Specjaliści oceniają aktywność ruchową, zmienność temperatury, szybkość reakcji badanych ochotników. Tym nie sprawia to bólu, siedzą w ciepłym pokoju, grają w karty. Muszą spełnić tylko jeden warunek: nie zasnąć.
<!** Image 2 align=none alt="Image 159876" sub="Ochotnicy podczas obserwacji poddawani są regularnym badaniom. Na zdjęciu jeden z trzech ostatnich w tym roku badanych, Ireneusz Jakubowski / Fot. Dariusz Bloch">Katedra i Zakład Higieny i Epidemiologii Collegium Medicum, by dowiedzieć się, jak na organizm człowieka wpływa brak snu, docelowo przebada 60. ochotników. W tym roku przebadano pierwszą trzydziestkę, ostatnia trójka skończyła „obserwację” w czwartek po południu. Kolejna trzydziestka badana będzie w przyszłym roku. Trójki ochotników na obserwacji spędzają dwie doby, podczas których nie wolno im zmrużyć oka.
- Dwie doby bez snu to chyba nie aż tak długo - pytam prof. Jacka Klawe, kierownika Katedry i Zakładu Higieny i Epidemiologii CM.
<!** reklama>- Proszę, niech pani spróbuje! - śmieje się profesor, który wie, że już po jednej nieprzespanej dobie byłoby ciężko.
W domu nie da rady
Do badań zorganizowanych przez Collegium Medicum nie mogłam się zgłosić. Po pierwsze, dowiedziałam się o nich w trakcie ich trwania. Po drugie, badania przeprowadzane są wyłącznie na mężczyznach.
- Główny powód to zmiany, które zachodzą u kobiet w cyklu miesięcznym. Musielibyśmy badać każdą z nich tego samego dnia cyklu. Ponadto sprawdzać, czy nie stosują one kuracji hormonalnych - wyjaśnia profesor. Biorący udział w badaniu mężczyźni to zdrowi panowie w wieku od 25-40 lat, przedstawiciele tej samej grupy zawodowej.
Naukowcy z Collegium Medicum jako pierwsi przeprowadzają kompleksowe badania tego typu. - Jest wiele zawodów, w których doba się wydłuża: kierowcy, marynarze. Te badania powiedzą nam, jakie są możliwości osób, które mają predyspozycje, by tak pracować. Czy zmieni to świat? Może nie cały, ale na pewno poprawi się bezpieczeństwo - wyjaśnia prof. Klawe.
Ochotnicy podczas obserwacji badani są w regularnych odstępach czasu. Poddawani są testom psychologicznym, oceniana jest ich aktywność ruchową, zmienność temperatury głębokiej ciała, ocena czynności układu sercowo-naczyniowego. - Chcemy też zbadać ich pod kątem epidemiologicznym, sprawdzić, jaki mają skład mineralny ciała - mówi Paweł Zalewski, adiunkt w katedrze, prowadzący badania. - Założyliśmy, że nie będziemy ich testować wytrzymałościowo. Chcemy zobaczymy, co będzie się działo po tych 30 godzinach, jakie będą ubytki funkcji. I już wiemy, że czas reakcji jest szybszy niż wyjściowy. Ale jeśli chodzi o podejmowanie decyzji i pamięć, to jest z nimi znacznie gorzej. Pewne rzeczy umkną. Żeby jednak mieć pełne dane, musimy poczekać na koniec badania - zaznacza prof. Klawe.
W tym czasie cztery piętra niżej, w piwnicy budynku, gdzie znajduje się pracownia zaadaptowana na mieszkanie, badani jedzą obiad. Za chwilę z uśmiechem oznajmią, że oczywiście nie musieli przygotowywać go sami: na wyposażeniu mieszkania jest w pełni zaopatrzona lodówka. Dlaczego nie mogą być badani zdalnie? W swoich domach? - Bo jest ryzyko, że usnęliby na przykład w autobusie. Kiedyś ochotnicy z Torunia do domu chcieli wracać samochodem. Mieli problemy, by do niego wsiąść - wspominają badający.
Badania odbywają się w podziemiach Collegium Medicum. - To tak zwany bunkier do badań chronobiologicznych. Powstał za pieniądze z rządowego projektu dotyczącego pracy zmianowej - wyjaśnia prof. Jacek Klawe. To jedyna tego typu pracownia w tej części Europy. Składa sie z dwóch pomieszczeń - pokoju z oknem, w którym przebywają wykonujący badanie i zaadaptowaną na mieszkanie pracownią. Tu też jest okno, z tym że nic za nim nie zobaczymy! Widać tylko światło, które może być dowolnie regulowane - imitować świt lub samo południe. Dzięki temu można prowadzić tu badania okołodobowe, dowolnie regulując czas trwania doby.
- Oba pokoje są wyciszone. Gdy w 2002 roku wybudowaliśmy pracownię, za oknem postawiono lądowisko helikoptera! Na szczęście nic nie słuchać - cieszy się prof. Klawe.
Film za bardzo rozluźnia
Po trójce panów siedzących z pełnymi brzuchami na kanapie zmęczenia nie widać. - Staramy się zachować pozory - żartują. Jest czwartkowe popołudnie, panowie nie śpią od środy, od godz. 6 rano. Wtedy też połknęli kasułkę, dzięki której stale mierzoną mają wewnętrzną temperaturę ciała. - Dla nas nie jest nowością nie spać, ale w pracy dużo się dzieje, jesteśmy w ruchu. Tu jest gorzej, bo jesteśmy w jednym miejscu - opowiadają Marek Chmarżyński i Ireneusz Jakubowski. Trzeci z panów, Krzysztof Bartoszak, akurat poproszony został na kolejny test. Cała trójka zna się od dłuższego czasu, razem pracują. O której przyszedł pierwszy, senny kryzys? - Około 2-3 w nocy. Kolejny o 6 rano, następny o 10. Nie możemy stosować żadnych używek, dlatego gramy w karty, rozmawiamy - opowiadają. Może film? - Lepiej nie. Organizm się rozluźnia i można usnąć! Lepiej iść na spacer. O 3 w nocy spacerowaliśmy po szpitalu - śmieją się panowie Ireneusz i Marek. Zdradzają, że wbrew pozorom badania są dla nich dużym wysiłkiem. - To dlatego, że kładziemy się na łóżku. Oczy automatycznie się zamykają i prawie sie odpływa! Trzeba się bardzo skupić! - mówią. Jest przed godziną 17. O 18 koniec badania. Dziś prawdopodobnie odespali już całość, choć każdy organizm indywidualnie wyrównuje cykl - badani mogą czuć się wybici z rytmu przez kilka dni.
- Skąd pani się o nas dowiedziała? Z RMF FM? - pytają. - Duży tu u nas ruch, chyba wszyscy już tu byli. Ale pani jest pierwszą kobietą!