A jednak jesteśmy wielcy. To nie prawda, że musimy odstawać od wielkich metropolitarnych ośrodków. Wcale nie jesteśmy skazani na porażkę w walce z Krakowem, Wrocławiem, Gdańskiem. Tak już się utarło w powszechnej opinii, że sami w to uwierzyliśmy. Już przywykliśmy do stereotypowej zbitki: Warszawa – stolica; Gdańsk – piękne miasto nad morzem; Wrocław – prężnie się rozwija; Kraków – tradycja i nowoczesność w jednym; Bydgoszcz – …… w tym miejscu niech każdy wpisze swoje skojarzenie. Jeśli będziemy szczerzy, nie będą to komplementy.
Czy jednak słusznie jesteśmy w stosunku do swojego miasta tak krytyczni ? Może zacznijmy pewną mentalną rewolucję od spojrzenia na sport. Przez lata narzekaliśmy, że Bydgoszcz wprawdzie liczy się w lekkiej atletyce, wioślarstwie, siatkówce, żużlu, mieliśmy epizody koszykarskie, no ale tak naprawdę siłę miasta mierzy się drużyną piłkarską. W tym czasie Zawisza pałętał się po niższych ligach, więc malkontenci mieli świetny pretekst do swojego narzekania. Ich tryb myślenia – w skrócie rzecz jasna – był taki: „Nasza drużyna gra w czwartej lidze, to jesteśmy czwartoligowym miastem, a nie żadną metropolią”.
Ciekawi mnie, co teraz ci sami eksperci orzekną, kiedy spojrzą na wyniki Zawiszy. Ciekawe, jak przyjęli nieprawdopodobny sukces sprzed tygodnia, jakim było rozbicie Wisły Kraków? Przecież to była Wisła silna, jak za swoich najlepszych lat, z byłym selekcjonerem kadry narodowej na ławce trenerskiej, z zerem porażek w bilansie spotkań. I co? I Zawisza pokonał krakusów 3:1, czyli zdecydowanie, bez żadnych wątpliwości. Wrócił w mojej pamięci 13 wrzesień 1980 roku, kiedy wraz z 50-tysiącami bydgoszczan świętowałem skromne bo skromne, ale wielkie zwycięstwo nad Wisłą 1:0. Serce biło tak samo szybko, choć teraz na trybunach zasiadło jedynie 7 tys.
Już we środę – kolejny wielki spektakl. Tym razem z samą warszawską Legią. Wiem znakomicie, że za Zawiszą nie przemawia budżet klubowy, nie przemawia potencjał zawodników, wymowna jest statystyka. Oba kluby mierzyły się z sobą 24 razy. Z tego mamy na koncie osiem remisów, 14 porażek i tylko dwie wygrane. Każdy kibic Zawiszy z pewnością pamięta mecz życia naszego legendarnego bramkarza, Andrzeja Brończyka – dla bywalców stadionu przy Gdańskiej po prostu Kinii – dzięki któremu wywieźliśmy z Łazienkowskiej jedno z cenniejszych zwycięstw w historii klubu, sensacyjne 1:0. Cóż, żeby być obiektywnym trzeba też wspomnieć o ostatniej rozgrywce 20 lat temu z Legią i bolesnej porażce 0:6.
Czy we środę możemy pokusić się o niespodziankę, czy może lepiej – sensację? Tak, jestem o tym święcie przekonany. Pokonaliśmy Wisłę, jesteśmy w stanie rozbić Legię. Trzymajmy kciuki, żeby się udało i przyjdźmy licznie na stadion. Mój przyjaciel Marek Sierocki, zagorzały fan Legii jeżdżący ze swoją drużyną na większość wyjazdów zapowiedział już, że wśród kibiców gości będzie wielu znanych ludzi. Na przykład światek muzyczny reprezentować mają – oprócz Sierockiego – Muniek Staszczyk z T.Love i Michał Grymuza, znakomity gitarzysta i producent. Dla nich drużyna jest świętością. A dla nas? Czy my też kochamy swoje miasto, czy tylko o tym opowiadamy? Jeśli kochasz Bydgoszcz to twoim świętym obowiązkiem jest stawić się we środę na stadionie przy ul. Gdańskiej. Obecność obowiązkowa! Dopingujmy i wierzmy, że wygrają lepsi, co nie musi oznaczać, że bogatsi, z większymi nazwiskami i dorobkiem. Lepsi mogą okazać się nasi chłopcy, tylko musimy im w tym pomóc. A kiedy już to się stanie, Bydgoszcz będzie na ustach całej sportowej Polski.
Czy można sobie wyobrazić lepszą promocję?