MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klapa, rąsia, goździk, buźka...

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W PRL-u każda okazja była dobra do dekoracji orderami, krzyżami czy dziesiątkami różnych odznaczeń. Dziś zalegają domowe szuflady, ale też coraz częściej stają się przedmiotem handlu za niemałe pieniądze.

W PRL-u każda okazja była dobra do dekoracji orderami, krzyżami czy dziesiątkami różnych odznaczeń. Dziś zalegają domowe szuflady, ale też coraz częściej stają się przedmiotem handlu za niemałe pieniądze.

<!** Image 2 align=none alt="Image 53290" sub="22 lipca 1953 r., Warszawa. Defiladę przyjmuje marszałek Polski, Konstanty Rokossowski (z lewej). Na jego mundurze ok. 50 orderów i odznaczeń ZSRR i PRL.">- Kiedy idziesz na emeryturę? - Jak dostanę „chlebowy”... Taki dialog był w PRL codziennością. Istniały bowiem długie wykazy podające, ile lat pracy w określonym zawodzie trzeba przepracować, by otrzymać „przydziałowy” krzyż, najczęściej Kawalerski. Był to najniższy z orderów, za które przysługiwał specjalny dodatek do emerytury.

W PRL osobom odznaczonym Orderem Budowniczego Polski Ludowej, Orderem Odrodzenia Polski, Krzyżem Grunwaldu, Orderem Sztandaru Pracy lub Krzyżem Walecznych, względnie wyróżnionym jednym z tytułów honorowych (np. „Zasłużony Lekarz PRL”, „Zasłużony Rolnik PRL”) w chwili przejścia na emeryturę lub rentę inwalidzką przysługiwał dodatek w wysokości 20 proc. podstawy świadczenia, jednak nie więcej niż 3 tys. zł miesięcznie. Jeżeli emeryt lub rencista był jednocześnie kombatantem, otrzymywał też co roku „trzynastkę”.

Hojność według listy

Niemal każdy dorosły obywatel PRL-u „załapał się” na kilka medali i odznak. Miały one przesłonić siermiężną rzeczywistość i zastąpić ludziom chleb i igrzyska.

W zawodach cenionych przez ludową władzę trzeba było pracować 15 lat, by zasłużyć na Brązowy Krzyż Zasługi, po 20 latach otrzymywało się srebrny, po 25 złoty. Wśród elity, czyli górników, hutników i stoczniowców było dużo lepiej: po 7 latach - krzyż brązowy, po 10 - srebrny, a już po 15 - złoty. Hojną ręką byli obdarzani „kawałkami blaszki” honorowi krwiodawcy i działacze młodzieżowi, i modelarze, i harcerze... Z czasem wytworzył się określony i wyśmiewany rytuał, powtarzany podczas każdej rocznicy czy święta państwowego, ośmieszany zwrotem „klapa, rąsia, goździk, buźka”.

Jednak „chlebowe” ordery były zarezerwowane dla aktywnych, czyli członków jednej z trzech istniejących partii politycznych, działaczy związkowych i społecznych, a także wojska i milicji. Przez długie lata były to dodatki znaczące. Dopiero hiperinflacja z końca lat 80. i nowe przepisy waloryzacji sprawiły, że dziś posiadanie PRL-owskiego orderu nie ma żadnego finansowego znaczenia.

Im dłużej trwał PRL, tym władza była bardziej hojna w przydziale „blaszek”, nieustannie wymyślając nowe. Był to zresztą mechanizm samonakręcający się, gdyż o odznaczenia upominali się sami obywatele. W latach 1951-1960 Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymało niespełna 11 tys. osób. W następnej dekadzie już około 62 tys. W czasach Edwarda Gierka - już ponad 100 tys., a w okresie od 1981 do 1989 r. ponad ćwierć miliona! Samych medali 40-lecia Polski Ludowej od 1984 r. wyprodukowano ponad milion.

W latach 70. powołano nawet specjalną komisję państwową, która ustalała limity odznaczeń, przyznawane na poszczególne branże, województwa, miasta, zakłady pracy. Istniały „Wytyczne Rady Państwa w sprawie polityki odznaczeniowej”. Przyznane limity trzeba było wykorzystać, bez względu na to, ilu „zasłużonych” się doliczono. Konsultacje, komu i co przyznać ciągnęły się miesiącami i uczestniczyły w nich setki osób, związkowcy i działacze partyjni, dyrekcje zakładów. Na koniec weryfikowała wszystko specjalna komisja na szczeblu województwa. Dbano głównie o to, by odznaki otrzymywali aktywiści, w proporcjonalnej liczbie robotnicy i chłopi.

Oryginalnym pomysłem było odznaczanie orderami nie osób, lecz miast, uczelni, zakładów pracy, organizacji czy sztandarów.

W rocznicę Manifestu PKWN

Najwięcej „honorów” obywatele PRL otrzymywali na 22 lipca. Im bardziej okrągła była to rocznica Manifestu PKWN, tym władza była bardziej szczodra. Na 10-lecie Polski Ludowej, w 1954 r., jeszcze dominowały warty produkcyjne i czyny społeczne dla uczczenia tego wydarzenia, a przydzielanie orderów i odznaczeń było w tle. 22 lipca 1954 r. w Belwederze wręczono 12 Orderów Budowniczego Polski Ludowej. Wśród odznaczonych nie było nikogo z naszego regionu.

<!** reklama right>Dziesięć lat później sytuacja była już zupełnie inna. Dekorowanie zasłużonych obywateli trwało niemal miesiąc, od początku lipca - wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski znalazł się naczelny redaktor „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”, Witold Lassota. 17 lipca rozpoczęła się w naszym regionie dekoracja „zasłużonych pracowników terenowych”. Organizowano akademie i masówki w zakładach pracy oraz we wszystkich urzędach gminnych. 18 lipca podczas uroczystej akademii w Bydgoszczy wręczano odznaczenia działaczom ZSL i SD szczebla wojewódzkiego. W Belwederze dekorował sam Władysław Gomułka. Opis ceremoniału zajął w ówczesnej „Gazecie Pomorskiej” prawie całą stronę. 33 osoby otrzymały Order Budowniczego Polski Ludowej, 115 wręczono Order Sztandaru Pracy. Na liście odznaczonych znaleźli się głównie działacze partyjni i rad narodowych, ale też i ludzie kultury jak A. Wajda, K. Małcużyński czy R. Satanowski. Wśród tak wyróżnionych znaleźli się I sekretarz KW PZPR w Bydgoszczy, M. Miśkiewicz i przewodniczący Prezydium WRN, A. Schmidt.

Tego samego dnia osobną dekorację zorganizował w URM premier Józef Cyrankiewicz. Ponad 100 osób odebrało Order Sztandaru Pracy, w tym... człowiek, który rządził naszym województwem w 1945 r. i zdecydował o umieszczeniu jego siedziby w Bydgoszczy. Antoni Alster występował wówczas w roli wiceministra gospodarki komunalnej. Premier przypiął też 50 najwyższych Krzyży Orderu Odrodzenia Polski - Komandorskich. Na liście znaleźli się sami ministrowie i wiceministrowie. W Warszawie CRZZ rozdał związkowcom około 100 swoich odznaczeń.

W poniedziałek, po dniu wytchnienia, przystąpiono znów do wytężonej pracy. Na akademii w Teatrze Polskim w Bydgoszczy wręczono kilkanaście medali dla członków Związku Zawodowego Pracowników Budownictwa. We własnej siedzibie swoim członkom złote odznaki wręczyło wojewódzkie szefostwo TPPR, w Komitecie Wojewódzkim PZPR hojnie obdarowani zostali pracownicy aparatu partyjnego, a w siedzibie Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej - pracownicy urzędu.

To jeszcze nie był koniec festiwalu. 21 lipca w Komitecie Centralnym PZPR w Warszawie Order Sztandaru Pracy otrzymał sekretarz KW w Bydgoszczy, J. Majchrzak, a „kawalerami” OOP zostali dwaj inni partyjni aktywiści z naszego regionu, F. Fedorowicz i W. Zdziarski. W ratuszach posypały się setki „blaszek” dla mieszkańców, w POW dla pracowników cywilnych wojska, w zakładach - dla pracowników.

W 1974 r. wręczanie odznaczeń rozpoczęło się 15 lipca, kiedy to przewodniczący Rady Państwa, Henryk Jabłoński, udekorował piłkarzy wracających z mistrzostw świata w RFN. 16 lipca w UW w Bydgoszczy wręczano odznaki „Za Szczególne Zasługi dla Rozwoju Województwa”, a dowódca POW dekorował żolnierzy. 17 lipca „sypnięto” medalami dla działaczy sportu i turystyki. Następnego dnia odbyła się wojewódzka akademia i wreszcie 21 lipca w Warszawie wielką akcję dekoracji rozpoczęto od wręczenia Krzyża Wielkiego Orderu Virtuti Militari... Leonidowi Breżniewowi. Po nim Order Budowniczego Polski Ludowej otrzymały 53 osoby, w tym Stanisław Grzeszczak, dyspozytor w PZBM „Makrum” w Bydgoszczy, i Ernest Pischinger, profesor UMK. Orderem Sztandaru Pracy I klasy udekorowano, m.in., powiat Rypin, świecką Celulozę, grudziądzki Stomil, bydgoską Eltrę.

Warto zajrzeć do szuflady

Dziś PRL-owskie ordery i odznaczenia są coraz wyżej cenione na kolekcjonerskich giełdach. Za te najrzadsze, najstarsze, często wykonane ze złota czy srebra można uzyskać sumy idące w tysiące złotych.

- Istnieje wiele odmian różnych orderów i odznaczeń, wykonywanych np. w Moskwie w 1944 r. jeszcze z orłem w koronie czy później, z napisem RP - mówi Witold Tokarski, najbardziej chyba znany w regionie zbieracz medali, honorowy prezes toruńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego. - Niektóre są bardzo trudne do zdobycia, bo rodziny niechętnie się ich pozbywają. Ostatnio na naszych giełdach pojawia się coraz więcej kupców zza granicy, zwłaszcza ze Wschodu, z naprawdę dużą kasą. Niestety, nie do zdobycia jest już prawdziwy unikat - Order Virtuti Militari wykonany w jednym egzemplarzu specjalnie dla Leonida Breżniewa ze szczerego złota. Ponoć zaginął...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!