W Nowem nie każdy wie, gdzie znajduje się ulica Kniatek. Wystarczy jednak zapytać o szkółkę jeździecką Lewandowskich, a od razu wszyscy wskazują drogę.
<!** Image 2 align=right alt="Image 2569" >Lewandowcy trzymali konie „od zawsze”. Najpierw służyły do prac polowych, potem, kiedy zastąpił je traktor, ich hodowla stała się pasją seniora rodziny, Lucjana Lewandowskiego.
Szkoli i hoduje
- Miłość do koni odziedziczyłem po ojcu. Kiedy jeszcze chodziłem do szkoły podstawowej tato kupił mi małego konia polskiego, na którym namiętnie jeździłem. To wtedy połknąłem bakcyla i kiedy dorosłem, nie wyobrażałem sobie, że mógłbym zajmować się czymś innym - wspomina z uśmiechem 30-letni Marcin Lewandowski, który prowadzi w gospodarstwie agroturystycznym w Nowem przy ul. Kniatek szkółkę jeździecką i hodowlę koni.
Od młodzieńczych marzeń do ich spełnienia wiodła jednak niełatwa droga. Po skończeniu Technikum Rolniczego w Grudziądzu, Marcin Lewandowski odbył kurs instruktora jazdy konnej w stadninie w Kadynach koło Elbląga.
- Zajęcia trwały wprawdzie tylko dwa tygodnie, ale były bardzo intensywne - opowiada. - Kurs obejmował jazdę konną, udzielanie pierwszej pomocy w razie wypadków, kwestie prawne. Z prowadzeniem szkółki jeździeckiej wiąże się duża odpowiedzialność. Jestem ubezpieczony w razie wypadków, jakim mogą ulec osoby korzystające z jazdy konnej. Jak dotąd nie zdarzyło się u mnie, aby ktoś poważnie ucierpiał, ale przytrafiają się sporadycznie drobne kontuzje.
Potem zaliczył pomyślnie podyplomową szkołę przy Akademii Rolniczej we Wrocławiu, zdobywając uprawnienia sędziego III klasy jeździectwa w skokach przez przeszkody.
- Dopiero mając wszystkie niezbędne „papierki” mogłem założyć własną szkołę jeździecką - dodaje. - Oprócz szkoły i gospodarstwa agroturystycznego mamy także 40 hektarów ziemi uprawnej. Około 6 hektarów zajmują pastwiska dla koni i ogrodzony teren do jazdy dla początkujących.
Z ojcem podzielili się obowiązkami w ten sposób, że Lucjan Lewandowski zajmuje się gospodarstwem rolnym, a Marcin głównie końmi i agroturystyką.
Rajdy i biesiady
Obecnie w gospodarstwie są 23 konie, w tym 9 do jazdy konnej. Pozostałe to źrebaki.
- Większość to konie rasy wielkopolskiej - wyjaśnia Marcin Lewandowski. - Mam też klacze zimnokrwiste, które zaprzęgane są do bryczek.
Gospodarstwo Lewandowskich odwiedzają turyści z Nowego, Świecia, Grudziądza, Bydgoszczy. Zdarzają się nawet klienci z Wybrzeża. Niektórzy wybierają jazdę wierzchem, inni wolą zwiedzić okolicę bryczką. Gospodarze urządzają dla nich rajdy jednodniowe i kilkudniowe po okolicznych lasach. Potem mogą wypocząć podczas wspólnej biesiady przy ognisku i grillu.
Goście chwalą sobie kuchnię matki Marcina, pani Renaty Lewandowskiej, która przygotowuje znakomite golonki, polędwice, żeberka, a także sałatki, pączki i drożdżówki