<!** Image 2 align=none alt="Image 169381" >
Czterej oprawcy pastwili się nad 30-letnim Marcinem W. na oczach wielu świadków. - Tutaj można dostać po głowie za to, że się źle spojrzy - mówią szwederowianie.
W bramie przy ul. Nowodworskiej 1
paliły się wczoraj znicze. Pojawiły się w poniedziałek. Tego dnia przed południem w szpitalu Biziela zmarł 30-letni Marcin W., skatowany
21 marca przez czterech bandziorów w feralnej bramie. Do zdarzenia doszło około godziny 15.30 tuż przy ruchliwym placu przed sklepem „Tęcza”, na oczach wielu ludzi. - To było nieludzkie - pani Bożena z cukierni naprzeciwko wciąż pamięta tamte chwile. - Najpierw zobaczyłem, że katuje go jeden. Tamten chłopak właściwie się nie bronił. Za moment dopadli go trzej następni. Bili pięściami, kopali po głowie
i całym ciele, rzucali o mur zupełnie jak lalkę. Twarzy nie widziałam. Część z nich miała na głowach kaptury. Wszystko to trwało moment. Zaraz było słychać karetkę na sygnale i ten chłopak został zabrany na noszach - mówi sprzedawczyni. Osoby, które spotykamy w sklepiku z gazetami przy Nowodworskiej, twierdzą, że całe zajście rozpoczęło się przy ulicy Ugory,
a stamtąd jego uczestnicy przemieścili się do bramy.
W bramie poza zniczami w betonowym rynsztoku widać zakrzepłą krew. - Przyszłam z pracy, tylko co obiad zjadłam i usłyszałam jęki. Jęczał strasznie. Miał tak zmasakrowaną twarz, że nie do poznania. Był w roboczym ubraniu, bo pracował w branży budowlanej. Dopadli go, kiedy wracał z pracy. Jak go opatrywali lekarze, to miał jeszcze przebłyski świadomości - opowiada mieszkająca w podwórzu pani Renata. Znała ofiarę z widzenia.
<!** reklama>
Kim są sprawcy? 24 marca policja zatrzymała trzech mężczyzn w wieku 26-27 lat. Zostali aresztowani na dwa miesiące pod zarzutem ciężkiego uszkodzenia ciała. - W związku ze zgonem poszkodowanego zmienimy kwalifikację czynu na pobicie ze skutkiem śmiertelnym - mówi prokurator Andrzej Bojarski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.
Czwarty biorący udział w pobiciu bandyta jest znany prokuraturze. - Wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie. Gdy tylko sąd wyda takie postanowienie, opublikujemy list gończy
z wizerunkiem i danymi podejrzanego - dodaje prokurator Bojarski.
O co poszło? Prokurator nie chce na tym etapie śledztwa o tym mówić. Krąży wersja, że były to porachunki o dziewczynę. Marcin mieszkał przy ul. ks. Skorupki, kilkadziesiąt metrów od miejsca pobicia. Jego dziewczyna to również mieszkanka Szwederowa.
- Słyszałam, że na Szwederowie panują kibice „Zawiszy”. Marcin był od lat zapalonym kibicem „Polonii”, wychował się przy ulicy Powstańców Wielkopolskich, niedaleko stadionu żużlowego. Może tym chłopakom to się nie podobało? Teraz ludzie na Szwederowie się boją, bo przecież czwarty sprawca wciąż jest na wolności - mówi „Expressowi” osoba
z rodziny skatowanego 30-latka.
Wszystkie osoby, które spotkaliśmy wczoraj w okolicy miejsca zdarzenia, twierdzą, że to bardzo niebezpieczna dzielnica. - Nie jest tutaj dobrze. Dlaczego? Dlatego, że panuje tu bieda i patologia. Biedę widać na każdym kroku, a patologia objawia się choćby w słownictwie, jakie słyszę. Ale nie boję się, będzie, co ma być - uważa pani Monika, sprzedająca w sklepie spożywczym obok feralnej bramy. - Mam okna, które wychodzą na Podgórną.
O pierwszej, drugiej w nocy młodzież wraca z zabaw w mieście
i jest głośno - narzeka pan Ryszard.
Szwederowo strachu
Zła sława Szwederowa nie bierze się z niczego. W styczniu 2009 roku na ulicy Podgórnej zadźgany nożem został 22-letni mężczyzna. Policja zatrzymała w związku z tą sprawą trzy osoby. Pod koniec listopada 2008 roku w kamienicy przy ul. Ugory doszło do brutalnego zabójstwa 59-letniego mężczyzny. Zarzuty usłyszał 17-letni chłopak, lokator tego domu.