<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Jak sprawdzić, ile warta jest gwiazda? Najlepiej zważyć ją finansowo, w końcu czasy mamy takie, że rynek rządzi. Sposobów takiej wyceny jest sporo - można wyliczyć, ile idol dostanie za odcinek „Tańca z gwiazdami” albo za sesję reklamową maści na opryszczkę... Można też sprawdzić, ile zainkasuje odszkodowania w sądowych przepychankach z tabloidem.
Bo prawo i działania wymiaru sprawiedliwości w kulturze pop pełnią różne role. Poza tą zwyczajną, oczywiście, do której jako szaraczkowie przywykliśmy. W popświecie te wszystkie wyroki, oskarżenia, ba, nawet groźby pozwów to też kapitalny pretekst do wielkiego show i zdarzeń medialnych, a potem ogrywania ich na okrągło przez różnych magików - z towarzyszeniem morza łez, wylewanych przez mędrców nad zdziczeniem obyczajów. Czym więc zajmujemy się najczęściej? Otóż wcale nie procesami o prawa autorskie czy tasiemcowymi serialami w rodzaju „Ekstradycja Romana P. po tym, jak parę dekad temu uprawiał seks z dzieckiem”. Najczęściej wszystko kłębi się wokół ochrony prywatności i wizerunku, co zresztą w przypadku celebrytów jest całkiem zabawne. Bo oczywiście można wyznaczyć granice bycia osobą publiczną czy powszechnie znaną. Ale co z osobami, które same chcą łamać wszelkie granice?
<!** reklama>Ostatnio mieliśmy parę ciekawych spraw. Ot, choćby sądowy zakaz dystrybucji „Nocnika” Andrzeja Żuławskiego. Pan Andrzej - niegdysiejszy guru amatorów sztuki niepokornej - paskudnie pokazał w tej książce jedną z bohaterek, dziwnie przypominającą Weronikę Rosati, aktorkę serialową, z którą łączyły go podobno bardzo emocjonalne relacje. Zakaz to oczywiście spóźniony, bo wszystkie media zdążyły zacytować co mocniejsze kawałki, ale zaczął dyskusję o wolności słowa. Chyba na wyrost. To raczej temat na smutne rozważania o tym, co się może stać, gdy starsi panowie za mocno przeżywają rozstania z młodziutkimi aktorkami. Bo robią się wtedy śmieszno-żałośni, co nigdy żadnemu guru nie przystoi.
Inna sprawa jest jeszcze ciekawsza. Otóż jeden z tabloidów postanowił pozwać panią Dodę i jej byłą menadżerkę za sugestie, że jakoby zmanipulował zdjęcie artystki (w temacie obecności jej majtek). Otwiera się nam więc kolejny rozdział w batalii celebryci - żyjące z nich media. Najpierw mieliśmy czasy swobodnych hulanek, kiedy to gwiazdki zapędzono do kąta i co ranka odkrywaliśmy, komu dołożono i dlaczego tak mocno. Potem zaczęły się wygrane przez gwiazdki procesy, odszkodowania i zmiana stylu tekstów: od walenia łopatą po aluzje i ironię. No a teraz mamy kontratak. Co na to celebryci?
Najzabawniejsze jest to, że obie pozwane - Doda i menadżerka - toczą teraz ostrą wojnę między sobą. Może więc pewnego dnia w jakimś sądzie spotka się kilka procesów z tymi samymi bohaterami. Oby tylko któraś z pań nie wynajęła do pisania Andrzeja Żuławskiego, bo to już będzie jatka.