Rodzice dzieci ze szkoły przy ulicy Sardynkowej są niezadowoleni z ajenta obsługującego szkolną stołówką. Główny zarzut: wysoka cena za obiad.
<!** Image 2 align=none alt="Image 179259" sub="Uczniowie ZS nr 27 mają dwa zestawy obiadowe do wyboru. Dania wydaje Wiesław Balcerak Fot.: Tymon Markowski">
- Córka chodzi do pierwszej klasy, obiady je w szkole sporadycznie, więc nie narzeka. Słyszałam jednak od innych rodziców na zebraniu, że od kilku lat proszą dyrektora o zmianę obsługi jadłodajni. Jeden obiad kosztuje 6 złotych, podczas gdy moja siostrzenica w innej szkole obiad wykupuje za około 3 złote. U nas obiady są bardzo drogie. Co mają powiedzieć dzieci, które w domu nie mogą liczyć na ciepły posiłek? Kogo na to stać? - pyta pani Marta, mama sześciolatki.
Mama jej kolegi ze starszej klasy, dzwoniąc pod numer telefonu dyżurnego „Expressu”, dodaje: - Co roku jest o to awantura i co roku dyrektor jest nieugięty. Problem mają dzieci, którym obiady finansuje Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Czekałam ostatnio na syna, który jadł danie główne, z ziemniaczkami, mięsem i surówką, a chłopiec obok dostał jakieś kluski. To niesprawiedliwe.
Takie zamówił
- Stołówka na takich zasadach działa od piętnastu lat. To jedyna w mieście, którą miasto oddało w ajencję. Całość wyremontowano, wyposażono w odpowiedni sprzęt, na co nas nie byłoby stać - mówi Michał Przybylski, dyrektor Zespołu Szkół nr 27, do którego również dotarły głosy niezadowolonych rodziców. Twierdzi, że ich wyjaśnianie jest w toku. - Żywimy około tysiąca dzieci, obiady wydawane są praktycznie przez cały dzień. Do wyboru są zawsze dwa zestawy. Jeśli dziecko dostało kluski, to widocznie je właśnie sobie zamówiło - wyjaśnia Michał Przybylski, dodając, że gdyby stołówka miała być typowo szkolna, wymagałoby to kapitalnego remontu - od kotłów i zaplecza, po zakup garnków, szklanek i widelców. A za tym poszłyby olbrzymie koszty.
<!** reklama>
Pretensje dziwią za to prowadzącego stołówkę. - Pierwsze słyszę, dziś kolejna grupa dzieci wykupiła obiady na najbliższe dni. Dyrektor sam podpisał zgodę na taką cenę. Powiedziałem, że mogę przygotować wszystkie obiady za 3 złote, ale wtedy nie płacę za media, ZUS, bo na to nie starczy mi pieniędzy. Dlatego jeden z dwóch dziennych zestawów do wyboru kosztuje 6 złotych. Ale drugi, na przykład pierogi czy zupa, kosztuje 3 złote - wyjaśnia Wiesław Balcerak, dodając, że dzieci mające dotacje z MOPS-u zawsze biorą danie za 6 złotych.
Pismo z lipca...
- Znam sprawę - mówi Iwona Waszkiewicz, dyrektor wydziału edukacji ratusza. - Rodzice mają prawo żądać, by ich dzieci były żywione na zasadach porównywalnych do innych szkół. Zaproponowałam, by posiłki przygotowywane były w sąsiedniej szkole, Urząd Miasta opłaciłby transport i zatrudnił osoby do wydawania posiłków, dzieci dostawałyby dania po cenie porównywalnej z innymi szkołami. Sąsiednia placówka wyraziła już na to zgodę. Pismo z takimi informacjami trafiło do szkoły pod koniec lipca, ale, niestety, nie zostało przedstawione rodzicom.
Pani dyrektor dodaje, że ratusz jest otwarty na propozycje i oczekuje stosownego wniosku od dyrektora szkoły lub Rady Rodziców Zespołu Szkół nr 27.