Guz, który 19 lutego podczas 6-godzinnej operacji usunęli lekarze z Bostonu, był włókniakiem dwa razy większym niż serce małej Julki.
Miliony ze zbiórki
Skomplikowana operacja serca Julki Ciesińskiej z Bydgoszczy kosztowała 2 miliony złotych. Odważyli się jej podjąć jedynie lekarze w Bostonie, dokąd na początku lutego dziewczynka poleciała wojskowym samolotem.
Tuż po zabiegu amerykańscy lekarze, choć ostrożnie, dawali nadzieję, że będzie dobrze - zastawki działały po zabiegu bez leków.
Bez bólu
Dziś, 24 lutego, bliscy dziewczynki poinformowali, że wybudziła się z pooperacyjnej narkozy: jej stan jest w tej chwili stabilny.
- Julka tak bardzo chciała już rozpocząć swoje „nowe życie”, że po operacji wybudziła się wcześniej niż planowali lekarze. Nie obyło się bez bardzo poważnych turbulencji, ale dziś pierwszy raz się uśmiechnęła. Cały czas dostaje najsilniejsze leki przeciwbólowe. Dzięki temu, jak zapewniają medycy, nie odczuwa bólu, a jedynie pooperacyjny dyskomfort. Przechodzi też mnóstwo badań. Lekarze monitorują jej stan, a pielęgniarki otaczają opieką - relacjonuje Dominika Martuszak, przyjaciółka rodziny, która walkę o zdrowie Julki wspiera od samego początku.
Julka tak bardzo chciała już rozpocząć swoje „nowe życie”, że po operacji wybudziła się wcześniej niż planowali lekarze. Nie obyło się bez bardzo poważnych turbulencji, ale dziś pierwszy raz się uśmiechnęła.
Rodzice dziękują za pomoc
Przy dziewczynce cały czas są rodzice. - Ostatnie dni pokazały, po kim Julcia ma w sobie taką siłę. Alicja i Kamil to prawdziwi herosi - podkreśla Dominika Matuszak. - O samej Julce nie można już mówić, że to mała – wielka wojowniczka. To istna gigantka. Walczy o swoje nowe życie jak lwica.
Rodzina raz jeszcze dziękuje wszystkim, którzy wspierają całą akcję pomocową dla Julki.
