- Moi uczniowie przyszli rano do szkoły, jak co dzień. Do pobliskiego kościoła zostali odprowadzenie przez nauczycieli - mówi Wojciech Ulatowski, dyrektor Gimnazjum nr 35 w Łodzi.
Wcześniej dyrektor szkoły i księża z parafii ustalili, że nauczyciele będą pilnować dzieci choćby przed kościołem.
- Proszę pamiętać, że zgodnie z przepisami dzieci w kościele, czy innej świątyni powinni pilnować duchowni oraz ewentualnie katecheci. Wynika to wprost z przepisów - mówi dyrektor szkoły.
Tymczasem z relacji księdza Przemysława Szewczyka, jak i kilku osób, które były w tym czasie w kościele wynika, że faktycznie ksiądz przez kilkanaście minut nie mógł doprosić się o ciszę w świątyni.
- Przez 15 minut próbowałem wprowadzić minimum dyscypliny w grupie prosząc o ciszę. Nauczyciele ograniczyli swoje zaangażowanie w opiekę nad młodzieżą do milczącej obecności. Zupełnie nie troszczyli się o zachowanie uczniów. Nie pomyślałem nawet o tym, że pedagodzy oczekują wezwania duchownego do troski o to, żeby uczniowie odpowiednio zachowywali się w kościele - mówi ksiądz Przemysław Szewczyk.
W pewnym momencie kapłan nie wytrzymał. Stał niedaleko pierwszego rzędu ławek.
- Podszedł do mojego syna, który trzymał w ręku puszkę z niedopitym napojem. Ksiądz go po prostu uderzył w twarz - opowiada matka chłopca.
Zapłakanego ucznia jeden z nauczycieli odprowadził do szkoły. Dyrektor powiadomił kuratorium, zadzwonił do matki ucznia i poszedł na rozmowę z proboszczem. Tymczasem w kościele nadal trwały rekolekcje.
W trakcie nauk głoszonych przez księdza Przemysława Szewczyka zapadła wreszcie cisza, ale sytuacja była napięta. Po pewnym czasie, jeden z uczniów spytał wprost: - Jest pan dumny z tego, co pan zrobił?
- Świadków przeprosiłem za moje zachowanie od razu. Mam świadomość, że choć fizycznie nie skrzywdziłem bardzo tego chłopca, to bez wątpienia poniżyłem go przy wszystkich - mówi ksiądz Przemysław.
Po rozmowie z dyrektorem szkoły w dalszej części wczorajszych rekolekcji uczestniczył już proboszcz tamtejszej parafii.
- Zapewnił mnie, że będzie sprawował nadzór nad księdzem, który prowadził rekolekcje - mówi Wojciech Ulatowski.
Jednak kapłan ma pełną świadomość tego, co zrobił i zupełnie się od tego nie odżegnuje.
Nie cofnę tego, co się stało, ale bardzo tego żałuję - mówi ksiądz Przemysław Szewczyk
- Uważam, że tego rodzaju incydenty powinny być rozwiązywane w osobistych rozmowach osób zainteresowanych - mówi ksiądz Przemysław. - Przeprosiłem w kościele za swoje zachowanie. Chciałbym też osobiście przeprosić zarówno chłopca jak i jego rodziców. Wczoraj nie miałem już takiej szansy. Nie cofnę tego, co się stało, ale bardzo tego żałuję. To nie powinno mieć miejsca - dodaje ksiądz Przemysław.
Natomiast matka chłopca jest pewna, że nie może tego pozostawić bez echa.
- Zgłosiłam sprawę na policji, teraz czekam na to, co oni z tym zrobią, ale nie wykluczam innych kroków prawnych - mówi kobieta.
- W poniedziałek otrzymaliśmy zawiadomienie od matki chłopca. Trwa wyjaśnianie sytuacji - mówi mł. insp. Joanna Kącka, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi.
Dyrektor gimnazjum wyjaśniał w rozmowie z nami, że choć zgodnie z przepisami nauczyciele w kościele wcale nie muszą pilnować uczniów (red. - poza katechetkami), to starał się tak dobierać kadrę na wyjście rekolekcyjne, aby byli to pedagodzy „zainteresowani tą tematyką”.
- Niestety, mam wrażenie, że dzieci nie zostały dobrze przygotowane do rekolekcji. Jednak to nie tłumaczy zachowania księdza - mówi Wojciech Ulatowski.
Rekolekcje w parafii na Widzewie trwają do środy włącznie. Wszyscy mają nadzieję, że do podobnych incydentów nie będzie już dochodzić.
- Mnie zapewnił też ksiądz proboszcz, że to był po prostu przykry incydent. Najważniejsze jest bezpieczeństwo uczniów. Dlatego wystąpię oficjalnie jeszcze dzisiaj do kurii o szczegółowe zbadanie sprawy - mówi dyrektor szkoły.
Matka uderzonego chłopaka podkreśliła, że jej syn już nie pójdzie na rekolekcje w tym roku. - Kilka innych matek też zapowiedziało, że dzieci do kościoła nie puści - mówi kobieta.
- Pragnę jeszcze raz przeprosić za niegodne zachowanie - kończy ksiądz Przemysław.
AKTUALIZACJA: W środę, ksiądz Szewczyk opublikował na Facebooku oświadczenie w tej sprawie: