Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto podłożył (chorą) świnię?

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W latach 50. i 60. XX wieku włośnica, zwana trychinozą, była jeszcze chorobą znaną i często spotykaną. Jej źródłem było zakażone mięso świń.

W latach 50. i 60. XX wieku włośnica, zwana trychinozą, była jeszcze chorobą znaną i często spotykaną. Jej źródłem było zakażone mięso świń.
<!** Image 3 align=none alt="Image 219816" sub="Fot.: sxc.hu">
W PRL-u przypadki zapadnięcia na trychinozę, które w skrajnych przypadkach kończyły się śmiercią, związane były z pokątnym ubojem mięsa świń (bez badań weterynaryjnych) albo też przypadkami spożycia mięsa dzika bez badania.
Jedli kiełbasę polską
To jednak, żeby zakażone mięso pochodziło z legalnego źródła, nie mieściło się w głowie. Do czasu.

W 1957 roku cała Bydgoszcz została poruszona masowym zachorowaniem mieszkańców na włośnicę.

Hospitalizowano prawie 100 osób. Wszyscy oni spożywali kiełbasę polską pochodzącą z bydgoskich Zakładów Mięsnych. Jak jednak mogło dojść do wyprodukowania w zakładach przetworów z niebadanego mięsa, nie ustalono.

Można było tylko domyślać się, że ktoś „podłożył świnię”, czyli przemycił mięso na teren zakładu. Śledztwo nie doprowadziło do wykrycia sprawcy afery.
**Dwa lata później zdarzyła się podobna historia. W połowie czerwca 1959 roku miasto ponownie obiegła wieść o zatruciu się włośnicą, tym razem wyłącznie pracowników Zakładów Mięsnych.

Jak ustalono, pierwsi członkowie załogi z objawami zatrucia zaczęli zgłaszać się do lekarza w sobotnie południe, 13 czerwca. Kiedy liczba chorych przekroczyła kilkadziesiąt osób, natychmiast do akcji włączyła się Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, która powiadomiła o sytuacji prokuraturę.Wstępne ustalenia wskazywały, że źródłem zatrucia musiała być metka bądź kiełbasa polska, którą pracownicy zakładu otrzymywali jako przydział do spożycia na śniadanie w zakładzie. Wśród chorych 90 procent było pracownikami zakładów, pozostali byli członkami ich rodzin.

Do środy, 17 czerwca, zarejestrowano w sumie 71 chorych. Zjedzenie zakażonej wędliny musiało nastąpić między 29 maja i 3 czerwca, gdyż włośnica rozwija się dopiero po
6-12 dniach.Po tym terminie więcej zgłoszeń chorych już nie było, choć bydgoskie przychodnie przeżywały w tym czasie dramatyczne oblężenie. Zgłaszali się ludzie z drobnymi, różnego typu dolegliwościami, którzy chcieli wykluczyć zapadnięcie na trychinozę, gdyż nieleczona choroba groziła poważnymi konsekwencjami.
Czternaście pieczątek
Długotrwałe śledztwo tak jak przed dwoma laty nie doprowadziło do wykrycia źródła zatrucia. Prokuratura zmuszona była uznać, że według dokumentów mięso użyte do produkcji było zbadane zgodnie z obowiązującymi przepisami. Każda sztuka trzody po uboju przechodziła, zgodnie z zasadami, przez czternaście punktów kontroli i tyleż pieczątek przystawiano na dokumentacji.Trychinoza w Bydgoszczy powtórzyła się jeszcze parokrotnie w późniejszych latach, nigdy jednak nie miała już tak masowego charakteru jak w 1957 i 1959 roku.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!