Z najwyższym trudem uratowano czterech członków załogi statku, który służył do transportu samochodów. „Golden Ray” z nieznanych powodów wywrócił się u wejścia do portu Brunszwik w Georgii w USA. Na jednostce powstał pożar, który szybko opanowano.
Nie wiadomo co się stanie z ponad czterema tysiącami samochodów, które były w ładowniach. "Golden Ray” przewrócił się na bok i zapalił o 2 w nocy w niedzielę, gdy opuszczał Brunszwik. Gdy udało się opanować płomienie olbrzym był przechylony pod kątem 90 stopni.
Źródło: STORYFUL/x-news
Na pokładzie było 10 Koreańczyków, 13 Filipińczyków i amerykański pilot. Zostali uwięzieni w maszynowni. Na pomoc ruszyła straż przybrzeżna i śmigłowce. Zabrano 20 osób, czterech pozostałych jednak nie zlokalizowano, a niestabilny ładunek sprawiał, że wejście do środka było zbyt ryzykowne.
Brakujących członków załogi namierzono po tym, jak walili w kadłub. Ratownicy musieli wcinać dziurę w kadłubie przez którą podano im jedzenie i coś do picia. Kiedy otwór był już odpowiedniej wielkości uwolniono trzy osoby znajdujące się w pobliżu rufy. Czwarty był uwięziony za szkłem w przedziale inżynieryjnym na innym pokładzie, też go w końcu uratowano.
Statek jest własnością Hyundai Glovis, który przewozi samochody takim producentom jak Hyundai i Kia. Jak na razie nieznane są przyczyny katastrofy. Na pewno powodem nie był huragan Dorian, który opuścił wcześniej wybrzeże Georgii, był już zresztą wtedy burzą tropikalną, nie huraganem.
Brunszwik jest jednym z najbardziej ruchliwych portów morskich w USA przez który przechodzą samochody. Tylko w tym roku przeszło przez niego ponad 600 tys. aut i ciężkich maszyn.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
