Sąd aresztował na trzy miesiące trzech młodych bydgoszczan podejrzanych o głośny napad na Wojciecha C. Śledczy badają też, czy do jego śmierci mogły przyczynić się błędy szpitala.
<!** Image 3 align=none alt="Image 197064" sub="Sąd aresztował na trzy miesiące trzech młodych bydgoszczan podejrzanych o głośny napad na Wojciecha C. Śledczy badają też, czy do jego śmierci mogły przyczynić się błędy szpitala. ">
O podejrzeniu błędów lekarskich powiadomiła prokuraturę rodzina Wojciecha C. <!** reklama>
Przypomnijmy, nieprzytomny 39-latek został znaleziony w nocy z 18 na 19 sierpnia u zbiegu ul. Batorego i Niedźwiedzia na bydgoskiej starówce. Karetka zabrała go na oddział medycyny ratunkowej szpitala Jurasza. Niestety, mężczyzna zmarł 22 sierpnia rano, nie odzyskawszy przytomności.
- Wojtek leżał na oddziale medycyny ratunkowej z rozpoznaniem upojenia alkoholowego. Tak wytłumaczono brak kontaktu z nim. Dopiero po pięciu godzinach, gdy zobaczyła go żona, lekarze zaczęli działać. Niestety, było już za późno - mówi bliski kolega Wojciecha C.
Bliscy bydgoszczanina chcą wiedzieć, czy można było mu uratować życie, gdyby wcześniej otrzymał fachową pomoc medyczną.
- Prowadzimy postępowanie w sprawie narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez personel szpitala, na którym ciążył obowiązek opieki nad tą osobą. Postępowanie jest na wstępnym etapie - mówi prokurator Włodzimierz Marszałkowski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.
Jak wyjaśnia prokurator Marszałkowski, postępowanie będzie polegało na przesłuchaniu świadków, w tym personelu szpitala im. Jurasza, zgromadzeniu dokumentacji medycznej i na zasięgnięciu opinii biegłego.
Trwa jednocześnie śledztwo przeciwko trzem bydgoszczanom, którym postawiono zarzuty rozboju i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Wojciecha C. skutkującego śmiercią. Grozi im do 12 lat więzienia.
Zastosowano wobec nich trzymiesięczny areszt tymczasowy. Mają po 18-19 lat. Wszyscy są już notowani i znani policji. Prokuratura dwóm z nich stawia zarzut jeszcze jednego rozboju - na 21-letnim grudziądzaninie na ul. Pomorskiej.
- To dresiarze bez żadnych skrupułów. Dla telefonu komórkowego czy paru złotych gotowi skatować człowieka - mówi jeden z bydgoskich policjantów.
Co na to kodeks karny?
- Narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu jest przestępstwem.
- Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat 3.
- Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.