https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy medycyna się poddaje

Bydgoszczanin Rafał Płonka ma raka, 35 lat i nie chce umierać. Tymczasem bydgoskie Centrum Onkologii po 60 cyklach chemioterapii poddało się.

Bydgoszczanin Rafał Płonka ma raka, 35 lat i nie chce umierać. Tymczasem bydgoskie Centrum Onkologii po 60 cyklach chemioterapii poddało się.

<!** Image 2 align=none alt="Image 163336" sub="- Muszę walczyć nie tylko z chorobą, ale też z lekarzami - mówi Rafał Płonka
Fot. Tymon Markowski">



Pacjent nie może zrozumieć, dlaczego szpital w Bydgoszczy, uważany na jeden z najlepszych w kraju, nie umie mu pomóc. Jeździ więc do Warszawy.

- Przede wszystkim w wypowiedzi pacjenta jest cała masa agresji i nadinterpretacji faktów. Jeśli ktoś jest leczony przez 4 lata i otrzymuje 4 linie chemioterapii i coś więcej, to mówienie, że odmawia mu się pomocy i nie chce się go leczyć, jest co najmniej nieeleganckie i niegrzeczne - zaczyna dr n. med. Ewa Chmielowska, ordynator Oddziału Klinicznej Onkologii CO w Bydgoszczy.

Konfrontacja

W gabinecie dyrektor ds. lecznictwa Wisławy Windorbskiej właśnie trwa konfrontacja. Można było jej uniknąć, ale dyrekcja szpitala zażyczyła sobie obecności pacjenta w czasie udzielania informacji dziennikarzom. Rozmowę obserwuje kamera TVN-u. Rafał Płonka z trudem zachowuje spokój. Żona Małgorzata co rusz chwyta go za rękę. Potem on chwyta ją, gdy wygląda na to, że jej również trudno tego wszystkiego słuchać.

Ordynator Chmielowska krok po kroku odpiera wszystkie zarzuty pacjenta, któremu jesienią odmówiła podania kolejnej chemioterapii, nie proponując nic w zamian. Miał się zgłosić dopiero w styczniu.

- Jeżeli nie mamy karabinu i amunicji, to z czego mamy strzelać? - pyta pani ordynator i fachowym językiem wyjaśnia, dlaczego nowotwór Rafała Płonki jest oporny na leczenie. - Wiadomo, że cytostatyk, który działa na komórkę dzielącą, musi mieć duży indeks mitotyczny. Jeśli indeks mitotyczny jest niski, to leczenie będzie nieskuteczne i właśnie taką sytuacje mamy u pana. Możliwości chemioterapii się wyczerpały.

Płonka nie wie, co to jest indeks mitotyczny, jego żona też nie, podobnie jak reporterzy biorący udział w konfrontacji.

Kategoryczne „nie”

Mężczyzna największe pretensje ma o to, że jesienią wypisano go z adnotacją, iż jego stan jest stabilny, tymczasem już po tygodniu okazało się, że guzy w płucach powiększyły się od ostatniego badania RTG o kilka centymetrów. Pacjent się dusił, myślał, że umiera. Potem próbował jeszcze raz przekonać dr Chmielowską do kontynuacji leczenia. Za pośrednictwem żony chciał się dowiedzieć, czy bydgoski szpital zastosuje chemię, jeśli zostanie ona zlecona przez instytut w Warszawie. Po kategorycznym „nie” zgłosił się więc do warszawskiego Instytutu Onkologii, gdzie przedwczoraj podano mu już drugi cykl chemii.

- Powiedziałam, że zastosuję chemioterapię zalecaną przez Warszawę pod warunkiem, że nie będzie to dakarbazyna, która u pana wywołała objawy uboczne - broni się pani doktor, tłumacząc, że w tym stadium choroby liczy się już tylko jakość życia pacjenta.

Ale Rafał Płonka się nie zgadza. Nadal ma nadzieję, że pokona raka. Wylicza operacje, które przeszedł, mówi o trudnej decyzji amputacji nogi, którą podjął w sierpniu 2009 roku. Wie, że może trochę za późno, ale był zawodowym kierowcą, potrzebował tej nogi. Poza tym - jak twierdzi pacjent - sami lekarze byli zaskoczeni, że choroba miała tzw. wznowę, a potem przerzuty i że ma bardziej złośliwy charakter niż wcześniej przewidywano. Kiedy o tym wszystkim opowiada, zaczyna się rozklejać. Z bezsilności napisał skargę do Ministerstwa Zdrowia.

- W październiku potraktowano mnie jak przedmiot, nikt mnie nawet nie zbadał. Lekarz prowadzący tylko przeprowadził ze mną wywiad. Na tej podstawie stwierdzono w wypisie, że mój stan jest stabilny. Odebrałem to tak, że mam iść umierać w domu. Oficjalnie to nazywa się obserwacją. A nieoficjalnie usłyszałem od jednego z lekarzy na oddziale, że szpital nie ma pieniędzy i że może w styczniu coś się znajdzie - mówi mężczyzna.

Dyrekcja szpitala zaprzecza

- Centrum Onkologii w Bydgoszczy każdego pacjenta traktuje bardzo poważnie. Nikogo nie odsyłamy. Proszę spojrzeć na przekroczone limity. Leczenie tego pacjenta nie zostało zakończone, lecz wstrzymane - mówi Wisława Windorbska, dyrektor ds. lecznictwa.

Doktor Ewa Chmielowska dodaje, że to, iż pacjent żyje tak długo należy zawdzięczać powolnemu rozwojowi choroby. W końcu jednak przyznaje, że brak jej pomysłu na dalsze leczenie pacjenta, choć nie chce powiedzieć wprost, że w tym przypadku medycyna się poddała.

- Medycyna wielokrotnie się poddaje - podsumowuje.

Trzeba walczyć do końca

Rafał Płonka od 2007 roku choruje na mięsaka tkanek miękkich. Z literatury fachowej można się dowiedzieć, że to nowotwór o niskim lub pośrednim stopniu złośliwości oraz skłonności do nawrotów miejscowych - miejscowo agresywny. Przerzuty pojawiają się w późnym stadium choroby.

- Trzeba walczyć do końca, nie poddawać się. Szkoda, że muszę walczyć nie tylko z chorobą, ale też z lekarzami - dodaje Rafał Płonka. Mówi, że panią ordynator widział kilka razy w życiu. Kiedy próbował się z nią skontaktować w poniedziałki, zawsze słyszał, że jej nie ma, bo przyjmuje prywatnie w Łodzi.
- A kiedy pojawiała się we wtorek na oddziale, nie miała czasu, bo czekali na nią studenci. Odniosłam wrażenie, że studenci są ważniejsi niż pacjenci - mówi Małgorzata Płonka.

Po niesympatycznej konfrontacji małżonkowie wychodzą na korytarz. Są oszołomieni i zdezorientowani. - Bydgoszcz już chyba nas nie przyjmie. Nie mamy tu czego szukać - kwitują smutno.

Przed dwoma dniami Płonkowie otrzymali wreszcie odpowiedź z ministerstwa. Brak w nim stanowiska resortu zdrowia, jest za to wyjaśnienie złożone przez dyrekcję CO w Bydgoszczy. Wyjaśnienie sprowadza się do przytoczenia historii choroby. Uderza w nim jedno zdanie: „Żona chorego została poinformowana o tym, że trudno liczyć na pomyślne efekty dalszej terapii przy takim zaawansowaniu procesu nowotworowego, a szczególnie na typ nowotworu, jego chemiooporność oraz brak skutecznych metod leczenia tego typu nowotworu na całym świecie”.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski