120 dni - tak długo może stać ogródek piwny w Bydgoszczy. Co potem? Właściciel musi go zdemontować i - jeśli dalej chce go prowadzić - starać się o kolejne terminowe pozwolenie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 147973" sub="Okolica pubu „Kredens” na Wełnianym Rynku - tak wyglądała tydzień temu... Fot. Radosław Sałaciński">Drewniany ogródek piwny należący do pubu „Kredens” na Wełnianym Rynku musiał zostać rozebrany w ciągu 2 dni. Dla właścicieli to była kosztowna strata. Utopili w przedsięwzięciu prawie 180 tysięcy złotych!
- Czuję się mocno oszukany, bo na początku zarówno plastyk, jak i architekt miejski byli przychylnie nastawieni do projektu. Później nawet pojawił się pomysł, aby wspólnie z Urzędem Miasta zorganizować na dachu ogródka sylwestrowy koncert - opowiada Hubert Białczewski, właściciel klubu „Kredens” - Wiedzieliśmy, że pozwolenie obowiązuje przez 120 dni, ale za pierwszym razem, kiedy wygasło w grudniu, nie mieliśmy problemów z jego przedłużeniem. Można było odnieść wrażenie, że dla dobra sprawy urzędnicy przymykają oko na bezmyślny przepis.
<!** reklama>Prawo budowlane określa letnie kawiarenki i ogródki piwne jako tzw. obiekty tymczasowe, nietrwale związane z gruntem, i mówi, że mogą stać tylko przez 120 dni. Można starać się o kolejne pozwolenie na prowadzenie takiej działalności, ale, kiedy pierwszy termin wygaśnie należy rozebrać konstrukcję, schować stoliki i dopiero na mocy nowego pozwolenia postawić wszystko od nowa. Bydgoscy restauratorzy i właściciele klubów przecierają oczy ze zdziwienia, bo nigdy wcześniej nie spotkali się z tym problemem. Czy przykład „Kredensu” miał być ostrzeżeniem dla innych bydgoskich restauratorów?
<!** Image 3 align=right alt="Image 147973" sub="... a tak jest teraz. Właściciele musieli zdemontować konstrukcję. - Bo skończył się termin pozwolenia - mówi Robert Łucka, miejski architekt Fot. Radosław Sałaciński">- Chodnik przy naszym lokalu jest krzywy i na potrzeby ogródka budujemy drewniany podest. Rozstawianie i składanie tego wszystkiego nie będzie nam się opłacało - tłumaczy Elżbieta Łubik, właścicielka Kawiarni Artystycznej „Węgliszek” - Dlatego tak zaplanowałam otwarcie, aby dopasować się do kalendarza wakacyjnych imprez - i jak najlepiej wykorzystać te 120 dni.
- Przez trzy miesiące ogródek będzie prowizoryczny - przed lokalem stać będą tylko krzesełka i parasole. Gdy upłynie termin, schowam wszystko i dopiero w pełni sezonu, uzyskując kolejne pozwolenie, postawię prawdziwy letni taras - planuje Andrzej Szkupiński, właściciel „Cafe Reggio Emilia”.
Na starówce w środowisku właścicieli lokali huczy od plotek. - Już wiem, dlaczego w ubiegłym roku Adam Sowa tak późno otworzył letni ogródek przy swojej cukierni - mówi jeden z właścicieli lokali na starówce. Krążą pogłoski, że z tych powodów rozebrano zewnętrzną konstrukcję przed restauracją „Baalbek” przy ul. Magdzińskiego. - Z końcem marca wygasło nam pozwolenie na zimowy ogród, ale wszystko odbywa się zgodnie z planem. Wkrótce wybudujemy letni i mamy nadzieję, że postoi dłużej niż 120 dni. Liczymy na zrozumienie urzędników i na to, że uda się znaleźć wyjście z tej niezręcznej sytuacji - mówi Maciej Pietrzak, manager bydgoskiego „Baalbeku”.
Co na to urzędnicy? - Żadnej rewolucji nie ma i nie było. Od lat obowiązuje nas taka sama ustawa i mam wrażenie, że ktoś próbuje stworzyć sztuczny problem - odpowiada Robert Łucka, dyrektor ratuszowego wydziału administracji budowlanej. - Nie przywołam z pamięci, jaka jest kara za przekroczenie terminu działalności ogródka? Chyba rozbiórka... - dodaje miejski architekt.
Trudno przewidzieć, co będzie dalej. Na pytanie, dlaczego nakazano demontaż konstrukcji przy „Kredensie”, Robert Łucka odpowiada: - Bo skończył się termin pozwolenia.