Pogrzeb Samuelka z Rybnika. 4-latek walczył z neuroblastomą. Żegnały go tłumy
Pogrzeby - nie ulega wątpliwości - są smutnymi uroczystościami. Pogrzeb małego, zaledwie 4-letniego Samuelka z Rybnika także taki był. Na prośbę rodziców chłopca nie był on jednak typową uroczystością żałobną. Osoby, które chciały uczestniczyć w pogrzebie poproszono, aby ubrały się na kolorowo. Poproszono też o nieskładanie kondolencji.
Do obu próśb uczestnicy pogrzebu dostosowali się. A osób, które towarzyszyły Samuelkowi w ostatniej drodze było mnóstwo. W kościele pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku, gdzie odprawiono mszę św. pogrzebową zgromadziły się tłumy.
Obecna była rodzina, bliscy, przyjaciele i znajomi, a także osoby, które mocno ściskały kciuki za walkę chłopca z chorobą. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ks. Marek Noras, proboszcz tamtejszego kościoła, który wygłosił też homilię. W niej wskazywał, że po ludzku trudno pojąć śmierć Samuelka.
- Może niejeden z was, chciałby odpowiedzi na pytanie, dlaczego taki maluch musiał cierpieć, dlaczego Pan Bóg zabiera maleństwo z tego świata. Nie mam odpowiedzi na to pytanie - mówił ks. Marek Noras, dodając, że to Boża wola. - Nam pozostaje mówić: bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi - dodał, zaznaczając jednocześnie, iż na pewno mały Samuelek jest już w niebie.
Ks. Marek Noras: "Samuelek jest w niebie"
- To, że Samuelek jest w niebie, Kościół nie ma wątpliwości - podkreślił kapłan, dodając, że jak każdy człowiek na ziemi, miał on do spełnienia Bożą misję. - Przez małego Samuelka Pan Bóg docierał do serc ludzi dobrej woli - zauważył ksiądz, jako przykład podając choćby organizowane zbiórki i wiele dobra, które na rzecz Samuelka zrobiono.
Po mszy św., uroczystości pogrzebowe Samuelka miały miejsce na rybnickim cmentarzu komunalnym. Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, uczestnikom pogrzebu rozdano sto balonów z helem, które wypuszczono w niebo. W sumie poszybowało ich o wiele więcej, bo wiele osób przyniosło swoje balony.
- Będzie ten moment, kiedy te balony puścicie do góry jako symbol waszego daru dla małego Samuela, żeby mógł się tam nimi cieszyć u góry - wskazywał podczas homilii ks. Marek Noras, dodając, że wzrok wypuszczających balony osób, zwróci się ku górze, ku Bogu.
Samuelek z Rybnika zmarł 8 listopada. Dzielnie walczył z chorobą od prawie dwóch lat. Raz udało mu się ją pokonać. Później zawiodła medycyna
Przypomnijmy, mały rybniczanin Samuelek, przez blisko dwa lata zmagał się z neuroblastomą, nowotworem, który najczęściej atakuje dzieci. Choroba początkowo nie dawała żadnych sygnałów. Dopiero spuchnięta nóżka chłopca zaniepokoiła jego rodziców, którzy zabrali swoją pociechę na SOR. Tam po badaniach okazało się, że Samuelka zaatakował nowotwór.
Początkowo diagnoza, choć poważna, nie wydawała się być najgorszym. Chorobę wykryto stosunkowo szybko, zanim nie dała przerzutów. Odmiana neuroblastomy, na którą zachorował Samuelek była jednak trudna do wyleczenia. Chłopcu pierwszą walkę z chorobą udało się wygrać. Rok po diagnozie i przebytym leczeniu w Barcelonie, wydawało się, że rybniczanin wychodzi na prostą.
Szczęście nie trwało jednak długo. Kilka miesięcy później, okazało się, że neuroblastoma wróciła. Niestety, pod jeszcze gorszą postacią. Podejmowane próby leczenia nie przyniosły rezultatu. Możliwości, jakie daje współczesna medycyna w tym przypadku wyczerpały się. 8 listopada, Samuelek zmarł.
- Wczoraj o 6.40 odszedł z tego świata Samuelek - nasz Sens Życia, nasze Szczęście, źródło uśmiechów, smutków, złości. Każde uczucie było ważne i z każdym łączy się wspomnienie - napisali dzień po śmierci Samuelka, w mediach społecznościowych, w których relacjonowano na bieżąco zmagania chłopca z chorobą, jego rodzice.
Nie przeocz
- Robert Makłowicz lubi dobrze zjeść na Śląsku. A tu smakowało mu najbardziej. Sprawdź
- Katowice z lotu ptaka o zachodzie słońca zachwycają. Zobaczcie golden hour na Śląsku
- Lipiny mogłyby być piękne! Zobacz odnawiane kamienice przy Chorzowskiej
- Zatrzymany prezydent Wrocławia dorabiał w miejskich spółkach na Śląsku. I to sporo
Musisz to wiedzieć
