował wstępną listę kilkudziesięciu bydgoskich zakładów przemysłowych lub miejsc, w których kiedyś istniały fabryki. Tworzyłyby one udostępniony do zwiedzania przemysłowy szlak turystyczny. Na liście umieszczono dość oczywiste i dobrze znane punkty, jak wieża ciśnień na Wzgórzu Dąbrowskiego, w którym od niedawna mieści się Muzeum Wodociągów, śluzy na Kanale Bydgoskim, Exploseum, Biały i Czerwony Spichrz czy Muzeum Mydła. Ale widnieją tam także mniej znane i mało kojarzące się z turystyką miejsca, jak osiedle kolejarskie, dworzec i wieża ciśnień w kompleksie Bydgoszcz Wschód, Zespół Szkół Mechanicznych nr 1 przy ul. Świętej Trójcy, młyny Baerwalda, w pomieszczeniach których powstał hotel Słoneczny Młyn, Gazownia Miejska, gmachy byłego Fotonu i Fabryki Obrabiarek do Drewna. Marzeniem ludzi, którzy zaangażowali się w prace nad wytyczeniem trasy, było włączenie do niej Pesy i zgoda zarządu firmy na udostępnienie choć fragmentu tego zakładu przy okazji zwiedzania dworca głównego.

Wieści o przemysłowym szlaku turystycznym kończyła informacja, że na jego przygotowanie miasto zdobyło dotację w wysokości 260 tysięcy euro. I ta kwota jest dla mnie pewnym wytłumaczeniem, dlaczego o pomyśle głośno było pod koniec sierpnia, a potem zapadła długa cisza. Policzyłem, że 260 tysięcy euro to niewiele ponad milion złotych. Następnie zestawiłem tę wielkość z 40 milionami złotych, o które ubiega się bydgoskie Muzeum Okręgowe w ramach Kontraktu Terytorialnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Na tyle muzealnicy wycenili realizację planu rozszerzenia obecnego Exploseum o tzw. strefę POL-Betrieb dawnych niemieckich zakładów zbrojeniowych Dynamit A.G. Fabrik Bromberg. Mówiąc prościej, 40 milionów ma być wydane na uporządkowanie i restaurację kilkunastu ustawionych w kręgu budynków walcarek do prochu - ponoć unikatowych w skali Europy.

Jeśli te prace pochłonąć mają 40 milionów, to proszę sobie wyobrazić, czego można dokonać z milionem w kieszeni, gdy w perspektywie jest przygotowanie na nalot turystów tak zdewastowanych obiektów, jak ruina Fabryki Obrabiarek do Drewna, przypominająca dziś stracha na wróble wieża ciśnień koło stacji Bydgoszcz Wschód czy pokryty liszajami brudu budynek po Fotonie. Wolne żarty! Obawiam się, że jeśli trasa przemysłowa w ogóle powstanie, to znajdą się na niej obiekty, które już i tak stanowią główną atrakcję turystyczną miasta - jak spichrze czy śluzy. A Załogę Urbex Polska zapraszam do Bydgoszczy, na przykład do budynków po fabryce słodyczy Jutrzenka na ulicy Warmińskiego. Skok adrenaliny gwarantowany! 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

d
doradca
Może zaplaci producent EB /piwka/
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski