Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Krzysztof Ardanowski z PIS: - Politykę rolną w Unii trzeba koniecznie zmodyfikować

Grażyna Rakowicz
- Uważam, że apogeum wzrostu cen żywności mamy już za sobą. Nie ma jakiś istotnych powodów, żeby ona bardzo szybko drożała - mówi Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PIS.
- Uważam, że apogeum wzrostu cen żywności mamy już za sobą. Nie ma jakiś istotnych powodów, żeby ona bardzo szybko drożała - mówi Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PIS. Archiwum PPG
Na rynkach światowych surowców rolniczych nie rosną już ceny zbóż, rzepaku, mleka czy innych produktów. Giełdy światowe reagują. A i zbiory były w tym roku w Polsce dobre, nie mniejsze niż w latach poprzednich. Rolnictwo staje też na nogi po pandemii, więc jest nadzieja, że nawet zerwanie łańcuchów dostaw, wojna w Ukrainie nie zaburzy całkowicie obrotu żywności na świecie - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PiS, były minister rolnictwa.

Patrząc na rolnictwo, co pokazało Forum Rolnicze „Gazety Pomorskiej”?
To było ważne wydarzenie. Odbyło się w budynkach po Cukrowni w Żninie, co też pokazuje jego związek z przemysłem rolno-spożywczym. Co ważne, zgromadziło najważniejszych zainteresowanych rolnictwem, a więc i samych rolników, przedstawicieli firm, które ich obsługują czy przedstawicieli instytucji rządowych, zajmujących się wspieraniem rolnictwa. Można było się podzielić informacjami i opiniami. Porozmawiać o trendach, jakie występują teraz w różnych działach rolnictwa jak i o tym, w jakim kierunku będzie zmieniała się polityka Unii Europejskiej i Polski. Dla mnie najważniejszym elementem była debata z udziałem byłych ministrów rolnictwa, w której także uczestniczyłem. Ministrów pochodzących przecież z różnych opcji politycznych. Debata o tym, jak cenna jest żywność i czy może być ona bronią? O nowych strategiach dla rolnictwa, których wypracowanie wymusza przede wszystkim wojna w Ukrainie.

I jakie wnioski?
Byliśmy wszyscy bardzo zgodni w tym, że trzeba na nowo opracować strategie dla rolnictwa, bo to wszystko co było przygotowane kilka lat temu - w ramach Unii Europejskiej w tym Zielony Ład, to wszystko od prawie roku „wzięło w łeb”. Wojna w Ukrainie pokazała, jak płytkie jest zaopatrzenie świata w żywność, jak łatwo zachwiać poszczególnymi rynkami. Jak dużym problemem jest głód, który muszą rozwiązać kraje mające możliwość produkcji żywności, takie jak Polska.

To jakie rolnictwo trzeba teraz rozwijać?
Przede wszystkim to, które ma produkować. Owszem, ma ono spełniać szereg innych funkcji związanych z ochroną przyrody, ochroną krajobrazu czy z zagospodarowaniem obszarów wiejskich, ale podstawowym jego obowiązkiem, jest produkcja żywności. A nie - co było narzucane parę lat temu polityką Unii Europejskie - przede wszystkim klimat, przyroda, ochrona zwierząt. To są oczywiście kwestie istotne, ale nie popadajmy w przesadę. Bo jeżeli pójdziemy tym lewicowym sposobem myślenia, który teraz dominuje w Komisji Europejskiej, to doprowadzimy do tego, że Europa, która jest w tej chwili jeszcze bezpieczna żywnościowo, stanie się niedługo - pod tym względem, niewystarczająca. Wygląda na to, że KE nas do tego wyraźnie przygotowuje, bo podpisuje umowy o wolnym handlu i łatwym dostępie do taniej, choć z reguły marnej jakości żywności, choćby z Ameryką Południową czy Nową Zelandią. To jest absurd, na co zwracają uwagę zarówno ekonomiści, a przede wszystkim europejscy rolnicy. I to we wszystkich krajach. Na to, że chce się zniszczyć rolnictwo europejskie nakładając na nie nowe obowiązki, w tym redukcje w nawożeniu roślin, ich ochronie, czy zwiększanie terenów chronionych, na których nie można prowadzić działalności rolniczej. Tego domaga się Unia, ale przecież to wszystko sprawi, że tej żywności będzie mniej. Tu nie potrzeba jakiejś dużej wyobraźni… To wszystko pogorszy także sytuację ekonomiczną gospodarstw, bo nie wytrzymają takiej presji. Na konferencji wyraźnie wskazywaliśmy, że tę politykę rolną w Unii trzeba koniecznie zmodyfikować. I, że rząd polski musi twardo postawić warunki Komisji Europejskiej. Jednocześnie, uczestnicy Forum Rolniczego nie kryli dużego rozczarowania pracą polskiego komisarza ds. rolnictwa w UE.

Z czego ono wynika?
Z tego, że nie broni on twardo interesów rolników-producentów żywności, przede wszystkim gospodarstw towarowych, dostarczających produkcję na rynek. Słyszę, co prawda, jakieś bajki o dużej produktywności małych gospodarstw we Włoszech, ale jak ktoś nie rozumie przewagi - wynikającej z uprawy winorośli, cytrusów i oliwek, a także z ogromnej ilości turystów odwiedzających Italię i kupujących drogą, włoską żywność w restauracjach - w stosunku do uprawy żyta, ziemniaków czy łąki pod lasem w Polsce, to przemawia przez niego jakaś chora ideologia. A nie racjonalne i pragmatyczne podejście. Zdaniem rolników, komisarz Janusz Wojciechowski jest propagatorem pseudoekologicznych, lewicowych ideologii, w tym głoszonych przez tzw. obrońców zwierząt. W ogóle rozpowszechnia jakieś bałamutne tezy ekonomiczne, że - jak wspomniałem, małe gospodarstwa, prowadząc klasyczną produkcję polową czy zwierzęcą, będą w stanie utrzymać rodzinę. A efektywności ekonomicznej domaga się Unia. Oczywiście, te gospodarstwa są szalenie ważne, jestem ich wielkim orędownikiem i obrońcą, ale przede wszystkim trzeba mocno wspierać gospodarstwa towarowe, z reguły mające kilkadziesiąt i więcej hektarów. To one produkują podstawową ilość żywności na nasz rynek. W Polsce mamy ich 3 proc., o powierzchni powyżej 50 ha. Zapewniają 75 proc. żywności na rynku, która trafia do miast, przetwórstwa czy na eksport. A 10 proc. gospodarstw dostarcza aż 90 proc. żywności, więc nie wolno ich bagatelizować, bo – według polskiego komisarza ds. rolnictwa, nie pasują do jakiegoś modelu. Jeszcze jedno wyniknęło z tego Forum – że rolnictwo, nie może być obszarem walki politycznej, z czym się zgadzam. Tu trzeba wykorzystać potencjał i wiedzę współpracując ponad politycznymi podziałami. I tworzyć wspólnie nowe strategie, oczywiście z udziałem organizacji rolniczych. Na razie polskie rolnictwo zapewnia bezpieczeństwo żywnościowe, ale były głosy na konferencji, że przyszłość wcale tak dobrze się nie rysuje. Bo może się okazać, że ograniczenie przez UE środków do produkcji rolnej zdusi produkcję żywności, która w kolejnych latach może spadać.

Czy żywność może być faktycznie bronią?
Oczywiście, że tak. Jest ona jedną z tych strategicznych działów - obok kwestii militarnej czy energetycznej. W złej wierze, z tej żywności Rosjanie absolutnie uczynili broń, wstrzymując eksport zboża z Ukrainy i szantażując tych, którzy są skazani na import. Podobnie czynili wcześniej z gazem. Tu płynie konkretna nauczka, że jeżeli chcemy liczyć - to liczmy na siebie. Nie popełnijmy z żywnością tej głupoty, której – w sferze gazu dokonała UE, pod wpływem Niemców. Obyśmy się tak nie uzależnili, od tej żywności z innych kontynentów. Obecna sytuacja może być szansą dla Polski. Ta żywność, może być dla nas bronią w naszych rękach, ale w tym pozytywnym kontekście. Możemy ją oferować innym, i to dobrej jakości - tym samym możemy budować międzynarodowe sojusze, zabiegać o współpracę z wieloma krajami. Ale jednocześnie musimy chronić własny rynek - o tym były wyraźne głosy na Forum Rolniczym. Bo, nieodpowiedzialne na przykład było dopuszczenie do tego, że duża ilość zboża paszowego trafiła z Ukrainy do Polski, rozregulowując nasz rynek. W szczególności kukurydzy paszowej, która teraz jest zbierana z pól i część rolników wyraźnie się niepokoi, czy ją sprzeda. Mamy to żywnościowe bezpieczeństwo, ale pielęgnujmy i chuchajmy na rolnictwo, żeby się nie okazało, że w kolejnych latach tej żywności będzie znacznie mniej.

Ceny żywności będą jeszcze rosły?
Uważam, że apogeum wzrostu cen żywności mamy już za sobą. Nie ma jakiś istotnych powodów, żeby ona bardzo szybko drożała. Ale też nie ma wyraźnych przesłanek, aby wyraźnie staniała - ze względu na koszty energii, ceny transportu, czy wzrost płacy minimalnej w sektorze przedsiębiorstw. Wszystkie te koszty ponoszą, w ostateczności konsumenci. Dlatego, trzeba zmieniać mechanizmy rynkowe, które pozwolą rolnikom sprzedawać produkty za przyzwoitą cenę. Tak, aby jak największy ich udział pochodził z rynku a nie z UE, czy z dopłat krajowych. Tu ważne jest też, aby konsumenci nie odeszli od naszej polskiej żywności.

Co świadczy o tym, że mamy za sobą ten wzrost cen żywności?
Na światowych rynkach, ceny surowców rolniczych – na przykład zbóż, rzepaku, mleka czy innych produktów, już nie rosną. Giełdy światowe reagują. A i zbiory były w tym roku w Polsce dobre, nie mniejsze niż w latach poprzednich. Rolnictwo staje też na nogi po pandemii, więc jest nadzieja, że nawet zerwanie łańcuchów dostaw, wojna w Ukrainie nie zaburzą całkowicie obrotu żywności na świecie. Ceny, które oszalały tuż po wybuchu tej wojny wracają powoli do poziomów sprzed agresji Rosji na Ukrainę.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jan Krzysztof Ardanowski z PIS: - Politykę rolną w Unii trzeba koniecznie zmodyfikować - Gazeta Pomorska