Kościół wskazuje przyczyny rosnącego zamiłowania Polaków do alkoholu. Sugeruje zwiększenie nadzoru - nie tylko rodziców nad dziećmi.
<!** Image 2 align=right alt="Image 128456" sub="Kościół apeluje, by juwenalia wolne były od alkoholu. Tak bawili się bydgoscy studenci podczas tegorocznych imprez Fot. Tadeusz Pawłowski">Każdego roku na początku sierpnia katolikom przypomina się w sposób specjalny o negatywnym wpływie alkoholu. W tegorocznym apelu zatytułowanym „Troska o trzeźwość jest troską o życie” zdiagnozowano przyczyny, dla których „ponad 800 tysięcy rodaków naznaczonych jest dramatem uzależnienia”. Biskupi piszą, m.in. o wzrastającym od pięciu lat poziomie spożycia alkoholu, rosnącym odsetku pijących go ludzi młodych, szczególnie niepokojąc się dużą liczbą upijających się dziewcząt. Negatywnie oceniają zbyt dużo - około 200 tysięcy - punktów sprzedaży napojów wysokoprocentowych. Precyzyjnie wskazują również miejsca, z których alkohol powinien zniknąć natychmiast: studniówki, szkolne wycieczki, juwenalia i akademiki, które „wręcz stają się przestrzenią nielegalnego handlu alkoholem”.
- Nie rozumiem tego stwierdzenia - mówi Bartosz Kossowski, przewodniczący Samorządu Studenckiego UKW. - Może kiedyś tak było, dziś w niedalekiej odległości znajdzie się sklep, w którym można kupić wódkę, jest też mnóstwo miejsc, gdzie ją można oficjalnie spożyć. Nie podejrzewam, żeby to było zjawisko dużo poważniejsze niż w zwykłych blokach mieszkalnych. A sprzedaż alkoholu na juwenaliach regulują ustawy o organizacji imprez masowych oraz o szkolnictwie wyższym. Nie jest ona dozwolona na obiektach uczelni i organizatorzy tego przestrzegają. Kilkanaście lat temu nie istniały takie restrykcje. Ale może się zdarzyć, że niskoprocentowy alkohol jest dostępny w pobliżu, trzeba też przyznać, że jest on zakorzenionym elementem tradycji juwenaliowej. Sugestie biskupów, by uczelnie zwiększyły nad tym nadzór, są jednak swego rodzaju ograniczaniem wolności. Każdy sam może i musi decydować o granicach przyzwoitego zachowania.
<!** reklama>Barbara Domagała z Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilkatyki BORPA docenia rolę apelu biskupów, bo jej zdaniem ważna jest każda sytuacja pozwalająca uświadomić problem, będąca - choć na chwilę - źródłem wewnętrznej diagnozy („czy mnie to dotyczy?”). Nawet raz do roku. - Najważniejsze jest jednak dostarczanie rzetelnej wiedzy. My nie mówimy, że samo picie jest szkodliwe, my powtarzamy, że nie można tego robić, gdy jedziesz samochodem, opiekujesz się dzieckiem, uczysz się - tłumaczy szefowa BORPA. - Biskupi krytykują reklamę, gdzie alkohol jest przedstawiany jako gwarancja dobrej zabawy. My chcielibyśmy, by tyle samo było przekazu pozytywnego. Kapitalną rolę profilaktyczną odegrała na przykład kampania, w której mówiono i pokazywano, ile może bezpiecznie wypić dorosły mężczyzna, ile kobieta. Profilaktyka nie może być mentorska.