Portal Money.pl wziął niedawno pod lupę kontrole inspekcji pracy. Co się okazało? "Nawet 250 czy 300 tys. euro kary mogą nałożyć francuskie czy niemieckie instytucje zajmujące się pilnowaniem, by nie było łamane prawo pracy.
[break]
A w Polsce? Maksymalna kara wynosi 30 tys. zł. I nakłada ją nie PIP, lecz sąd. W ubiegłym roku nikt nie dostał takiej kary" - czytamy w raporcie.
Surowość umiarkowana
Średnia wysokość mandatów nakładanych przez inspektorów pracy wyniosła w ubiegłym roku 1306 zł.
Z raportu Okręgowej Inspekcji Pracy w Bydgoszczy za ubiegły rok wynika, że ujawniono wtedy ponad 4,2 tys. wykroczeń. Ponad połowa z nich zakończyła się nałożeniem mandatów, w sprawie ponad pół tysiąca wykroczeń skierowano wnioski o ukaranie do sądu. Wobec niemal tysiąca wykroczeń inspektorzy poprzestali na "środkach oddziaływania wychowawczego", czyli - upomnieniach.
Bardziej jak nauczyciele
Według portalu Money.pl polska inspekcja pracy zachowuje się jak nauczyciel wobec uczniów, bo równie często, co po mandaty, sięga po upomnienia.
Z takim ujęciem nie zgadza się Emila Pankowska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy.
- Faktem jest, że kary za naruszanie przepisów Kodeksu pracy zawarte są w przedziale od 1000 do 30 tysięcy złotych, jednak inspektorzy pracy we własnym zakresie mogą nakładać grzywny w wysokości od 1000 do 2000 złotych. Pozostały zakres kar należy do sądów. Mamy możliwość nałożenia grzywny w kwocie 5000 złotych w sytuacji recydywy, gdy pracodawca popełnia to samo wykroczenie w ciągu roku - mówi zastępca OIP w Bydgoszczy.
Rekordy w sądzie
W ubiegłym roku najwyższa kara, jaką bydgoski sąd wydał w sprawie o naruszenie praw osób wykonujących pracę zarobkową, wyniosła 20 tysięcy złotych. Otrzymał ją prezes spółki za niewykonanie prawomocnego wyroku sądu.
W innej "spektakularnej" sprawie sąd nałożył na prezesa firmy karę grzywny w wysokości 2 tys. zł za wykroczenia z dziedziny bezpieczeństwa i higieny pracy. Obwiniony złożył protest, ale wskutek postępowania sądowego usłyszał karę 10 tys. zł.