Marek Gralik, kandydat PiS, po mistrzowsku włada językiem angielskim. - Ukończyłem filologię angielską w Wyższej Szkole Pedagogicznej, jestem też wykładowcą w Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej. Można powiedzieć, że angielski to mój chleb powszedni - śmieje się. - Mam to chyba w genach. Moja mama świetnie mówiła po francusku, ojciec po francusku i angielsku.
[break]
Żona także jest filologiem angielskim, a córka zna japoński, angielski i francuski - wylicza. - Kiedyś byłem na stypendium w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczyłem Amerykanów angielskiego. Regularnie z żoną jeżdżę na kursy doskonalenia zawodowego do Anglii, Irlandii i Szkocji. W nauce języków ważne są motywacja, dobry nauczyciel i systematyczność. W stopniu komunikatywnym znam też rosyjski i niemiecki - podkreśla.
Anna Mackiewicz (SLD) bez problemu porozumiewa się po niemiecku. - W czasie studiów często jeździłam do Niemiec turystycznie, ale też jako opiekun grupy studentów, więc była okazja, aby podszlifować język - mówi. - Angielskiego nigdy się nie uczyłam. Talent do języków ma moja siostra, która zna ich aż dziewięć. Moją najlepszą nauczycielką była babcia, która świetnie mówiła po niemiecku. Korespondowałam z koleżanką z Bremen, a babcia korygowała moje listy. Te lekcje wiele mi dały. W sprawach miasta mimo wszystko, skorzystałabym z tłumacza - dodaje.
Konstanty Dombrowicz (KWW Porozumienie Dombrowicza) na pytanie o znajomość języków odpowiada z uśmiechem: - Do Brukseli się nie wybieram. Płynnie mówię po niemiecku, znam też rosyjski, łacinę i podstawowe słówka z angielskiego. Najlepiej radzę sobie z niemieckim. Lektorat z tego języka miałem na studiach. Potem, gdy pracowałem w radiu, uczęszczałem też na kurs do NOT-u. Jednak mimo to, na oficjalnych spotkaniach, dotyczących spraw gospodarczych czy finansowych poprosiłbym o tłumacza. Bo każde słówko może być ważne - uważa.
Piotr Cyprys (Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska) angielskiego uczył się na studiach, zna też podstawy niemieckiego. - Na pewno mój angielski wymaga jeszcze szlifu. Podczas wizyt ważnych gości w konwersacji raczej poradziłbym sobie, ale gdyby chodziło o podpisywanie umów, na pewno skorzystałbym z tłumacza.
Języki nie są mocną stroną Rafała Bruskiego (PO). - Pan prezydent w stopniu komunikatywnym zna angielski. Jednak podczas oficjalnych rozmów korzysta z tłumacza. Z pewnością chciałby doskonalić angielski, ale czy skorzysta z jakiegoś kursu, tego nie wiem - mówi Michał Sztybel, przedstawiciel sztabu wyborczego PO.
Marcin Sypniewski (Nowa Prawica) najlepiej radzi sobie z angielskim. - Uczyłem się tego języka w szkole, w liceum pobierałem nawet dodatkowe lekcje, a potem kontynuowałem naukę na studiach. Bardzo chciałbym też nauczyć się hiszpańskiego. Może w przyszłym roku zapiszę się na kurs - mówi.
Małgorzata Stawicka, kandydatka niezależna, swobodnie porozumiewa się po angielsku, zna też rosyjski, którego uczyła się w szkole. - Jestem absolwentką Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Ukończyłam studia doktoranckie, egzamin z angielskiego był obowiązkowy. Jeśli jednak chodziłoby o sprawy związane z zarządzaniem miastem, to poprosiłabym o pomoc tłumacza
- zapewnia.