W bydgoskich przychodniach to pacjenci sporządzają listy rankingowe najlepszych specjalistów. Do jednych kolejki ustawiają się już od piątej rano. U innych zawsze są wolne miejsca.
<!** Image 2 align=left alt="Image 16486" >Kilka minut po godzinie 7 rano do jednej z lekarek pracujących w przychodni „Gdańska” nie ma już wolnych miejsc. Chorzy, którzy chcą się zapisać do niej na wizytę ustawiają się w kolejce już o godzinie 5.
- Mam swojego ulubionego lekarza i zawsze staram się umówić właśnie do niego. Powód? Jest zawsze miły i uśmiechnięty, więc wizyta jest mniej stresująca - mówi pani Grażyna, pacjentka przychodni „Sanitas”.
O tym, że miłe usposobienie lekarza działa na chorych jak magnez, zapewniają ci, którzy ze służbą zdrowia mają do czynienia na co dzień.
- U nas jest kilku specjalistów, do których zawsze ustawiają się duże kolejki. Często o popularności lekarza decyduje miły przebieg wizyty, a nie jego kwalifikacje - twierdzi Marek Ślinko, specjalista ds. organizacji reklamy przychodni „Sanitas”.
Okazuje się, że na popularność konkretnego medyka spory wpływ ma fakt, że wcześniej opiekował się on kimś z rodziny pacjenta. Chorzy cenią sobie również przywiązanie do konkretnej przychodni.
- Wielu jest tak zwanych „pokoleniowych” lekarzy. Opiekują się całą rodziną począwszy od dziadka, a na najmłodszym dziecku kończąc. Spore znaczenie przy wyborze doktora ma również magia znanych nazwisk oraz tytułów - uważa Piotr Temerowski, prezes zarządu przychodni „Elmed”. - Okazuje się, że równie ważne jest też przywiązanie do konkretnej przychodni. Choć pracują u nas doskonali specjaliści, a na wizytę nie trzeba długo czekać, niektórych pacjentów nie jesteśmy w stanie do siebie przekonać. Wolą czekać tygodniami do „swojego” lekarza, w „swojej” przychodni, w której leczą się od kilku czy kilkunastu lat. Bardzo trudno zmienić takie przyzwyczajenia - dodaje prezes Piotr Temerowski.