Po dniu odpoczynku, peleton Tour de France wjechał w Alpy. Trudne górskie etapy, z których aż cztery kończą się podjazdami do mety, zweryfikują formę kandydatów do czołowych lokat. Dodatkowym utrudnieniem mogą być zapowiadane dokuczliwe upały.
O zwycięstwo, na 10. etapie, walczyli uczestnicy długiej ucieczki, ale na ostatniej prostej na lotnisku w Megeve powstały między nimi spore różnice. Duńczyk Magnus Cort Nielsen minimalnie wyprzedził Australijczyka Nicka Schultza (BikeExchange), a trzeci na mecie Hiszpan Luis Leon Sanchez (Bahrain Victorious) stracił do nich już siedem sekund.
Dziesiąte miejsce, ze stratą 22 sekund zajął Niemiec Lennard Kaemna (Bora-Hansgrohe), który długo pozostawał „wirtualnym” liderem i do końca miał nadzieję na przechwycenie żółtej koszulki. Grupa z faworytami wyścigu nie spieszyła się z pościgiem, ale ostatecznie nie doszło do zmiany przodownika. Słoweniec Tadej Pogacar finiszował na czele tej grupy ze stratą blisko dziewięciu minut, zachowując 11 sekund przewagi nad Kaemną.
