<!** Image 1 align=left alt="Image 134643" >Wenecja, Padwa, Werona... Piękne miejsca. Gdy nad Wisłą nastaną ciemne i dżdżyste listopadowe dni, tym większy zachwyt wzbudzają cuda bazyliki Świętego Marka, tym mocniej wzruszają losy Szekspirowskiej Julii, tym piękniejsze wydają się włoskie pejzaże. A człowiek ubogacony obcowaniem ze sztuką quattrocenta, wstrząśnięty dramatem Capulettich, w następnym punkcie programu gotów jest zapłakać i nad losem nieszczęsnych bezrobotnych.
Urzędnikowi od bezrobocia pamiętać o podopiecznych wypada bowiem nawet w pięknej Italii. Dlatego w programie wyjazdu naszej licznej grupy specjalistów, oprócz zwiedzania, podziwiania i oglądania znalazły się także prelekcje o włoskich doświadczeniach w przeciwdziałaniu bezrobociu. Złośliwi twierdzą wprawdzie, że bardziej pouczający byłby rekonesans w okolice Neapolu, gdzie do zbiorów owoców i warzyw wyjeżdża sporo naszych rodaków, i to bywają czasem prawdziwie emocjonujące podróże, no ale skoro wyjazd funduje Unia, to nie wypada kaprysić.
<!** reklama>Tyle że Unia nie jest dobrym wujkiem, pieniądze z funduszy unijnych nie spadają też z nieba, tylko pochodzą ze składek państw członkowskich. I mimo że Polska więcej z europejskiego budżetu otrzymuje niż do niego wpłaca - a może tym bardziej właśnie dlatego - powinniśmy jak najlepiej te środki wydawać. Czy najpilniejszą potrzebą na polskim froncie walki z bezrobociem są takie wyjazdy studyjne? Czego nauczyli się dzięki nim nasi specjaliści? Czy skuteczniej pomagają bezrobotnym?