Koronawirus niszczy sport. Co z kontraktami? Jedni targują się o miliony, inni stracą wszystko
Co z kontraktami? Jedni targują się o miliony, inni stracą wszystko
W Polskiej Lidze Koszykówki o niczym się praktycznie teraz nie mówi, jak o targach zawodników z klubami. Sytuacja jest wyjątkowa, bo wiele umów miało obowiązywać do maja lub czerwca, były kontrakty na kolejne sezony. Zaraz po wybuchu epidemii w Polsce kluby opublikowały wspólne oświadczenie, że nie będą realizować kontraktów z zawodnikami.
Potem drogi klubów jednak się rozeszły. W Szczecinie King realizuje zobowiązania, we Włocławku program oszczędności rozpoczął się od rozwiązanego kontraktu z Jakubem Karolakiem, w Toruniu pensje zostaną wypłacone do końca marca. - To uczciwe rozwiązanie, bo przecież sezon się skończył i już więcej nie zagramy. Choć zdaję sobie sprawę, że inni mogą być w trudniejszej sytuacji i będę mieli inne zdanie - mówi Aaron Cel.
Wśród tych „innych” znalazł się Kamil Łączyński. - Znalazłem się w grupie, która została poinformowana o jednostronnym rozwiązaniu umowy, bez możliwości żadnej dyskusji. Dochodzą nas słuchy, że włodarze klubu mówią do zawodników, że albo rozwiążą kontrakt rezygnując z przyszłych wypłat, które ta umowa mu zapewnia, albo nie dostanie tych, z którymi klub mu zalega. To już jest cios poniżej pasa - mówi reprezentant Polski, który jest członkiem Związku Zawodowego Koszykarzy.
Temat na pewno nie zniknie w najbliższych dniach. - Oświadczenie wszystkich klubów o niewypłaceniu części kontraktów zawodnikom jest bezprawne. Żaden klub nie ma prawa obniżyć wynagrodzenia bez rozmowy z koszykarzem. Każdy z nich ma prawo wytoczyć pracodawcy proces i jako związek będziemy im prawnie pomagać. W NBA jest dialog właścicieli klubów z zawodnikami - podkreśla Marcin Gortat, który działa w związku zawodowym koszykarzy.
Kiedy cięcia w żużlu - na kolejnej stronie >>>