Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak spojrzeć w niebo, by dobrze na tym zarobić

Grzegorz Kończewski
Teneryfa. Na znajdujących się tutaj dwóch teleskopach, należących do brytyjskiego Open University, system Abot został zainstalowany w ubiegłym roku
Teneryfa. Na znajdujących się tutaj dwóch teleskopach, należących do brytyjskiego Open University, system Abot został zainstalowany w ubiegłym roku Mariusz Słonina /Sybilla Technologies
Pasjonaci z niewielkiej kujawsko-pomorskiej firmy Sybilla Technologies stworzyli unikatowe w skali świata oprogramowanie do zarządzania obserwatoriami astronomicznymi. Obecnie administrują ośmioma teleskopami na czterech kontynentach i mówią, że dopiero się rozkręcają.

Jak to zwykle w branży zaawansowanych technologii bywa, pomysł na astroinformatyczny biznes zrodził się z pasji, ale pomógł też przypadek. Bydgoszczanin Piotr Sybilski (33 l.) i pochodzący ze Szczecina Rafał Pawłaszek (32 l.) spotkali się na studiach astronomicznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Szybko przekonali się, że nadają na tych samych falach: interesują ich podobne zagadnienia, obaj mają zacięcie informatyczne (Rafał Pawłaszek skończył wcześniej inżynierię komputerową na Politechnice Wrocławskiej), dobrze im się współpracuje przy rozwiązywaniu różnego rodzaju zawiłości programistycznych. Założenie wspólnej firmy było po prostu kolejnym krokiem.

Solaris nas pochłonął
- Na początku próbowaliśmy swoich sił w tworzeniu gier komputerowych, odnoszących się do zagadnień psychologicznych - wspomina Rafał Pawłaszek. - Niedługo wydamy zresztą „Concentrate” - jedną z takich gier na platformy mobilne, ostatecznie jednak zwyciężyła astronomia. Obaj podjęliśmy studia doktoranckie w Polskiej Akademii Nauk, a konkretnie w Centrum Astronomii im. M. Kopernika PAN w Toruniu. Tam zetknęliśmy się z polskim projektem o zasięgu globalnym, który prowadził prof. Maciej Konacki. No i ten projekt nas pochłonął.

**

Czytaj też: Pan Franciszek od pięciu lat żyje pod mostem**

Chodzi o Solarisa - przedsięwzięcie, które koncentruje się na poszukiwaniu układów podwójnych gwiazd i planet krążących wokół takich układów. By prowadzić takie poszukiwania, trzeba było zbudować od podstaw sieć czterech zrobotyzowanych teleskopów, zlokalizowanych na trzech kontynentach - dwa takie teleskopy powstały w RPA, po jednym w Argentynie i Australii. Co ważne, te teleskopy miały być zarządzane z Torunia.

I to właśnie było wyzwanie dla zespołu, w którym znaleźli się Rafał Pawłaszek i Piotr Sybilski. Okazało się bowiem, że dostępne na świecie oprogramowania nie spełniają oczekiwań toruńskich astronomów, są niedoskonałe, a mówiąc wprost: wymagają zbyt dużego zaangażowania ludzi.

- Postanowiliśmy więc stworzyć od postaw własny system. To miał być automat, który byłby zdolny sam decydować, co i gdzie obserwować, a następnie przesyłać do Torunia interesujące nas dane - tłumaczy Rafał Pawłaszek. - Ale to nie wszystko. Chcieliśmy, by ta sieć sterowania teleskopami działała jak jeden organizm.

I to się udało, bo z oprogramowaniem sprzężono - poprzez sensory środowiskowe na miejscu - zrobotyzowane działania poszczególnych teleskopów. Czujniki mierzą więc na przykład prędkość wiatru, wilgotność powietrza, zapylenie, kontrolują stan poszczególnych urządzeń, a nawet dostępne miejsce na dys-ku, system zaś, uwzględniając ten dane i priorytety celów do obserwacji, sam decyduje, czy i jak obserwacja może być prowadzona. System nie pozwoli więc na obserwację podczas silnego wiatru czy deszczu, nie pozwoli też, by któryś z teleskopów niebezpiecznie się przechylił, ale zadba o to, by każdy z nich przeprowadził automatyczne kalibracje. W tym kompleksowym rozwiązaniu informatycznym każdy z teleskopów potrafi sam zadbać o siebie! Łatwo więc sobie wyobrazić, że, oprócz niesamowitej wygody, w rachubę wchodzą tu też potężne oszczędności.

Cenny spokój profesorów

Rozwiązanie było tak innowacyjne, że od razu przyciągnęło uwagę astronomicznego świata. Jeszcze w trakcie prac do Torunia zgłosili się Holendrzy, którzy w ramach projektu BlackGEM (ma się koncentrować na poszukiwaniach poświaty optycznej źródeł fal grawitacyjnych) planują ustawienie 20 teleskopów w Chile i też chcą, by „same działały”. Strony szybko doszły do porozumienia, oprogramowanie dla Holendrów ma być gotowe już w tym roku.

- Dzięki zaangażowaniu w projekt Solaris dostrzegliśmy dla siebie niszę biznesową - przyznaje Rafał Pawłaszek. - Na świecie jest zapotrzebowanie, nikt inny nie oferuje tego typu kompleksowych rozwiązań opartych o nowoczesne technologie informatyczne, a więc można na tym zarabiać. Abot (astronomiczny robot), bo tak nazwaliśmy nasz produkt, ma w tej branży spore szanse.

**

Przeczytaj również: 91-letni obywatel NN odzyskał tożsamość**

Potwierdzają to konkretne już zlecenia od naprawdę szacownych instytucji. Jeden z instytutów niemieckiego Towarzystwa Maxa Plancka, prowadzący obserwatorium edukacyjne w Garching koło Monachium, zamówił w Sybilla Technologies oprogramowanie, które na co dzień działa jako automat, ale daje też możliwość prowadzenia obserwacji manualnych. Studenci mogą zatem przejąć kontrolę nad teleskopem i wybrać własne cele obserwacyjne. Dlaczego jest to takie ważne? Bo jeśli zrozumieją, jak pozyskiwane są dane, to będą w stanie lepiej je analizować.

W toruńskim rozwiązaniu niemieccy naukowcy docenili także coś, czego do tej pory nie oferował żaden komercyjny system na świecie - skuteczne, kompleksowe zabezpieczenia. Podczas ręcznego sterowania nawet najbardziej „zdolny” student nie jest w stanie doprowadzić do uszkodzenia teleskopu. Po zakończeniu obserwacji system zaś natychmiast wraca do zaprogramowanego przez astronomów sterowania automatycznego. Profesorowie mogą zatem spać spokojnie.

Abot, czyli wielkie możliwości

Zapewne ten spokój docenili także naukowcy z brytyjskiego Open University (dwa uczelniane teleskopy działają na Teneryfie, a od września zarządza nimi Abot), którzy mocno stawiają na astronomiczną edukację. Ten trend jest zresztą na świecie coraz bardziej widoczny.

- Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy poszli krok dalej - by do tej światowej nauki na najwyższym poziomie mieli dostęp już licealiści albo nawet uczniowie szkół podstawowych, także w Polsce - Rafał Pawłaszek nie ma wątpliwości, że wynikłyby z tego same korzyści. - Na lekcji czy na kółku astronomicznym mogliby zarządzać teleskopem np. w Australii, gdzie akurat jest noc obserwacyjna. I nie chodzi tu o to, by kształcić astronomów, ale by młodzi zrozumieli, jak funkcjonuje wszechświat, a przy okazji zainteresowali się dziedzinami przyrodniczo-technologicznymi. Jak połkną bakcyla, to mają szansę zostać programistami albo inżynierami. A na pewno pasjonatami.

Czy w edukacyjnym kierunku podąży Sybilla Technologies? Niewykluczone. Na razie - w ramach projektu Europejskiej Agencji Kosmicznej - wspomaga zabezpieczenie satelitów i obserwację śmieci kosmicznych, które mogłyby tym satelitom zagrażać. Jedno jednak nie budzi wątpliwości - ta astroinformatyczna firma na pewno nie poprzestanie na zarządzaniu ośmioma obserwatoriami na czterech kontynentach. Abot daje jej naprawdę ogromne możliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak spojrzeć w niebo, by dobrze na tym zarobić - Nowości Dziennik Toruński