Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uniewinnił wczoraj Adama N.
i Tomasza L. z zarzutu zabójstwa Jarosława L. Proces toczył się od 2006 roku.
**Na ogłoszenie wyroku 43-letni Tomasz L., ps. Pysiu, czekał na korytarzu ze swoim adwokatem. - Jestem dobrej myśli - stwierdził z uśmiechem korpulentny mężczyzna. Natomiast 37-letniego Adama N., ps. Rzymianin, przywieziono aż z Kielc, gdzie tamtejsza prokuratura zarzuca mu udział w grupie przestępczej wyłudzającej VAT na handlu złomem.
<!** Image 3 align=none alt="Image 166933" sub="Tomasz L. odpowiadał z wolnej stopy, a Adama N. policyjny konwój przywiózł aż z Kielc. Obaj zostali uniewinnieni. Fot. Tadeusz Pawłowski">
Ubrany w skórzaną kurtkę „Rzymianin” był pewny siebie, jakby przeczuwał, że finał będzie dla niego pomyślny. Nie pomylił się.
Sąd uniewinnił obu bydgoszczan z zarzutu zabójstwa Jarosława L. w celu przywłaszczenia 30 tys. złotych oraz nielegalnego posiadania broni gładkolufowej typu Mosberg.
- Proces był typowo poszlakowy i żeby wydać wyrok skazujący, łańcuch poszlak musiał być spójny,
a jego ogniwa powinny się zazębiać. Tak się nie stało. Sąd odniósł wrażenie, że prokuratura przygotowała akt oskarżenia w sposób filmowy, ale my w sądzie nie kręcimy filmów, tylko oceniamy dowody - podkreślił sędzia sprawozdawca Krzysztof Noskowicz.
<!** reklama>
Sąd stwierdził, że bezwartościowe są zeznania świadków koronnych - braci Dariusza i Adama T.
z Bydgoszczy. Na przykład opowiadali, że Adam N. ćwiczył się w zabijaniu psów i kotów, choć jednocześnie nie był w stanie w restauracji zjeść kaczki. Wspólnie - również
z matką - ustalali zeznania. Zmienili na przykład przypuszczalną godzinę śmierci Jarosława L., tak żeby pasowała do ustaleń biegłych. Zeznania pozostałych świadków opierały się w głównej mierze na informacjach medialnych.
Upadła teza prokuratury, jakoby 25-kilogramowe ciężarki przyczepione do zwłok zabitego pochodziły
z siłowni, w której ćwiczył Adam N. Biegli z urzędu miar i wag stwierdzili, że w tym czasie w regionie było co najmniej kilka tysięcy takich obciążników. Ciężarki owinięte były bandażem. Znaleziono na nich włos, ale badania wykazały, że nie należy on do żadnego z oskarżonych.
- Złożymy wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku, co należy rozumieć jako zapowiedź naszej apelacji - mówi prokurator Andrzej Jeżyński, naczelnik Wydziału V Przestępczości Zorganizowanej
i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Bydgoszczanin Jarosław L. był znaną postacią. Szefował agencji ochrony „Help”, zajmował się skupem akcji Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, działał też w branży disco polo. Ostatni raz widziano go 2 października 1996 roku. Po miesiącu wędkarze znaleźli jego zwłoki w Zalewie Koronowskim - mężczyzna zginął od postrzału w serce. Rok później umorzono śledztwo, ale w roku 2006 sprawa powróciła
w postaci aktu oskarżenia przeciwko Adamowi N. i Tomaszowi L.