Skąd wzięły się pseudonimy obu zawodników, kiedy po raz pierwszy zobaczyli speedway, jaką kuchnię preferują - to tylko niektóre pytania, które padły w hotelu „Holiday Inn”.
To było piąte spotkanie organizowane przez kibiców zrzeszonych w Polonia Bydgoszcz Net F@ns oraz władze klubu. Wcześniej na pytania sympatyków czarnego sportu odpowiadali prezes Jarosław Deresiński, menedżer Jerzy Kanclerz oraz prawie wszyscy zawodnicy. Prawie, bo do kompletu brakowało Grega Hancocka i Hansa Andersena. Po długich staraniach ze zgraniem wolnych terminów obu żużlowców, wreszcie udało się doprowadzić do spotkania z fanami składywęgla.pl Polonii.
<!** reklama>Kibice, którzy przyszli do hotelu dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy o Amerykaninie i Duńczyku. Okazało się m.in., że Hancock preferuje kuchnię meksykańską, z kolei Andersen uwielbia kotlety i frytki. Zestaw ten Duńczyk zamówi nad Wisłą bez problemu, bo o swojej ulubionej potrawie poinformował w sobotę nienaganną polszczyzną!
Interesujące było również to, że obaj panowie zainteresowali się żużlem w wieku 3 lat.
- Pamiętam, że Erik Gundersen został wtedy mistrzem świata. Powiedziałem rodzicom, że też chcę zostać żużlowcem. Opiekunowie nie protestowali. Rok później kupili mi pierwszy motor. Można powiedzieć, że szybciej nauczyłem się jeździć na motocyklu niż na hulajnodze - wspominał Andersen, którego nazywają „Brzydkim Kaczątkiem”. Wielu fanów było przekonanych, że swój pseudonim zawdzięcza charakterystycznej sylwetce na motocyklu, tymczasem...
- Kiedy zaczynałem ściganie w Anglii, jedna z osób, która się mną opiekowała, powiedziała, że skoro jestem z Danii, nazywam się tak samo jak znany pisarz [Hans Christian Andersen - przyp. red.] i w dodatku pochodzę z tego samego miasta [Odense], to muszę mieć pseudonim z nim związany. I padło na „Brzydkie Kaczątko” [tytuł jednej z baśni] - wyjaśniał Duńczyk.
Swój pseudonim ma też Hancock. Nie jest to jednak „Herbie”.
- Mówią na mnie „Grin”, co można przetłumaczyć jako „szeroki uśmiech”. Firma mojego taty nosiła taką nazwę i już w szkole koledzy tak się do mnie zwracali - opowiadał Greg.
<!** Image 2 align=none alt="Image 210424" sub="Fot. Jarosław Pabijan">Tego ostatniego kibice pytali m.in. o speedway w USA.
- Jest coraz lepiej - odpowiadał Hancock. - Dobrą robotę wykonuje Billy Hamill, który prowadzi szkółkę dla dzieci od siódmego roku życia. Myślę, że żużel w USA nadal będzie się rozwijał i po zakończeniu przeze mnie kariery znajdą się następcy.
Fani Polonii chcieli się również dowiedzieć, czy przed podpisaniem umowy z bydgoskim klubem Greg rozmawiał ze swoimi rodakami, którzy w przeszłości startowali na Sportowej.
- Nie, bo z Samem Ermolenko czy Rickim Millerem w ogóle spotykam się bardzo rzadko - mówił „Grin”. - Pamiętam jednak opowieść Ricka o świętowaniu przez Polonię mistrzostwa Polski [1992]. Była wielka impreza, a Rick został zawieziony na nią limuzyną. Mam nadzieję, że po tym sezonie będzie mi dane przeżyć podobne chwile - dodał na zakończenie Hancock, czym wzbudził zrozumiały aplauz kibiców.
Po przepytaniu żużlowców, wśród uczestników wszystkich tegorocznych „Żużlowych Wieczorów” rozlosowano karnet na sezon 2013 ufundowany przez ŻKS Polonia Bydgoszcz SA. Szczęście uśmiechnęło się do Radosława Paradowskiego.