<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >No i jak tu wierzyć ekspertom? W piątek posłuchałem Kuleja i Gmitruka. I co? Sądząc, że mądrzejszy o ich wiedzę, jestem cholernie sprytny, zainwestowałem w walkę Pudzianowski-Najman. Postawiłem u „buka”, nie uwierzycie, na Najmana. Piątaka! Było tak...
O mieszanych sztukach walki (MMA) wiem mało, bo i mało mnie dotąd obchodziły. No, ale jak do bicia w tej formule rwie się facet - i to Polak - najsilniejszy na świecie, pomyślałem: obejrzę. Gościu przesuwa TIR-y, przerzuca ćwierćtonowe opony, nosi 170-kilogramowe walizki, tańczy quickstepa, a teraz wynegocjował 200 tys. złotych za walkę z zawodowym pięściarzem - no jak tego nie zobaczyć?
Nagle zaglądam do Onetu, a tam na zwycięzcę typują Najmana!
Kulej mówi tak: - Jeśli Marcin czysto trafi w głowę, będzie po walce.
Gmitruk dodaje: - Może być nokaut. Pudzianowski jest wielki i niewiarygodnie silny, ale nie tacy padali po precyzyjnych bokserskich ciosach.
Skoro tak, to sprawdzam kursy na tę walkę. Kto jest faworytem bukmacherów? Pudzian! Za jego wygraną mnożą złotówkę tylko razy 1,25. A za ewentualne zwycięstwo Najmana aż 3,20! No, to się zabawimy. 5 złotych stawiamy na niespodziankę. Bo niby jesteśmy dobrze poinformowani, że „jak Najman czysto trafi w głowę, to…”.
Kupon opiera się na okazałym 3,20 za Najmana, ale żeby ewentualną wygraną zwiększyć tak do stówy, dokładam wygrane Wisły, Salzburga (dream-team w Austrii), Anderlechtu, Ajaksu, Kaiserslautern w II lidze niemieckiej, dwie pary „kto lepszy” z piątkowego biathlonu i… czekam.
<!** reklama>Idzie jak po maśle. Wygrywają „moi” biathloniści - Fourcade i Burke, potem kolejno „wchodzi” piłka, tylko w Salzburgu dzieją się jakieś jaja. Gospodarze mordują się z outsiderem z Kaernten. Za chwilę będę mógł ten kupon wyrzucić i już nie ekscytować się walką Pudziana z Najmanem. I nagle uff! Salzburg wygrywa 1:0 dzięki… samobójczej bramce w 90 minucie! No, to jak tu mi się upiekło, to Najman też tego Pudziana trafi. Już są! Gong...
I tu historia się gwałtownie kończy. Po 44 sekundach było po kuponie i po nadziejach na cudowne rozmnożenie piątka aż do stówy. I po walce. Co ja bredzę! Po jakiej walce? Nie było walki, tylko coś jak z „Poszukiwaczy zaginionej Arki” - gdy wielki Arab popisywał się sztuką władania mieczem, Indiana Jones wyjął pistolet i po prostu go zastrzelił.
Najman może i umie zadawać „czyste pięściarskie ciosy”, ale Pudzian lepiej zrozumiał, o co w tej zabawie chodzi. Nie o piękne lewe proste i finezyjne kombinacje, jakich pan Gmitruk uczy Adamka. Nie o szermierkę na pięści, jaką uprawiał pan Kulej. Pudzian miał swój pomysł na sukces w pierwszej walce w MMA i się nim z Najmanem podzielił. Sprzedał mu parę prostych kopów.