- Ameryka ma bardzo poważny problem. Być może zbyt wcześnie poluzowaliśmy obostrzenia wprowadzone z powodu epidemii – przyznał otwarcie dr Anthony Fauci, główny doradca amerykańskiego rządu ds. walki z koronawirusem.
EPIDEMIA KORONAWIRUSA MINUTA PO MINUCIE. RELACJE NA ŻYWO:
W USA jest już 2.5 miliona zakażonych, zmarło ponad 125 tys. osób, padają rekordy zachorowań na Florydzie i w Teksasie. Dlatego w obu stanach nie tylko wstrzymano znoszenie ograniczeń, ale wprowadza się nowe.
Gubernator Florydy Ron DeSantis zakazał podawania alkoholu w barach, zamyka się plaże. Burmistrz Miami Francis Suarez mówi, że sytuacja jest tak groźna, iż staje się ogromnym obciążeniem dla całego systemu opieki zdrowotnej w mieście.
- W tej chwili nakładamy kary na tych, którzy nie noszą masek w miejscach publicznych - mówił Suarez, dodając, że być może trzeba będzie ogłosić nakaz pozostawania ludzi w domach.
- Po konsultacji z ekspertami naszego hrabstwa podpiszę polecenie zamknięcia wszystkich plaż w hrabstwie Miami-Dade od piątku 3 lipca do 7 lipca – mówi burmistrz Carlos Gimenes.
Robi to w obawie przed weekendem, który przypada w jedno z najbardziej popularnych świąt Ameryki, co oznacza najazd fali turystów do słonecznego stanu.
W Teksasie gubernator Greg Abbott nakazał właścicielom barów, aby o połowę zmniejszyli liczbę miejsc w swoich lokalach. A w liczącym 10 tysięcy mieszkańców mieście Galena Park na wschód od Houston burmistrz ogłosiła godzinę policyjną od 22 do 5 rano.
- Bardzo ważne jest dbanie o higienę, pozostawanie w domu, jeśli jest to tylko możliwe, unikanie niepotrzebnych podróży, spotkań i noszenie masek, gdy wychodzimy na zewnątrz - powiedziała burmistrz tego miasta Esmeralda Moya.
Amerykańscy urzędnicy ds. Zdrowia szacują, że prawdziwa liczba zakażonych w USA może być 10 razy wyższa od podawanych oficjalnie, czyli może osiągnąć nawet 25 milionów.
W ostatnich dniach notowano po 40 tysięcy i więcej zakażeń. Wzrost zakażonych jest największy w grupie młodych ludzi - od 18 do 34 lat, szczególnie na południu i zachodzie Stanów Zjednoczonych.
W tym samym czasie Biały Dom mówi, że sytuacja stabilizuje się w większości kraju, a wiceprezydent Mike Pence chwali za wszystkie działania administrację rządową.
A prawda jest taka, że tego, co było jeszcze niedawno koszmarem służb medycznych w Nowym Jorku i innych dużych miastach Ameryki, teraz doświadczają lekarze i pielęgniarki w stanie Arizona.
Personel medyczny alarmuje już o zatłoczonych salach, gdzie pacjenci są umieszczani pod respiratorami, czekając na wolne miejsce na oddziale intensywnej terapii.
Władze stanowe nie mogły ignorować nowych przypadków zakażeń i zezwoliły miastom oraz powiatom na ogłoszenie nakazu noszenia maseczek w miejscach publicznych. Takiego nakazu nie ma jeszcze w całej Arizonie.
Tylko w tym tygodniu hospitalizowano 2400 osób z koronawirusem. To niemal trzy razy tyle, niż jeszcze trzy tygodnie temu.
ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O EPIDEMII KORONAWIRUSA SARS-CoV-2:
- Szwecja: staruszkom z koronawirusem dają "koktajl śmierci"?
- Koronawirus mógł powstać w laboratorium. USA chcą wyjaśnień
- Zagadka Ferrera Erbognone. Miasteczko oparło się epidemii
- Jak długo potrwa epidemia? Noblista daje światu nadzieję
- Sekta rozpętała epidemię koronawirusa
- Nad Wuhan unosi się tajemnicza mgła. To "smog śmierci"
Na 1600 łóżek na oddziałach intensywnej opieki medycznej w Arizonie tylko 200 jest jeszcze wolnych. Niebawem, jak ostrzegają władze, sytuacja może stać się dramatyczna.
Miejscowe szpitale robią wszystko, by jak najszybciej zwiększyć liczbę łóżek, epidemia bowiem dopiero zaczyna się w Arizonie rozwijać na dobre. Do pomocy już ściąga się pielęgniarki z innych stanów USA.
- To nie jest sprint, to maraton, w rzeczywistości jest to ultra-maraton – mówią o walce z epidemią szefowie miejscowych służb medycznych.
