<!** Image 1 align=left alt="Image 216562" >Rządowy pomysł, by na wolnym rynku zakupić 20 tysięcy mieszkań z przeznaczeniem na wynajem po okazyjnych, niższych niż rynkowe cenach, wydaje się dość ciekawy.
Dopóki nie znamy jego szczegółów, więcej w nim jednak niewiadomych niż pewników. A przy okazji nasuwają się pytania, po co właściwie fundusz mieszkań na wynajem ma zaistnieć? Bo pytań jest wiele. Pierwsze z brzegu - dlaczego za publiczne pieniądze będą finansowane inwestycje deweloperów i dlaczego za publiczne pieniądze tylko część wynajmujących będzie czerpała z takiego tańszego najmu korzyści? I wreszcie - program ma działać tylko w dużych miastach, mówi się o sześciu, maksimum dziesięciu. Jeśli sześciu, to mam wrażenie graniczące z pewnością, że Bydgoszcz do programu się nie załapie.
<!** reklama>
Będziemy więc z naszych podatków wspierać nie tylko deweloperów budujących poza naszym miastem, ale także za nasze pieniądze promować wyjazdy młodych ludzi za pracą do największych ośrodków miejskich. Dlaczego więc po prostu nie zmienić przepisów, które sprawiają, że inwestycje w czynszówki są obarczone wielkim ryzykiem i dla inwestorów często po prostu nieopłacalne? Oczywiste jest, że gdyby przedsiębiorcy zaczęli stawiać na czynszówki, ceny wynajmu też by spadły, a rynek się unormował. Dziś ceny wynajmu mieszkań są wysokie nie dlatego, że na wynajmujących dybie krwiożerczy kamienicznik, tylko dlatego, że lokali jest ciągle zbyt mało.
