Jedna czwarta bezrobotnych w Kujawsko-Pomorskiem to osoby po pięćdziesiątce. Połowa z nich czeka na ofertę pracy co najmniej rok. Wydłużenie wieku emerytalnego na pewno tej statystyki nie poprawi.
<!** Image 2 align=none alt="Image 183375" sub="Siedemdziesięcioletnia Anezja Bukczyńska nadal pracuje jako księgowa i twierdzi, że aktywność zawodowa dodaje jej pewności siebie, siły i radości FOT. Tymon Markowski">
- Czy tych z rządu porąbało! - denerwuje się Danuta Wolniak. Zapowiedź wydłużenia wieku emerytalnego mocno ją dotknęła. - Proponuję, żeby propagatorzy pracy do 67 roku życia choć na rok przenieśli się zza biurek do marketu, magazynu, na budowę lub fabryczną taśmę i posmakowali fizycznej roboty - wyrzuca z siebie nagromadzoną gorycz. Do przejścia na wcześniejszą emeryturę (w wieku 55 lat) zabrakło jej pół roku. Pogodziła się z myślą, że będzie pracować do sześćdziesiątki, a teraz słyszy, że to nie koniec udręki. - 37 lat pracy w handlu spowodowało, że kręgosłup mam do wymiany i żyję na środkach przeciwbólowych, więc gdy mi wciskają, że aktywność zawodowa po sześćdziesiątce dobrze mi zrobi, to
robi mi się niedobrze
i chce mi się wyć - zwierza się pani Danuta. Żyje nie tylko z bólem, ale i wyrzutami sumienia. - Mam schorowaną 80-letnią matkę, którą powinnam się zająć, a nie mam na to siły ani czasu. Podobnie było z wnukami. Wychowywał ich żłobek i ulica - wspomina. Męża już nie ma. - Pracował w toruńskich zakładach chemicznych i 5 lat przed emeryturą zżarł go rak. Mnie też pewnie wyniosą z pracy nogami do przodu - dzieli się swoim pesymizmem.
Większość osób pracujących fizycznie myśli podobnie. Tam, gdzie bardziej liczy się sprawny umysł niż mięśnie, zdania są podzielone, a aktywni zawodowo 60- i 70-latkowie nie należą do rzadkości. Najdłużej, i to z własnej woli, pracują naukowcy, adwokaci, lekarze i politycy.
<!** reklama>
Anezja Bukczyńska ma 70 lat i nie wyobraża sobie życia bez pracy. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę założyła biuro rachunkowe, a teraz pracuje w jednej z bydgoskich firm jako księgowa na jedną ósmą etatu: - Mój umysł wciąż pracuje, czytam nowe ustawy, opanowałam księgowość komputerową i nie potrafiłabym bezczynnie siedzieć w domu - mówi. W jej głosie czuć siłę i energię. - Psychicznie i fizycznie czuję się tak, jakbym dobiegała sześćdziesiątki, a praca
dodaje mi pewności siebie i radości
- tłumaczy swój wybór. Rozumie jednak swoich rówieśników, którzy marzą o odpoczynku. - Wiele zależy od zdrowia i samopoczucia. Kto czuje, że jeszcze może coś z siebie dać, niech pracuje do 67 lat, a nawet dłużej, ale nie powinno być w tej sprawie przymusu, bo przecież ludzie są różni. Zdarza się pięćdziesięcioletni schorowany staruszek i 65-latek z młodzieńczą werwą - zauważa.
- U nas jest coraz więcej pielęgniarek i lekarzy, którzy po osiągnięciu wieku emerytalnego kontynuują pracę - twierdzi Krystyna Kurkowska, naczelna pielęgniarka Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Toruniu. Jedni robią to z zawodowej pasji, inni dla podwyższenia emerytury. - Każdy z nas się starzeje. Inaczej wygląda serce czy układ kostny 60-latka, a inaczej młodzieńca, więc osobom starszym trudniej się będzie utrzymać w zawodach, w których liczy się precyzja lub całodobowa dyspozycyjność - mówi Kurkowska i zauważa, że nie ma norm, na podstawie których lekarz mógłby precyzyjnie określić proces starzenia się ludzi po sześćdziesiątce oraz ich zdolność do wykonywania pracy. - W zasadzie ograniczeń zdrowotnych w tej grupie zawodowej nie ma, a ci bardziej schorowani mogą przecież przejść na rentę - ocenia.
- Mając do wyboru młodzieńca i dojrzałego fachowca z doświadczeniem wybiorę tego drugiego - twierdzi Tomasz Zaboklicki, prezes bydgoskiej PESY S.A. W fabryce pojazdów szynowych, zatrudniającej 2900 ludzi
mężczyzn po sześćdziesiątce jest garstka
bo zaledwie 30, ale to wynika ze specyfiki zawodu, która pozwala kolejarzom przejść na emeryturę w wieku 55 lat. - W systemie akordowym i na taśmie źle się sześćdziesięciolatkowi pracuje i uzyskuje on gorsze zarobki - przyznaje prezes i pozwala sobie na konkluzję: - Nie mamy wpływu na to, co państwo z prawem robi, ale uważam, że byłoby lepiej, gdyby oszczędzano na funkcjonowaniu państwa, a nie na ludziach. Nie jestem zwolennikiem pracy do 67 lat, bo niewiele potem zostaje czasu na życie.
Pana Romana, 60-letniego bezrobotnego budowlańca spotykamy przed urzędem pracy. - Ch... o jest! - klnie dosadnie i sięga po papierosa. - Dobrze, że choć na dymek mi zasiłku wystarcza - mówi. Na budowach spędził 30 lat, w tym kilka lat za granicą. - Łapy mi się sztywne porobiły, stawy popuchły, narzędzia utrzymać się nie da, jak mam znaleźć pracę? - skarży się. Renty nie dostał, bo... - Doktor powiedział, że na reumatyzm cierpi co drugi po sześćdziesiątce i państwo nie będzie wszystkich trzymać na garnuszku.
Ofert lżejszej pracy dla takich jak on nie ma. - Każą mi się przekwalifikować, proponują kursy, jeden nawet zacząłem, ale moja głowa już nie do nauki, więc dałem nogę - wspomina.
W podobnej sytuacji jest 439 zarejestrowanych w urzędach pracy bezrobotnych 60-latków z Bydgoszczy i 161 z Torunia. Połowa z nich
czeka na pracę co najmniej rok
- Pierwsza nieuzasadniona odmowa przyjęcia propozycji pracy skutkuje pozbawieniem statusu osoby bezrobotnej, druga zawiesza zasiłek na 4 miesiące, trzecia na 6, a kolejne na 9 miesięcy - wyjaśnia Tomasz Zawiszewski, dyrektor bydgoskiego urzędu pracy. Przyznaje, że za pomocą kursów, zmieniających zawodowe kwalifkacje, sprawy bezrobocia w grupie wiekowej 50 plus raczej się nie załatwi, bo niektórzy mają awersję do szkoły. Tym, co przyciąga na kursy ,jest wypłacane podczas ich trwania stypendium: 795 zł na rękę (120 proc. zasiłku), ale na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy po kursie znaleźli pracę. Dotacja na własną działalność gospodarczą też się nie sprawdza, bo ludzie starsi rzadko się na taki krok decydują. W 2010 r. urzędy pracy dostały pieniądze na doposażenie stanowisk pracy dla bezrobotnych po pięćdziesiątce. - I to się znakomicie sprawdzało. Udało się nam w ten sposób zatrudnić 184 osoby. My dawaliśmy przedsiębiorcy 18 tys. zł dotacji, a on zobowiązywał się zatrudniać na tym stanowisku wskazanych przez nas bezrobotnych przez dwa lata - wyjaśnia Zawiszewski. Niestety, w 2011 r. projekt zawieszono, bo zabrakło pieniędzy i urząd było stać jedynie na dopłaty do tzw. prac interwencyjnych. - Refundowaliśmy pracodawcy przez pół roku część kosztów wynagrodzenia pracownika i ZUS, w sumie około 820 zł miesięcznie, a on utrzymywał etat dla osoby bezrobotnej przez rok. To było rozwiązanie mniej popularne od tego sprzed roku i objęło jedynie 80 zarejestrowanych - ocenia dyrektor.
Zdarza się, że zdeterminowany pięćdziesięcio- lub sześćdziesięciolatek trafia do
Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej
- Ludzie starsi kojarzą karierę ze znalezieniem się na szczycie, dla młodych kariera to po prostu sposób na życie. Mają świadomość, że będzie się to wiązało ze zmianami miejsca i pracodawcy, i że już nie ma 8-godzinnego czasu pracy, tylko jest projekt, zadanie i dyspozycyjność przez całą dobę - twierdzi kierownik toruńskiego centrum, Janusz Bokser. Podkreśla, że jego placówka jest przygotowana do doradzania osobom w każdym wieku. Co radzi tym, którzy planują dalszą karierę po pięćdziesiątce i sześćdziesiątce?
- Starzejemy się i tu widzę niezagospodarowany obszar szeroko pojętej opieki, nie tylko medycznej nad chorymi i zniedołężniałymi ludźmi - podpowiada Janusz Bokser. Powołuje się na osobiste problemy ze znalezieniem opiekunki dla schorowanego ojca. - Będziemy pracować coraz dłużej i nasi rodzice nie będą mogli liczyć na naszą całodobową pomoc, więc aż się prosi, żeby dojrzali ludzie poszukujący pracy zagospodarowali ten obszar - uważa.
Sporo osób, które straciły pracę z winy pracodawcy, chce nabyć w ZUS uprawnienia przedemerytalne i dopiero wtedy rozejrzeć się za pracą. Aby tak się stało, muszą wykazać, że przez pół roku bezskutecznie poszukiwały pracy. Wobec tego nasza oferta pracy często spotyka się z reakcją: „Stan zdrowia mi nie pozwala” lub „Muszę się opiekować chorą matką”- dopowiada Tomasz Zawiszewski z bydgoskiego urzędu pracy.
3320 kobiet i mężczyzn po pięćdziesiątce, zarejestrowanych w bydgoskim PUP to 26 proc. ogółu bezrobotnych w powiecie. W toruńskim urzędzie mają 720 bezrobotnych w wieku 55-59 lat, a
proporcje i prognozy
na ich zatrudnienie są podobne. Panuje przekonanie, że wraz z przedłużeniem wieku emerytalnego kolejka bezrobotnych będzie rosła. - Jeszcze nie znamy finansowych planów i projektów ministerstwa pracy na 2012 rok, ale jedno jest pewne: ludzie muszą chcieć się zmieniać, bo tego wymaga rynek pracy - tłumaczy Bożena Pszczółkowska-Rudnicka z toruńskiego urzędu pracy. Przypuszcza, że po projekcie wspomagania bezrobotnych w wieku 50 plus pojawi się akcja „55 plus”, a po niej kolejne.
Komisja Krajowa NSZZ Solidarność rozpoczęła akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie zachowania dotychczasowego wieku emerytalnego. - Ostatecznością będą uliczne protesty - zapowiada szef „S”, Piotr Duda.
Opinia
<!** Image 3 align=left alt="Image 183376" >Michał Cichoracki, socjolog
Niemcy zdecydowali się na reformę emerytalną 10 lat temu i zawdzięczają jej to, że są krajem najmniej dotkniętym kryzysem. Bezrobocie, i to głównie wśród ludzi młodych, rośnie gwałtownie w krajach, które się takim zmianom opierały i dlatego nie ma sensu dyskutować, czy podwyższenie wieku emerytalnego w Polsce ma sens i czy ludzie się do tego przyzwyczają, bo po prostu nie ma innego wyjścia. Decydujemy się na reformę albo na stagnację lub wręcz recesję gospodarczą. Ta zmiana może budzić opór społeczny, zwłaszcza u tych, którzy mieli rok lub dwa do emerytury, a będą musieli pracować dłużej. Wiele zależy od tego, jak sens tej reformy zostanie Polakom wytłumaczony. Ludzie mogą ponieść wiele wyrzeczeń, ale muszą wiedzieć w imię czego.
