Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kajakarzy z kujawsko-pomorskiego nie wpuszczono do śluzy na przekopie Mierzei Wiślanej

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Warunki nawigacyjne na Zalewie Wiślanym bywają trudne - pojawiają się silny wiatr i wysoka fala. Bydgoscy kajakarze doskonale o tym wiedzą, bo regularnie pływają po tym akwenie. Zdjęcie ilustruje jedną z takich wypraw
Warunki nawigacyjne na Zalewie Wiślanym bywają trudne - pojawiają się silny wiatr i wysoka fala. Bydgoscy kajakarze doskonale o tym wiedzą, bo regularnie pływają po tym akwenie. Zdjęcie ilustruje jedną z takich wypraw Marek Weckwerth/ Archiwum
Kajakarze z naszego regionu nie zdołali przepłynąć przekopem Mierzei Wiślanej. Uniemożliwiły im to skomplikowane procedury. W efekcie musieli pokonać mierzeję ciągnąc kajaki przez wydmy.

- To się w głowie nie mieści. Nasz rejs kajakowy był wcześniej zgłoszony do kapitanatu portu Nowy Świat, otrzymał pozwolenie, a gdy pojawiliśmy się zgodnie z wytycznymi w poniedziałek rano przed śluzą, odmówiono nam przeprawy – skarży się bydgoszczanin Grzegorz Rajewski, komandor rejsu, instruktor kajakarstwa.

Według relacji Rajewskiego z kapitanatem uzgodniono, że nie będzie potrzebna asysta motorówki, ale gdy kajakarze pojawili się przed śluzą o godz. 9.15, okazało się, że jednak jest potrzebna. Wodniacy nie zostali wpuszczeni do śluzy, nie mogli wyjść na brzeg za pomocą specjalnej pochyli (slipu), by przenieść kajaki wzdłuż śluzy, bo poinformowano ich, że slip przechodzi przegląd.

- Zostaliśmy potraktowani obcesowi, niemiło. Zastanawiamy się zatem po co jest ten wykonany za ogromne pieniądze przekop, cały kanał żeglowny, i po co wymyślono tak restrykcyjne przepisy? To tym dziwniejsze, że stan morza był dokładnie zerowy, żadnego zagrożenia. Ot wpłynąć, prześluzować i popłynąć dalej. Czego trzeba więcej? - pyta Rajewski.

Zdziwienie było tym większe, że w awanporcie cumował stateczek kapitanatu portu, który mógł przecież asystować kajakarzom. Załoga była na miejscu.

W efekcie kajakarze z Bydgoszczy, Torunia i Janowca Wielkopolskiego (5 osób, w tym jedna kobieta) oraz ich dwaj znajomi z Gdańska i Elbląga, którzy dołączyli do grupy na przystani w Mikoszewie, musieli wrócić na morze, wylądować na plaży na wysokości Kątów Rybackich, przeciągną kajaki przez wydmy do drogi, gdzie podjechał pilotujący ich na całej trasie samochód.

Akcja poszukiwawcza na zalewie

- Przez to, że nie przepuszczono nas, że procedury były ważniejsze od ludzi i zdrowego rozsądku, straciliśmy dużo czasu. Gdy wreszcie wypłynęliśmy na Zalew Wiślany, pojawił się wiatr i zaczęła się podnosi fala. To była zapowiedź tego, co rozegrało się później... – opowiada drugi bydgoski kajakarz Andrzej Gomol.

Na wysokiej fali grupa rozproszyła się. Gdy wreszcie dotarła we w miarę bezpieczne, osłonięte przed falą miejsce w pobliżu ujścia Szkarpawy do zalewu, okazało się, że brakuje kolegi z Elbląga. Nie odbierał telefonu, bo miał schowany i zabezpieczony przed wodą w luku ładunkowym. Jego żona powiadomiła policję i służby ratunkowe, rozpoczęły się poszukiwania zaginionego.

- Ten jednak dotarł o własnych siłach do Zatoki Elbląskiej, gdzie czekała na niego wraz z policją, która dojechała na nabrzeże, nasza grupa – relacjonuje dalej Andrzej Gomol.

Poniedziałkowy wieczór wodniacy spędzili w Elblągu, dyskutując o tym, co się stało, pomstując na urzędnicze procedury.

Teraz kajakarze pytają, dlaczego odmówiono im śluzowania? Dlaczego wymyślono tak restrykcyjne i nieżyciowe przepisy? Musieli wymyślić jej urzędnicy kompletnie nierozumiejący potrzeb kajakarzy. Zastanawiające jest na przykład to dlaczego w monitorowanym i nadzorowanym kanale (przekopie) potrzebna jest asysta motorówki, a już na Zatoce Gdańskiej i na zalewie, czyli na otwartych wodach morskich nie. Ich zdaniem to kompletna niedorzeczność.

A to bardzo doświadczeni wodniacy, w większości instruktorzy, którzy nie raz śluzowali się na kanałach w całej Polsce, a nawet morskich za granicą i nigdzie nie spotkali się z takim podejściem ze strony zarządu czy operatorów śluz.

Kajakarze nie wypełnili warunków

- Grupa kajakarzy nie wypełniła warunków bezpiecznego przejścia przez kanał żeglugowy, które zostały jej przekazane pisemnie dwa tygodnie temu – odpowiada Magdalena Kierzkowska z Biura Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni, rzecznik prasowy.
5 czerwca, zgodnie z obowiązującymi przepisami, kapitan Portu Nowy Świat wyraził jednorazową zgodę na przepłynięcie i śluzowanie 19 czerwca siedmiu kajaków na trasie: Zatoka Gdańska - Port Nowy Świat (śluzowanie) - Zalew Wiślany. W piśmie bardzo wyraźnie zostały wyszczególnione warunki, jakie grupa musi spełnić, w szczególności te dotyczące ciągłej komunikacji i nasłuchu na kanale 68 UKF podczas przebywania na całym akwenie Portu Nowy Świat (warunek nr 4).

To też może Cię zainteresować

Pani rzecznik dodaje, iż 19 czerwca grupa nie była zabezpieczona w radio UKF, czyli nie spełniała warunku nr 4 i jedynie komunikowała się ze służbą dyżurną kapitanatu przez telefon komórkowy. Następnym, bardzo ważnym warunkiem (nr 3), który nie został spełniony, było zabezpieczenie przejścia kajaków przez akwen Portu Nowy Świat przez łódź motorową wyposażoną w łączność na kanale 68 UKF. Wobec niespełnienia warunków odmówiono możliwości przejścia przez port i śluzowania.

Magdalena Kierzkowska dodaje, iż przejście przez śluzę, tak jak w każdym innym porcie, określają Przepisy Portowe, przy tworzeniu których nadrzędną zasadą jest zapewnienie bezpieczeństwa oraz równego traktowania wszystkich użytkowników.

Płyną 540-kilometrową pętlą

Pięcioro z siedmiorga kajakarzy, którym nie udało się pokonać przekopu Mierzei Wiślanej, płynie wielką około 540-kilometrową pętlą kajakową z bydgoskiego Fordonu do Fordonu. W Mikoszewie dołączyli do nich przyjaciele z Gdańska i Elbląga.

Trasa rejsu wiedzie Wisłą, morzem wzdłuż brzegu Zatoki Gdańskiej do Nowego Świata (który jak wiemy nie był dla nich przyjazny), Zalewem Wiślanym do Elbląga, Kanałem Elbląsko - Ostródzkim do Drwęcy i z jej nurtem do Wisły, a dalej przez Toruń do Bydgoszczy. Na mecie chcą się zameldować w niedzielę 25 czerwca.

W rejsie uczestniczą wodniacy z naszego regionu: Grzegorz Rajewski, Andrzej Gomol (obaj z Bydgoszczy), Lucyna Serożyńska, Bogdan Serożyński (z Torunia) i Jerzy Piniarski z Janowca Wielkopolskiego. Z lądu, jadąc samochodem, zabezpiecza ich i wiezie sprzęt biwakowy Krzysztof Palmowski.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kajakarzy z kujawsko-pomorskiego nie wpuszczono do śluzy na przekopie Mierzei Wiślanej - Gazeta Pomorska