Karolinka Wozowicz ma 14 lat. - To wyjątkowa dziewczynka - mówi przyjaciółka jej mamy. - Mimo że los ją ciężko doświadcza, spokojnie wszystko znosi i nie ma o nic żalu.
Karolinka choruje na białaczkę. Chorobę wykryto, gdy dziewczynka miała zaledwie 6 lat.
- Karolinka nie miała właściwie żadnych objawów - wspomina Anna Wozowicz, jej mama. - W kontrolnych badaniach okazało się jednak, ze wyniki z morfologii są obniżone i skierowano nas do szpitala, aby postawić diagnozę. Trafiliśmy na hematologię w Szpitalu im. Jurasza. Karolinka miała liczne badania, m.in. usg, badania krwi, ale nie wykazywały one nic konkretnego. Wówczas lekarze zlecili punkcję szpiku i trepanobiopsję, czyli pobranie kawałka kości z płata biodrowego. Gdy przyszły wyniki okazało się, że szpik jest w 92 proc. zajęty przez komórki nowotworowe i Karolinka ma białaczkę. Nikt z nas w to nie wierzył. Dziecko było radosne, opalone, skaczące, nic go nie bolało. Było to dokładnie 28 lipca 2010 roku.
Leczenie było bardzo ciężkie, z powikłaniami. Karolinki nie ominęło zapalenie płuc o etiologii grzybiczej oraz liczne spadki wyników.
Dziewczynka wzięła ostatnią chemię podtrzymującą 13 grudnia 2012. Gdy na początku 2013 roku zrobiono kontrolne badania i okazało się, że udało się pokonać nowotwór, radość Karolinki i jej bliskich nie miała końca. Pojawiła się nadzieja, że będzie można wreszcie normalnie żyć. Dziewczynka wróciła do szkoły. - Na półrocze piątej klasy Karolinka miała zero godzin nieobecności i średnią 5.55. I tak nasza sielanka trwała 3 lata.

Niestety, białaczka powróciła. - To był luty 2016 - mówi pani Ania. - W poradni onkologicznej robiliśmy kontrolne badania. Wykazały dwie podejrzane komórki i trochę podwyższony kwas moczowy. Jeszcze wtedy mieliśmy nadzieję, że to nie to. Na próżno. Przeprowadzona 8 lutego 2016 roku punkcja szpiku wykazała, że Karolinka ma wznowę. W 63 proc. szpik był zajęty przez komórki nowotworowe.
I znów trzeba było rozpocząć leczenie. Wycieńczony organizm źle reagował na chemię. Dziewczynka zachorowała na posocznicę, miała wstrząs septyczny, zapalenie trzustki... Doszły jeszcze ataki padaczki polekowej.
Zobacz także: Bociany na Kujawach już są. Teraz czekamy na wiosnę [zdjęcia]
Od kwietnia 2017 była już na chemii podtrzymującej, ale w grudniu zaczęły się bóle głowy. - Myśleliśmy, ze przyczyną jest kręgosłup, bo Karolinka bardzo źle znosi punkcje. Sądziliśmy, że wystarczy rehabilitacja. W styczniu pojechaliśmy na koleją chemię i zrobiliśmy punkcję szpiku oraz punkcję lędźwiową. To było 10 stycznia. Następnego dowiedzieliśmy się, że szpik jest czysty, a płyn mózgowo-rdzeniowy jest zajęty w 96 proc. - opowiada pani Ania. - Były przewidziane dwa bloki chemii, radioterapia i przeszczepienie szpiku kostnego. Karolinka otrzymała pierwszy blok chemii, a nas - mnie, męża i dwie córki: 8,5-letnią Marcelkę i 3-letnią Juleczkę - przebadano pod kątem zgodności genetycznej do przeszczepienia szpiku. Okazała się, że Marcelka może być dawcą. Gdy o tym usłyszała, powiedziała do nas: Mamusiu, ja wiedziałam, że to będę ja, bo ja się tak bardzo o to modliłam.
Tego samego dnia wieczorem stan Karolinki zaczął się pogarszać, co doprowadziło do wstrząsu septycznego, sepsy, zatrzymania pracy nerek. Bardzo spadało ciśnienie i saturacja. Lekarze zdecydowali, że Karolinkę trzeba przenieść na OIOM. Tam została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Była też dializowana. Ponadto musiała mieć podawane masy granulocytarne, które oddali dla niej anonimowi dawcy. - Jesteśmy im bardzo wdzięczni i chcemy im za to podziękować.
Karolinka spędziła tydzień na OIOMIE. Obecnie jest ponad 2 miesiące po podaniu chemii. Nie może otrzymać kolejnego bloku, ponieważ obserwuje się przedłużoną mielosupresję (bardzo niskie wyniki morfologii) z masywnym, niegojącym się krwotocznym zapaleniem śluzówek jamy ustnej. Nie może nic jeść ani nawet umyć zębów. Serce jest osłabione, a nerki nie pracują prawidłowo.

Jedynym ratunkiem jest lek o nazwie BLINATUMOMAB, który jest mniej inwazyjny niż chemia. Lek jest jednak bardzo drogi. Cała kuracja kosztuje 2 mln zł.
Koszt podania pierwszej serii to pół miliona złotych, a potrzebne są cztery cykle. Jeden cykl trwa 28 dni, a lek jest podawany bez przerwy. Rodzina ma zaledwie 10 dni na zebranie pieniędzy. - Nie możemy już stracić ani jednego dnia - mówi mama dziewczynki. - Każdy opóźnienie w podaniu leku to bardzo duże niebezpieczeństwo, że choroba wróci.
Pieniądze dla Karolinki można wpłacać na konto Fundacji Otwartych Serc
im. Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej w Krośnie
58 1050 1458 1000 0022 8442 0169
Obowiązkowo z dopiskiem dla Karoliny Wozowicz
Zbiórkę prowadzi również Fundacja Się Pomaga - INFORMACJE, JAK WSPIERAĆ ZNAJDZIESZ TU
Wyroki za znęcanie się nad zwierzętami w kujawsko-pomorskich...
Ed Sheeran za pośrednictwem Instagrama szuka dawcy komórek macierzystych dla chorej dziewczynki
Źródło:
Associated Press