Komisje ds. nogi

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Poseł Matyjaszczyk (SLD) skręcił nogę. To jedyny fakt, o jakim można się było dowiedzieć obserwując wczorajsze posiedzenie sejmowej komisji ds. nacisków. Cała reszta była żałosną, godną magla a nie parlamentu pyskówką o to, kto kłamie, kto pojawia się na posiedzeniach, a kto się spóźnia.

Skręcona noga posła o tyle miała znaczenie, że jej właściciel wystąpił z wnioskiem o odwołanie Andrzeja Czumy (PO) z funkcji przewodniczącego komisji. Kontuzjowany poseł prosił o wstrzymanie się z głosowaniem wniosku aż do jego powrotu do zdrowia. Żeby poseł Czuma nie czuł się zbyt pewnie, z własnym wnioskiem o jego odwołanie wystąpiła Marzena Wróbel z PiS. Argument był taki, że przesłuchiwany będzie były szef CBA, Mariusz Kamiński, a Czuma był szefem resortu sprawiedliwości, gdy wszczęto dochodzenie przeciwko Kamińskiemu. Jak twierdzi Wróbel, Czuma może być nieobiektywny.

<!** reklama>Całkiem niedawno podobny chwyt zastosowano w innej komisji - hazardowej. Tyle tylko, że tam to posłowie PO doprowadzili do usunięcia z komisji przedstawicieli PiS: Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna, bo ci, jako członkowie rządu, opiniowali jeden z projektów dotyczących hazardu. Nie trzeba być specjalnym znawcą polityki, by przewidzieć, że teraz zarówno politycy PO jak i PiS będą podchodzili do niegdysiejszych rządowych funkcji z całkowitym rozdwojeniem jaźni. W jednym wypadku twierdzić będą, że rządowa przeszłość absolutnie dyskwalifikuje, a w drugim - że nie ma żadnego znaczenia. Wybór opcji zależeć będzie od tego, czy trzeba bronić swoich partyjnych kumpli, czy też walić w politycznego wroga. I o to właśnie w tych komisjach chodzi: o atak i o obronę. Prawda jest najmniej ważna.