Zanim ludzie nauczyli się uprawiać ziemię, wszyscy jak jeden wyłazili z jaskiń i polowali. Od tamtych czasów wszystko się zmieniło. Wszystko, prócz instynktu myśliwego, który jednym nakazuje biegać po mieście w poszukiwaniu sklepowych okazji, a innych pcha do lasu.
<!** Image 2 align=left alt="180" >Wybierając się na zawody strzeleckie myśliwych koniecznie trzeba zaopatrzyć się w słuchawki lub chociaż stopery. Bez takiego zabezpieczenia nieustanna kanonada może przyprawić o zawrót głowy, a zamykające się odruchowo oczy wcale nie ułatwiają obserwowania przebiegu imprezy.
Ostatnie Mistrzostwa Polski w Strzelaniach Myśliwskich odbyły się w ubiegły weekend w Łącku koło Pakości, jednej z najbardziej nowoczesnych strzelnic w naszym regionie.
Przyczajeni
Wszystko na zawodach ma swoje uzasadnienie. Noszenie otwartych strzelb na ramieniu nie wynika z wrodzonego lenistwa myśliwych. Broń nie może mieć paska, bo w trakcie strzelań mogłaby się gdzieś zahaczyć i nieszczęście gotowe. Po zakończeniu strzelania i wyrzuceniu gilz, śrutówki i sztucery muszą być otwarte, żeby wszyscy widzieli, że broń nie jest naładowana.
<!** Image 5 align=right alt="180/2" >Patrząc na dubeltówkę, z którą chodzi się między innymi na kaczki czy zające, laikowi przychodzą do głowy najróżniejsze przemyślenia. Jedne strzelby mają dwie rury w układzie pionowym, inne w poziomym. W jednych cyngiel uruchamia dwa spusty, w innych też dwa, ale pojedynczo. Myśliwi szczególnie kochają te pionowe. Podczas celowania nie ograniczają one pola widzenia.
Obserwowanie zawodów to sama rozkosz. Myśliwi przybierają różne pozy zupełnie niezrozumiałe dla osób postronnych. Najzabawniejsze jest skradanie. Choć to tylko zawody, na twarzy strzelca widać pełne skupienie, ścieżka odmierzana jest drobnymi kroczkami, huk i albo uśmiech, albo wymowne kręcenie głową, że tym razem nie poszło najlepiej. Ale tak właśnie ma być. Bo każda konkurencja odpowiada jakiemuś rodzajowi polowania, a na przykład do kaczek trzeba się zakradać.
Żeby ramię nie zakwitło
W zależności od konkurencji rzutki - każda kosztuje około 30 groszy - imitują raz bażanta, który startuje wysoko z drzew, a innym razem kaczki, podrywające się do lotu z mokradeł. Strącenie wirującego, czerwonego krążka to nie lada sztuka. W jednej z konkurencji, nazywanej przez myśliwych dwie wieże, wypuszczane są z pewnym opóźnieniem aż dwie rzutki. Czasami zdarza się, że myśliwy trafia jednym strzałem w oba, w chwili, gdy znajdą się na linii strzału. Nieznający się na strzelckiej sztuce widz byłby zachwycony tym prawie westernowym popisem. Niestety, dla zawodnika taki strzał oznacza brak punktu.
Osobną konkurencją jest strzelanie z broni kulowej - dla laika jest to lunetka snajperska, do której dokręca się resztę. Kto myśli, że śrutówki hałasują, powinien posłuchać grzmotu sztucera, z którego strzela się do tarcz z sylwetkami dzików, lisów i saren. Po zawodach, każdy może zabrać swoją tarczę do domu, no chyba, że nie chce się pochwalić przed rodziną kiepskim wynikiem.
Myśliwi to naród bardzo modny. Zarówno na polowaniach, jak i na zawodach ubiór musi być nie tylko wygodny, ale przede wszystkim praktyczny i nie byle jaki. Oprócz odpowiednich spodni i bluz w ubiorze strzelców niepodzielnie królują kamizelki, powszechnie noszone również poza strzelnicami i terenami łowów. Trendy są kamizelki sportowe, szyte przez specjalne firmy w najróżniejszych, byle stonowanych kolorach. Poza zawodami wszechobecna jest zieleń.
Wszystkie kamizelki, bez względu na kolor, łączy jedno. Powinny mieć usztywnione ramię, by amortyzować odrzut broni w trakcie oddawania strzału. Inne rozwiązanie nie gwarantuje, że wieczorem ramię nie zakwitnie w gustownych fioletach.
Ani łowiectwo, ani strzelanie zawodnicze nie należy do najtańszych zainteresowań. Kosztowna jest broń. Używaną dubeltówkę można kupić już za tysiąc złotych. Nowa to wydatek około 5 tysięcy. Tak jak we wszystkich dyscyplinach, tak i w myślistwie istnieją mniej i bardziej szanowane firmy produkujące broń. Na ramieniu myśliwego zobaczyć można produkt z czeskiego Brna czy rosyjskiego Isza. Największą popularnością cieszą się strzelby niemieckiego Merkla, a im flinta starsza tym lepiej. Wynika to z tego, że stara broń była wykonywana z lepszej stali, a do tego większą uwagę przykładano do jej zdobienia.
Doskonalić oko
Żeby sobie postrzelać wypada mieć amunicję. Paczka najtańszego śrutu to wydatek około 14 złotych. Ceny amunicji kulowej zaczynają się od 40 złotych. Myśliwi przyznają jednak zgodnie, że tyle płaci się za najpośledniejsze naboje.
Dla tych, którzy już oczami wyobraźni widzą się na strzelnicy jedna uwaga. Żeby zrealizować swoje łowieckie instynkty trzeba mieć pozwolenie na broń. Nie ma innej możliwości, by świętować celność oka i niebywały refleks.
Dla laików polowanie to nic innego jak romantyczne wyprawy o świcie i huk wystrzałów w lasach. Współczesne łowiectwo to jednak bardziej prowadzenie gospodarki niż radość z tropienia saren czy dzików. Zrzeszeni myśliwi muszą regulować populację zwierząt poprzez odstrzały, bo jeśli któryś gatunek za bardzo dominuje, to koła łowieckie muszą płacić rolnikom niebotyczne sumy za szkody wyrządzone w uprawach. Dlatego dla myśliwych każde zawody to możliwość doskonalenia oka. Wszystko po to, by na prawdziwym polowaniu nie okaleczać zwierzyny, nie ranić jej, tylko załatwić sprawę jednym celnym strzałem.