Szef PiS pytany o Donalda Tuska oznajmił, że nie obawia się jego powrotu, gdyż „nie wierzy w cudowne możliwości polityków”. - Nikt nie jest cudotwórcą i są sytuacje, które jedni lepiej, inni gorzej potrafią wykorzystać, ale przede wszystkim jest sytuacja społeczna, sytuacja świadomości społecznej, sytuacja medialna i tutaj nie przecząc, że Donald Tusk ma, zupełnie w sferze retorycznej, pewne umiejętności, może nawet talenty, to nie zmieni sytuacji. Ona będzie zależała od innych czynników – stwierdził Kaczyński.
CZYTAJ TAKŻE: Koalicja Europejska, czyli eksperyment bez precedensu
Zapytany, czy zamierza objąć w Polsce funkcje premiera, odpowiedział, że nie rozpatruje takiego scenariusza. - Ja sobie zdaję sprawę, że za chwilę będę miał 70 lat. Oczywiście bywali dużo starsi politycy pełniący różne, wysokie funkcje. W tej chwili są na scenie światowej, dużo, dużo starsi, ale ja też wiem, że w Polsce takiej tradycji gerontokratycznej nie ma. W Polsce kariery polityczne kończyły się na ogół gdzieś około siedemdziesiątki, o ile nie przerywała ich wcześniej śmierć albo jakieś inne wydarzenie – mówił szef PiS.
Dodał jednak, że nie znaczy to, iż „się gdzieś wybiera”, ale „ster przejmuą ludzie o pokolenie młodsi”.
Szef PiS zdradził także, co będzie w przypadku wygrania jesiennych wyborów parlamentarnych przez jego partię. – Usiądziemy wtedy w gronie kierownictwa partii, pewnie komitetu politycznego i będziemy rozmawiać, ale nie zmienia się premiera, który wygrał wybory. Jeżeli chodzi o premiera, to ja tutaj takiej możliwości nie widzę – tłumaczył.
Kaczyński podkreślił, że w przypadku poszczególnych ministrów to będą poddani indywidualnej ocenie. - To nie jest tak, że jak ktoś odchodzi, to zawsze odchodzi, bo źle działał. Czasem jest tak, że po prostu ktoś inny może być lepszy, albo ktoś jest zmęczony, albo będzie przesuwany do innej pracy, albo pewna przerwa w tego rodzaju zajęciach (…) Ja uważam, że ten rząd jest rządem dobrym. Ta zasada, że dobre jest wrogiem lepszego w polityce nie do końca obowiązuje – mówił.
Lider partii rządzącej pytany był również o sprawę bajońskich zarobków w NBP. Podkreślił, że jeśli okazałoby się, że ogromne wynagrodzenia nadeszły wraz z obecnym prezesem NBP Adamem Glapińskim, to miałby do niego „potężne pretensje”. – Czy też może pojawiły się już wcześniej. Wtedy pretensja byłaby jednak mniejsza, bo wiadomo, jak to jest, jak się obniża płace – mówił Kaczyński.
Dodał, że z prezesem Glapińskim będzie chciał o sprawie porozmawiać. - Tylko że proszę pamiętać, że ja nie jestem przełożonym prezesa Glapińskiego. Wiem o tym – to już oczywiście mówię żartem, może za chwilę ktoś to potraktuje poważnie i stwierdzi, że właśnie przyznano się do tego, że w Polsce jest dyktatura – ja naprawdę nie jestem dyktatorem. Mam niemały wpływ na to, co się dzieje po prawej stronie sceny politycznej, ale dalece nie taki, jaki jest mi przypisywany. Ale to nie jest żadne usprawiedliwianie się. Jasno mówię: będę się starał, żeby te sprawy zostały do końca wyjaśnione, ale także wstecz – no a jeżeli było tak, że tam są jakieś rzeczy niedobre, to trzeba będzie z tego wyciągać wnioski: ale w ramach tych możliwości, które są – zaznaczył prezes PiS.
CZYTAJ TAKŻE: Czy PiS może przegrać wybory? Pięć scenariuszy
Jarosław Kaczyński odniósł się także do wyników komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, kierowanej przez byłego szefa MON Antoniego Macierewicza. – Mam do niego zaufanie. Uważam, że on idzie po niesłychanie trudnej drodze. To nie jest normalne wyjaśnianie katastrofy lotniczej (...) Przecież były takie katastrofy na nieodległych terenach. Jednak to wszytko wyglądało zupełnie inaczej. Natomiast tu mamy do czynienia ze stanem zupełnie szczególnym. I tyle w tej chwili mogę powiedzieć – stwierdził szef PiS.
vivi24/x-news
POLECAMY: