Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne osoby trafiły do szpitala

Barbara Winowiecka
Nadal nie wiadomo, jak doszło do zakażenia włośnicą. Najbardziej zainteresowani w sprawie odmawiają komentarzy. Tymczasem do szpitala w Świeciu trafiły kolejne cztery osoby.

Nadal nie wiadomo, jak doszło do zakażenia włośnicą. Najbardziej zainteresowani w sprawie odmawiają komentarzy. Tymczasem do szpitala w Świeciu trafiły kolejne cztery osoby.

<!** Image 2 align=right alt="Image 35800" sub="Najczęściej włośnicę udaje się wykryć podczas badań weterynaryjnych, zanim mięso trafi do masarni">Weterynarze z naszego powiatu twierdzą, że skuteczność metody wykrycia włośni w mięsie wynosi aż 95 procent. Jak to więc możliwe, że ludzie się zarazili? Tego nadal nie wiadomo.

- Zgodnie z obowiązującymi przepisami, dzik powinien być badany tak zwaną metodą wytrawiania - informuje Bronisław Łokczewski, lekarz weterynarii w Osiu. - Chodzi o to, aby przy użyciu różnych odczynników wydobyć z mięsa żywe włośnie. Ten proces trwa dwie godziny. Potem stwierdza się, czy mięso jest zarażone, czy też nie. Ta metoda jest wysoce skuteczna, ale teoretycznie pomyłka jest możliwa.

Z ustaleń policji i sanepidu w Świeciu wynika, że do zakażenia włośnicą doszło po 18 września, kiedy to myśliwy Henryk M. z Osia odebrał z masarni wędliny z dzika upolowanego 11 września. Jak tłumaczył się policji, oddał on dzika do przebadania. Weterynarz z Drzycimia potwierdził, że mięso jest zdrowe i zezwolił na jego przerób. Myśliwy rozdał więc gotowe wędliny rodzinie i znajomym. Niestety, już 30 z nich trafiło do szpitali w Świeciu, Bydgoszczy i Gdańsku. Z ustaleń sanepidu wynika, że zarażonych włośnicą może być nawet 70 osób.

<!** reklama left>Dochodzenie w tej sprawie wszczęła już prokuratura. Trzeba jednak poczekać na rezultaty.

- Przeprowadzono ponowne badania wędlin - wyjaśnia Krzysztof Joppek, kierownik Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Świeciu. - Wynika z nich, że mięso zawierało włośnie.

Jak dodaje Krzysztof Joppek, w powiecie świeckim jeszcze nigdy nie doszło do zakażenia włośnicą.

- Jestem weterynarzem już od trzydziestu lat - zaznacza Bronisław Łokczewski. - Oprócz tego jestem także myśliwym. Badam dużo dzików i przyznaję, że często się zdarza, że są one zarażone włośnicą. Ten fakt wychodzi jednak na jaw przy badaniu. Nie wiem, jak mogło dojść do tego przypadku. Można jednak postawić trzy hipotezy.

Zdaniem Bronisława Łokczewskiego, albo myśliwy ustrzelił więcej dzików, a tylko jednego dał do przebadania, albo tam, gdzie przerabiano mięso, ktoś dołożył inne. Możliwa jest także pomyłka weterynarza.

Niestety, myśliwy Henryk M. nie chciał komentować sprawy, a weterynarz z Drzycimia od kilku dni jest nieuchwytny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!